VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 24 kwietnia 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 22 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Nieletni Buntownicy Autor : kodeks
Przestępstwa Buntownicy na państwowym
Nieletni przestępcy mają lepsze warunki niż sieroty
Najbardziej zdemoralizowani, najbardziej zaburzeni emocjonalnie. Mają po kilkanaście lat, a zdążyli już zabić, zgwałcić i okraść. Za jednego z takich właśnie wychowanków zakładu poprawczego w Barczewie koło Olsztyna państwo płaciło 19 tysięcy złotych miesięcznie. To niemal osiem razy więcej niż kosztuje miesięczne utrzymanie dziecka w sierocińcu.
JOANNA KRUPA 2002-12-13
To skandal. Żyjemy w tak ciężkich czasach, człowiek wychodzi ze skóry, żeby zarobić na utrzymanie rodziny, a tacy bandyci żyją sobie na garnuszku państwa i to za jakie pieniądze! - denerwuje się ekspedientka z jednego ze sklepów w Barczewie. - Najgorsze jest to, że wszystko to idzie w błoto, bo nie uwierzę, żeby z tak skrajnie zdemoralizowanych ludzi wyrosło coś dobrego.
- To są wyjątkowo groźnie młodzi ludzie. W każdej chwili mogą zareagować irracjonalnie, dlatego trzeba stale ich pilnować - mówi jeden ze strażników.

Przeciętnego Polaka wiadomość o tak wysokiej sumie wydawanej na małoletniego przestępcę może zaszokować. Tym bardziej, że w niektórych sierocińcach niecałe dwa tysiące złotych musi wystarczyć na wszystko. - Nawet nie mamy co marzyć o sprawieniu dzieciom prezentów na Gwiazdkę, bo Ministerstwo Edukacji daje nam takie stawki, jakie im wychodzą z regulaminów - mówi dyrektorka domu dziecka w Lublinie.

Tymczasem według dyrekcji zakładu oraz departamentu sądów powszechnych Ministerstwa Sprawiedliwości, zarządzającego poprawczakami, tylko taka kwota jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo przebywającym w placówce młodocianym oraz ich wychowawcom. Jednak według Najwyższej Izby Kontroli to niedopuszczalne, zwłaszcza że skuteczność resocjalizacji jest znikoma.

Jeden na jednego

Budynek zakładu poprawczego o zaostrzonym nadzorze wychowawczym znajduje się przy głównej ulicy Barczewa. Pod koniec XIX wieku mieścił się tu sąd grodzki. Potem dom z czerwonej cegły był siedzibą Służby Bezpieczeństwa. Gdy w 1968 roku zaczął pełnić rolę schroniska dla nieletnich, wyprowadzeniem na prostą trudnej młodzieży zajmowało się kilku wychowawców. Pokoje przypominały więzienne cele, nie było dostatecznej ochrony. Ale koszty utrzymania mieściły się w granicach średniej krajowej.

Dziś na jednego młodocianego przebywającego w tym poprawczaku przypada jeden wychowawca. Oprócz tego do jego dyspozycji jest zespół diagnostyczno-terapeutyczny i czterech strażników. Cały obiekt przez 24 godziny na dobę jest pod nadzorem kamer wideo. Potężna brama broni dostępu do środka osób niepowołanych. Cele stały się przytulnymi pokojami pomalowanymi we wszystkie kolory tęczy. Wszystko to sprawia, że NIK uznał placówkę w Barczewie za stwarzającą najlepsze warunki bytowe, ale również za najdroższą w całym kraju.

W 2000 roku 16 nieletnich odpowiadało za zabójstwo, 3,5 tys. - za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, a 1,8 tys. - za udział w rozboju. Kradzieży i wymuszenia dopuściło się blisko 13 tysięcy młodocianych, a włamanie miało na sumieniu blisko 24 tysiące małoletnich.

W ubiegłym roku było nieco lepiej. Za zabójstwa odpowiadało 20 młodocianych, nieco mniej miało na sumieniu udział w rozboju i gwałt. W napadach na sklepy i mieszkania uczestniczyło prawie 11 tys. małoletnich.
Wychowankowie, których obecnie jest w Barczewie dziesięciu, nie są tylko trudną młodzieżą. Na sumieniu mają takie same przestępstwa, jak dorośli recydywiści. Od zabójstwa, przez napad z bronią w ręku, włamania, do kradzieży. Wielu z nich ma już za sobą pobyt w areszcie śledczym. Najmłodszy skończył 16 lat, najstarszy ma prawie 21. Wszyscy trafili tu z półotwartych poprawczaków w całym kraju. - W zakładach, w których wcześniej przebywali, nikt nie potrafił sobie z nimi poradzić. Często dezorganizowali pracę całej placówki, wdawali się w konflikty z innymi wychowankami - mówi Irena Mysakowska, dyrektorka zakładu poprawczego w Barczewie. - U nas są klasyfikowani do poszczególnych grup, w zależności od stopnia demoralizacji.

