VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 28 marca 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 56 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Szlaban na mlecznej drodze Autor : urlop
Gospodarka Szlaban na mlecznej drodze
To co udojone pod Tarnowem, uchodzi za brudneskażone wielką ilością bakterii. - Bez nas mleko stąd się nie wydostanie - twierdzi Józef Kucharczyk, wozak z Turzy Niechby tylko któryś z wozaków swoją robotę zlekceważył, niechby z drogi zboczył albo z jakiegoś powodu w ogóle na nią nie wyjechał, pewne jest, że posypałyby się we wsi gromy. - A jak inaczej? - rozkłada ręce Józef Kucharczyk, wozak z Turzy z dwudziestokilkuletnim doświadczeniem. - Nie zabierzesz pan ludziom mleka spod domu, to będą stratni. A jak będą stratni, to będą źli. Proste? Z pozoru. Turza, niewielka wieś położona koło Rzepiennika Strzyżewskiego w pow. tarnowskim, rozłożyła się na terenach podgórskich. I kiedy rok temu przyszedł wielki śnieg, to gdzieniegdzie zasypało ludzi po pas. A oni krowy mają, mleko mają, na pieniądze liczą. I trzeba było jakoś do nich dojechać. - W pracy używam ciągnika, ale na wszelki wypadek trzymam w oborze konika. I sanie - wyjaśnia Kucharczyk. - Zimą koń może być jedynym dla mleczarzy ratunkiem... - A i tak ubiegłej zimy Robert, inny nasz wozak, w niektóre miejsca nie dojechał, nie dał rady. Ale mleko przechowało się bez szwanku do następnego dnia. Zimno było, nic się przez jeden dzień nie stało - opowiada Janina Grzybek, kierowniczka punktu skupu mleka w Turzy, prawie dwadzieścia pięć lat na posterunku. W cieplejsze dni żartów nie ma. - Z gorączką trzeba jechać - zapewnia Józef Kucharczyk. - Chyba że człowieka kompletnie zwali z nóg. Wtedy na chybcika trzeba szukać zastępcy. Jak w pogotowiu ratunkowym, albo jak w tej opowieści o Żydzie. Słyszał pan? Gada Żyd do furmana: Koniem jechać! A furman: - Nie ma konia, koń zdechł. A Żyd na to: - Zaprzęgaj, jaki jest! Ale ten mus po Nowym Roku może się powoli kończyć. Zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów, które obowiązuje od 26 października br., od 1 stycznia 2003 r. do punktów skupu ma być dostarczany surowiec tylko najwyższej jakości, częściowo zgodnej już z kryteriami unijnymi. Ma się na uwadze przede wszystkim surowiec sklasyfikowany w ekstraklasie, w mniejszym stopniu mleko pierwszej klasy, które i tak rychło będzie niepotrzebne. Los drugiej klasy jest całkowicie przesądzony. Żelazne konwie z mlekiem, przez wiele lat nieodłączny element porannego pejzażu polskich wsi, wkrótce mogą zniknąć z poboczy dróg. Nowe obostrzenia jakościowe wymagają m.in. zorganizowania nowego systemu skupu surowca i zakupu przez producentów urządzeń chłodniczych, po to, by sprostać surowym kryteriom sanitarnym. Możliwe więc, że któregoś dnia wozacy transportujący surowiec w charakterystycznych kankach okażą się całkowicie zbędni. W Turzy mało kto w to wierzy. - Znikną wozacy, zniknie stąd mleko - wzrusza ramionami pani kierowniczka. Chłód europejski - Turza jest rozwleczona, ma kilka przysiółków, bez zwartej zabudowy, a 240 numerów jest - wyjaśnia Józef Kucharczyk. - Ktoś to mleko musi zwieźć ze wszystkich odległych zakątków. Kto, jeśli zabraknie wozaków, będzie z 10-litrową kanką dwa razy dziennie kilometrami biegał do chłodni? Do niektórych miejsc dojazdu brak, samochód po surowiec nie dojedzie. U nas nie ma prawa bytu skup zbiorowy. Jest ósma rano, w punkcie skupu w Turzy kończy się poranna zwózka mleka. Już jest po badaniach na jakość - temperatury i kwasowości. Już zaczyna się sprzątanie, spłukiwanie wodą posadzki, załadunek opróżnionych kanek na wozy. Dzisiaj w zbiorniku znalazło się 2,5 tys. litrów mleka. Zaraz przyjedzie po nie specjalny samochód z tarnowskiej spółki "Mlektar". Wypompuje biały towar i odjedzie do przetwórni. Jeszcze kręcą się ostatni wozacy. Na tym terenie "Mlektar" zatrudnia sześciu. Leopold Stec jest wozakiem od 30 lat. Przez 12 lat trzymał zlewnię mleka w swoim obejściu. W latach 80. wybudował stajnię na 18 stanowisk, ale dzisiaj ma tylko cztery krowy. Codziennie rusza w teren już po szóstej rano. Ludzi zna lepiej niż listonosz, bo listonosze w Turzy częściej się zmieniają niż wozak Stec. Rano przywiózł do skupu 400 litrów. Ale w dobrych czasach, przed laty, każdy wozak uzbierał we wsi i ponad 1000 litrów. - Nie wyobrażam sobie, żeby chłodnie załatwiły problem - twierdzi Leopold Stec. - Każde takie urządzenie to wydatek około 5 tys. zł. A litr mleka w ekstraklasie kosztuje 70 gr plus 7 gr dodatku unijnego, w pierwszej klasie około 50 gr. Jeżeli ktoś ma dwie, trzy czy nawet cztery krowy, nie opłaci mu się kupować schładzarek. Mnie się nie opłaci. Minimum 10 krów powinno być w oborze, żeby się opłaciło. To może kilku gospodarzy połączy siły, zawiążą spółkę i razem wykosztują się na niezbędny sprzęt? - Nie da się - odpowiada Kucharczyk. - Gdybym chciał mieć spółkę przykładowo ze Stecem, któryś z nas musiałby latać z mlekiem po 5 kilometrów, bo tyle mamy do siebie. A najbliższy sąsiad do chłodni się nie dołoży, gdyż ma jedną krowę. Jaki to dla niego interes? Pan Leopold macha ręką. - My to są najgłupsi we wsi. Inni posprzedawali krowy, wydzierżawili pole i do opieki chodzą po pomoc. W Turzy 147 osób korzysta z opieki społecznej. - Ty na polu robisz, ale żeś za to ładnie opalony - z sarkazmem stwierdza kierowniczka Grzybek. - Ale gdyby nawet ktoś chciał więcej krów hodować, skąd wziąć więcej ziemi? - zastanawia się Stec. - Ja mam dwa hektary w paru kawałkach, a na każdą krowę potrzeba by było po hektarze. Do dzierżawy nie wszyscy są chętni. Myślą tak: wydzierżawię mu pole, a on może zrobi na nim biznes? Broń Boże! Niech stoi odłogiem. Taka jest ludzka mentalność. W punkcie skupu łatwo sprowokować dyskusję o Unii Europejskiej. - Mam wrażenie, że oni nas terroryzują tymi wymogami - uważa pani kierowniczka. - Nie wiem, jak we Włoszech skup mleka wygląda, ale kiedy byłam u córki, 40 km od Rzymu, widziałam na targu świeże, nie mrożone ryby w gablocie. I dobrze było. - Jacy to oni czyści, jakie czyste są te ich europejskie krowy, to widziałem. W telewizji. Akurat pokazywali ich hale ubojowe, poniżej krytyki ta higiena - dorzuca Stec. - U nas tak gdzieś od 5 lat zwraca się największą uwagę na czystość - mówi kierowniczka Grzybek. - Od chwili, gdy weszły badania. Kto jak może też schładza mleko. Choćby w głębokiej studni. Nienormalność mleka Od Nowego Roku ponoć już nie będzie można dawać szansy na poprawę gorszym dostawcom. Do tej pory, jeśli coś nie grało, do konwi dołączało się kartki z różnymi ostrzeżeniami: Dostawco! Próba Whiteside’a wykazała nienormalność mleka. Albo: Brudne mleko! Brudna konew! Na odwrocie znajdowała się instrukcja, jak zapobiegać takim sytuacjom. Turza od dawna nosiła poetyckie miano mlecznej krainy. Dawniej wozacy mieli wolne tylko na Boże Narodzenie i w Wielkanoc. W niedziele pracowali, ponieważ w poniedziałek nie zabraliby się z wielką ilością mleka. Wówczas surowiec oceniało się tylko pod względem zawartości tłuszczu. Nie było klas. Płacono za procent, a odwirowaną serwatkę piły ochoczo świnie. W zbiorniku punktu skupu w Turzy miesza się mleko lepsze z gorszym. Na razie tak wolno. Kierowniczka ocenia, że większość surowca to pierwsza klasa, a w ekstraklasie znajduje się jedna trzecia. W Unii dość szybko wyeliminuje się pierwszą klasę, a druga padnie jeszcze przed wejściem Polski do Unii. Józef Kucharczyk rusza mleczną drogą. Odwozi żelazne konwie do wsi. Zostawia je, jak co dzień, na poboczu. Narzeka, że w pracy wozaka najprędzej mogą nawalić kręgosłup i stawy. Od ciągłego dźwigania. - Kiedyś były konwie i 30-litrowe. Ciężkie jak jasna cholera. I trzeba było w punkcie skupu wlewać mleko do zbiornika ręcznie, a teraz robi to elektryczna pompa. Przyzwyczaił się człowiek do tej roboty, a jak się człowiek do czegoś przyzwyczai, to i w piekle wytrzyma. Dziś deszcz i chłód, więc ludzie leniwie wychodzą z domów, by zabrać bańki, które jutro staną w tym miejscu wypełnione mlekiem. Nikt z pytanych nie zamierza ścigać się z Europą. - Jeśli mam sto, dwieście złotych za mleko na miesiąc, to se chłodnię sprawię, za co? - pyta jedna z rolniczek. - Pewnie i tego grosika, co teraz był, będzie żal. Wymieszana średnia W Turzy majątku na mleku nikt ostatnio