Członkowie pierwszej, najtrudniejszej grupy, umieszczani są w pojedynczych celach, ze specjalną kratą uniemożliwiającą im dostęp do okna. Okno jest wprawdzie zakratowane, ale zdarzały się przypadki wybijania szyb. Do dyspozycji mają tylko łóżko.

W drugiej grupie w celach dodatkowo znajdują się stoliki, małe szafki i krzesła. Dojście do okna również nie jest możliwe. Trzecia i czwarta grupa ma jednak warunki, którymi nie pogardziłby niejeden student. Na ścianach wiszą plakaty polskich i zagranicznych gwiazd, na półkach pełno osobistych przedmiotów, m.in. maskotek, zdjęć dziewczyn i kartek pocztowych. Gdyby nie zakratowane okno przysłonięte firanką, można by pomyśleć, że to normalny pokój kilku nastolatków.

- Nie można przecież trzymać ich w takich warunkach, jakie panują w zapadłych więzieniach dla recydywistów. Nie rzucimy im zapchlonego materaca i dziurawej miski z jedzeniem. Oni są tu po to, żeby zrozumieć, na czym polega normalne życie - twierdzi Irena Mysakowska.

- Powinni dostać po tyłku i w końcu przejrzeć na oczy. Kiedyś w więzieniach czy poprawczakach nie było żadnych luksusów, ale nie popełniano tylu przestępstw. Sama świadomość kiblowania w złych warunkach odstraszała potencjalnych złodziei i zabójców. A teraz siedemnastolatek zabije staruszkę dla stu złotych, bo wie, że nawet jeśli go złapią, trafi na parę lat do ciepłego poprawczaka i wyjdzie na wolność - denerwuje się pan Marcin, student resocjalizacji, mieszkaniec Barczewa.