nie zrobił. W minionej epoce do wsi przyjeżdżali przedstawiciele kopalń na Śląsku i namawiali do wyjazdu i do roboty na dole. Niektórzy dali się skusić. Przez dłuższy czas dobrze dał pożyć przemysł w pobliskich Gorlicach. Obecnie młodzi co sił wyrywają za granicę, głównie do Włoch, lecz w tym sezonie na pomidorach nie dało się specjalnie zarobić, bo mokre lato zahamowało urodzaj. Można tam jeszcze, ewentualnie, szukać pracy jako opiekunka do dzieci lub staruszków lub jako obsługa lunaparków. Nawet Bogumiła Kurc, która z mężem dostarcza mleko w klasie ekstra, nie planuje inwestycji. - Gospodarstwo nie jest na nas przepisane, inwestować nie będziemy. Jak długo się da, tak długo mleko będziemy do mleczarni odstawiać. Ten pieniądz trochę się liczy w naszym rodzinnym budżecie. Troje dzieci, syn będzie w tym roku zdawał maturę. Może potem Unia coś producentom mleka pomoże? "Mlektar SA", dawna Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Tarnowie, ma 803 dostawców mleka. Stu sześćdziesięciu ma stałe umowy i 80 proc. z nich dostarcza surowiec sklasyfikowany w ekstraklasie. W zakładzie w Tarnowie produkcja opiera się na wykorzystaniu surowca średniej klasy, nieposegregowanego. Ok. 25 - 30 proc. mleka, które miesza się z pozostałą ilością surowca, jest II klasy. Jan Gołąbek, prezes "Mlektaru SA", broni opinii polskiego mleka, które w Europie uchodzi za brudne, skażone wielką ilością bakterii, wielokrotnie przekraczające dopuszczalną normę. Zwraca się uwagę na brak higieny w naszych oborach, na ich zapleczu, na brak u dostawców odpowiedniego sprzętu, zwłaszcza schładzającego. Dostarczony surowiec nie powinien mieć więcej niż 8 stopni C. - Owszem, jest problem czystości mikrobiologicznej, lecz dysponujemy takimi technologiami, które radzą sobie z tym niemal w 100 proc. - zapewnia prezes. - Specjalnie, jak przypuszczam, nie mówi się o obecności metali ciężkich czy pestycydów, bo z tą sprawą zmaga się akurat Unia Europejska. Zdaniem prezesa, jeżeli z 2003 r. lub po tym czasie nowe normy higieniczne wyeliminują z rynku drobnych dostawców, wywoła to na tarnowskiej wsi istotne skutki społeczne. - Niedobre rzeczy dzieją się z branżą spożywczą w Tarnowie i okolicy. Padają przetwórnie. Nie ma już owocowo-warzywnego "Owintaru", zakłady mięsne zmniejszyły produkcję, mleczarstwo zaczyna być zagrożone. "Mlektar SA" zatrudnia także na umowy-zlecenia około 60 wozaków. Prezes Gołąbek nie wie, jaki będzie ich los w 2003 r. i później. - Myślę, że jeszcze się nam przydadzą, ale redukcja zatrudnienia jest możliwa. Józef Kucharczyk na razie nie czuje strachu przed redukcją. Wciąż podkreśla, że mleczarstwo w Turzy nie obejdzie się bez wozaków. A mleko z tych stron warte jest, jego zdaniem, zachodu. Okolica czysta, krówka latem zjada świeżą koniczynkę. - Będziemy potrzebni - podejrzewa Kucharczyk. - Mleko z gór samo przecież nie spłynie. W Polsce tylko 9 proc. zakładów mleczarskich odpowiada obecnie wymaganiom Unii Europejskiej. Część mleczarni, po wejściu do Unii, otrzyma szansę w ramach okresu przejściowego - do końca maja 2006 r. Wg oceny niektórych ekspertów, wkrótce w naszym kraju trzeba będzie zamknąć ok. 80 z ponad 400 zakładów mleczarskich, które nie zdołają się dostosować do norm higienicznych produkcji mleka. "Piętnastka" niedawno zgodziła się, żeby 56 mleczarń w okresie od roku do lat 3 kontynuowało równoległą produkcję z surowca niedostosowanego do norm UE, nie tracąc przywilejów związanych z przetwórstwem surowca dostosowanego. Ale linie produkcyjne muszą być oddzielne. Polska chciała, żeby nasze mleczarnie mogły produkować z różnej klasy surowców, wykorzystując, na przemian, te same linie, po wcześniejszym ich odkażeniu. Połowa z 56 zakładów będzie musiała zaprzestać równoległej produkcji od 1 czerwca 2005 r., inne w późniejszym terminie; ostatnie 13 - do 31 grudnia 2006. W krajach UE skupuje się mleko jedynie w klasie ekstra. W Polsce surowiec klasy pierwszej będzie można pozyskiwać i przetwarzać do końca 2006 r.

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się
INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,268518924713 sekund.