Służba całą dobę Problem w tym, że, zdaniem NIK, tak sielskie warunki w zakładzie o zaostrzonym nadzorze wcale nie służą dobrej resocjalizacji. Podobno wychowankowie z Barczewa nie rokują tak dobrze, jak twierdzą wychowawcy, a większość z nich opuszcza zakład nie dlatego, że zrozumiała swoje błędy, lecz z powodu ukończenia 21. roku życia. Jakie są ich dalsze losy - tego nie wie nikt, bo mierzenie tzw. skuteczności resocjalizacji nie należy już do obowiązków placówki. W całej Polsce działa 26 zakładów poprawczych. Tylko trzy z nich są zamknięte i o zaostrzonym nadzorze: - w Trzemesznie, Gorzowie Wielkopolskim i Barczewie. Na kilkuset wychowanków przypada ponad dwa tysiące pracowników. W porównaniu z innymi zakładami poprawczymi w kraju, zakład w Barczewie wzbudził najwięcej kontrowersji. Tylko w 2000 roku państwo zapłaciło za jednego młodocianego przestępcę 19,4 tys. złotych miesięcznie. - To dlatego, że dwa lata temu przeprowadziliśmy gruntowny remont budynku - uważa dyrektorka zakładu. Wprawdzie rok później koszty były już niższe, ale czy 14,8 tys. złotych to wciąż nie przesada? - Rozumiem, że praca w poprawczaku wymaga poświęcenia, ale to już nie są pieniądze, to są fortuny - mówi Zofia Wesołowska, dyrektorka domu dziecka nr 1 w Kielcach. NIK ustaliła, że 70 procent pieniędzy barczewska placówka wydaje na zatrudnienie pracowników. Co więcej, pracownicy ci mają najwięcej godzin nadliczbowych. Dwa lata temu niektórzy z wychowawców mieli o prawie 85 godzin więcej niż powinni. - To dlatego, że to bardzo specyficzny zakład, wymagający całodobowej opieki. Mamy dyżury dzienne i nocne, cały czas ktoś czuwa nad wychowankami, obserwuje ich przez kamery albo chodzi po korytarzach. Nie możemy pozwolić sobie na najmniejsze ryzyko czy popuszczenie pasa, bo może się to źle skończyć - tłumaczy Irena Mysakowska. - Poza tym większość z nas pracuje na etatach nauczycielskich z niewielkim dodatkiem za pracę w trudnych warunkach. Nie mamy nawet takich wakacji jak pedagodzy, a jedynie prawo do urlopu. Nikt z nas nie pracuje więc dla majątku. - Cały czas musimy być czujni, ponieważ jedyną naszą obroną są słowa i ręce. Nie mamy żadnej broni, a wychowankowie w każdej chwili mogą zareagować irracjonalnie - dodaje jeden ze strażników. Symboliczne kieszonkowe Przestępcy z Barczewa nie mogą narzekać na nudę. Pobudka o szóstej - gimnastyka, poranna toaleta i apel. Potem śniadanie w przytulnej stołówce w różowych odcieniach. Stawka żywieniowa wynosi 6,80 zł, tyle samo co w domach dziecka. W szkole przeplatanej na zmianę z warsztatami mają możliwość wyuczenia się zawodu stolarza, ślusarza i robotnika budowlanego. Po zajęciach i obiedzie spędzają kilka godzin w pracowni komputerowej, grają w piłkę halową na świeżo wyremontowanej przez siebie sali gimnastycznej albo "pakują" na siłowni. Zofia Wesołowska, dyrektorka domu dziecka nr 1 w Kielcach: - W naszej placówce przebywa obecnie 37 dzieci. Najmłodsze nie skończyło jeszcze miesiąca, najstarsze ma 20 lat. Nie jest nam lekko, o remontach i wyposażeniu domu możemy zapomnieć, chyba że uda nam się pozyskać jakichś sponsorów. Ale z tym też jest coraz trudniej. Utrzymanie jednego dziecka kosztuje u nas około 2,4 zł, stawka żywieniowa - niewiele ponad sześć złotych. - Resocjalizacja nie polega na ciągłym karaniu. Najważniejsze, to zmobilizować tych chłopców do zmiany myślenia. Oni wszystko chcieliby już, natychmiast. My uczymy ich, że najpierw trzeba na coś zapracować - mówi jeden z wychowawców. - Większość z nich jest w złym stanie psychicznym, my musimy robić im za matkę, ojca i terapeutę. Organizujemy im różne konkursy - na temat wiedzy o AIDS, ekologii czy historii. Każdy dostaje też kieszonkowe. Najmniej grzeczny - 17 zł miesięcznie, a w miarę grzeczny - nawet 30 zł. - Chodzi bardziej o motywację, umiejętność gospodarowania pieniędzmi niż o jakąś nagrodę. Bo są to kwoty symboliczne - dodaje Irena Mysakowska. - Sieroty w domach dziecka nie dostają kieszonkowego albo ledwie kilka złotych raz na dwa miesiące, a tu daje się pieniądze bandytom. Za co? Za to, że przez kilka minut nie powiedzą k...?! - mieszkańcy Barczewa są oburzeni. - Zazwyczaj nie dajemy naszym dzieciom kieszonkowego, bo nie starczyłoby wówczas na podstawowe potrzeby - jedzenie, podręczniki i zimowe ubranie - wzdycha dyrektorka domu dziecka w Lublinie. - Nie ukrywam, że byłoby to pewnym dowartościowaniem dzieci, które w życiu nie miały nic swojego. Ale rzeczywistość nie daje nam takich możliwości. System nagradzania młodocianych przestępców podważył również NIK. "Generalnie preferowano nagradzanie, a nie karanie. W 2001 roku udzielono w sumie 8382 różne nagrody, zaś kar wymierzono ponad pięciokrotnie mniej - 1640. Na jednego wychowanka średnio przypadało 12 nagród, zaś kar pięć razy mniej. Bardzo często korzystano z nagród, które wychowankowie uznawali za szczególnie korzystne dla siebie, tj. nagrody rzeczowe, podwyższenie kieszonkowego, przepustki, urlopy" - czytamy w raporcie Izby. Różnica charakterów Najwyższa Izba Kontroli w pierwszym półroczu przeprowadziła kontrolę w 16 placówkach resocjalizacyjnych (połowie funkcjonujących w kraju). Kontrola miała wykazać, jakie warunki istnieją w zakładach poprawczych oraz jaki procent nieletnich wraca do normalnego życia. Niestety, zarówno jakość, jak i skuteczność sprawowanego nadzoru, w tym oddziaływania wychowawczego, resocjalizacyjnego i terapeutycznego była niska. "Nie sprawdziły się liberalne metody wychowawcze polegające głównie na nagradzaniu, w tym nagrodami uznawanymi przez nieletnich za szczególnie korzystne, tj. podwyższenie kieszonkowego, nagrody rzeczowe, urlopy i przepustki" - czytamy w raporcie. W niemal wszystkich sprawdzanych zakładach doszło do przypadków ucieczek, bójek, napadów na wychowawców, samookaleczania się (np. wyrywania żył) i prób samobójczych. Jeszcze gorszy efekt dawało wypuszczanie pozornie grzecznych wychowanków na przepustki. W 90 proc. przypadków, podczas pobytu poza poprawczakiem zaczynali kraść, gwałcić i wymuszać haracze. Kilkudziesięciu nieletnich zostało aresztowanych. W większości placówek utrzymanie jednego wychowanka kosztowało ponad 6 tys. zł. Jak oceniła NIK, to i tak ponad dwa razy więcej niż wychowanka państwowego domu dziecka. Tylko w zakładzie w Barczewie kwota ta wyniosła 19,4 tys. zł (czyli prawie siedem razy więcej niż w domu dziecka). Skąd tak duża różnica? Zdaniem pracownika Departamentu Sądów Powszechnych Ministerstwa Sprawiedliwości po prostu z zaostrzonego charakteru zakładu w Barczewie. - To nie jest zwykły poprawczak, gdzie można wejść przez otwartą bramę - mówi pracownik departamentu. - Placówka wymaga całodobowej ochrony i monitoringu. - Mogłoby się wydawać, że jeśli już zakład w Barczewie potrzebuje tak dużych nakładów finansowych, to chociaż młodzi bandyci po pobycie tutaj stawaliby się innymi, lepszymi ludźmi. Tego jednak nikt nie wie, bo nikt nie interesuje się losem byłego wychowanka - zastanawia się pan Marcin. Według starych danych, zbieranych i analizowanych niegdyś przez studentów pedagogiki, skuteczność resocjalizacji w zakładach poprawczych oscyluje w granicach 20-30 procent. Widać więc, że nie jest możliwe wyprostowanie skrzywionego moralnie człowieka w czasie pobytu w poprawczaku. Resocjalizacja wymaga lat pracy i nie zawsze przynosi zamierzony efekt, ponieważ dorośli już przestępcy wolą coś ukraść i pójść do paki niż walczyć o przetrwanie. Twierdzą bowiem, że w więzieniu nauczą się prawdziwego życia. Nie ma strażników, są portierzy W zakładzie poprawczym dla dziewcząt w Zawierciu utrzymanie jednej wychowanki kosztowało, według raportu Najwyższej Izby Kontroli, 3,3 tys. zł.: Mówi Kazimierz Ptak, dyrektor zakładu: - W naszym zakładzie przebywają obecnie 64 dziewczęta w wieku od 13 do 21 lat. To stosunkowo mało, ponieważ w ubiegłym roku mieliśmy ich ponad 90, dwadzieścia więcej niż przewiduje limit. Ale jakoś sobie poradziliśmy. Poszerzyliśmy grupy szkolne z dwunastu do czternastu osób. W sypialniach też znalazło się trochę miejsca. Na wszystkie dziewczyny przypada 19 wychowawców, z kierownikiem internatu włącznie. Mimo że nasze wychowanki mają na sumieniu najcięższe przestępstwa - nie wyłączając zabójstw, w placówce nie ma strażników, a jedynie portierzy. Nie ma też monitoringu, a jedynie dyżury nocne. Na dodatek okna nie są okratowane. Ucieczki jednak się nie zdarzają, bo dziewczyny traktują pobyt w zakładzie nie jako karę, ale szansę. O każdej porze może je odwiedzić ktoś z bliskich. Zdarza się nawet, że rodzina nocuje w naszej placówce przez kilka dni. Warunki mamy dobre. Dwu- trzyosobowe sypialnie z kuchenkami i łazienkami, cztery posiłki dziennie i sporo zajęć pozaszkolnych. Przyuczamy dziewczyny do pracy w krawiectwie, gastronomii i dziergactwie. Dajemy im wszystko, co tylko możemy. Nie mogę liczyć na dodatkowe pieniądze z Ministerstwa Sprawiedliwości, więc gospodaruję tym, co mam.

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się
INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,2643699646 sekund.