VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 29 marca 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 44 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

"Wpierdol" całodobowo Artykuł z "NIE" URBANA 4.02.2003 Autor : swiadczenia
Przestępstwa Wpierdol całodobowoSerdeczne pozdrowienia ze stolicy zasyła Piotrek z kolegami.

Szare czteropiętrowe bloki, odrapane drzwi i nieczynne domofony. Tak wygląda większość budynków wzdłuż ulicy Olbrachta na warszawskiej Woli. Tak wygląda prawie cała stolica, ale nie ta telewizyjna z Traktem Królewskim i "Marriottem". Tak wygląda Warszawa, w której się mieszka.

– Mnie tu nikt nie ruszy, bo wszystkich znam – mówi Piotrek 20-letni student. – Ale jak ktoś jest obcy, to niech lepiej po nocy nie łazi.

Okolica rzeczywiście nie jest zbyt przyjazna. Na jednym z bloków duży napis głosi: Wola wita. Oferujemy wpierdol 24 godziny na dobę.

– Niedawno szedłem parę minut po jedenastej koło sklepu – ciągnie Piotrek – stało tam paru kolesi, jak się później okazało moich kumpli. Już mieli mnie oklepać, ale poznali w ostatniej chwili. I oni mi mówią, że skroili przed chwilą paru studenciaków, co to z jakiejś imprezy wracali. Plecak im zabrali czy coś takiego. Tego samego wieczoru podlatują do mnie psiarskie z giwerami w łapach, a razem z nimi było jakichś dwóch kolesi. I jeden z nich mówi "to ten". Od razu wiedziałem, o co chodzi, i pomyślałem, że mam przejebane. Na szczęście ten drugi się przyjrzał i powiedział "nie ten". Puścili mnie, ale kazali spieprzać, bo stwierdzili, że to jest teraz strefa przestępstwa. Stary, tu są pierdolone slamsy. Osiedle powstało w połowie lat 60. i od tamtego czasu niewiele się zmieniło.

– Jakeśmy się sprowadzali, to tu było jedno wielkie bagno – wspomina pani Alina, która mieszka tu od samego początku. – Pamiętam, że ciężarówka z meblami zakopała się przed blokiem. Wkoło nie było nic. Do sklepu kilometr, do przystanku dwa. Teraz to jest miasto, a wtedy była wiocha, za blokiem kończyła się Warszawa.

Sprowadzili się tu głównie robotnicy i wojskowi. Zdarzali się i profesorowie, ale niewielu. Przez jakiś czas przy ulicy Pustola mieszkał nawet Ryszard Kapuściński, ale nikt już go tu nie
pamięta.

Mimo że nie jest to takie blokowisko jak Ursynów czy Bemowo – budynki są mniejsze, a okolica trochę bardziej zielona – to nawet dzisiaj można odnieść wrażenie, że Warszawa się tutaj kończy. Za blokiem pani Aliny wielkie pole. Jeszcze niedawno były na nim ogródki działkowe, ale kilka lat temu działki zlikwidowano z zamiarem budowy luksusowego osiedla. Miało tam stanąć kilka domków jednorodzinnych i parę małych bloków, wszystko grodzić miał płot, a porządku strzec kamery i ochroniarze. Plan nie wypalił. Zostało wielkie, zarośnięte chwastami pole, ogrodzone drewnianym płotem, który rozleci się lada dzień. Kilkadziesiąt metrów dalej to samo, z tą różnicą, że zza zarośli straszą dwie opuszczone hale. Budynki miały służyć do suszenia drewna. Postawiono je na początku lat 90. i od tego czasu stoją puste. Wieczorami w halach spotyka się młodzież i imprezuje. Ognisko albo grill i chlanie na umór. Czasami pojawi się policja. Gliny pomarudzą trochę nawalonym dzieciakom i jeśli wszyscy są grzeczni, czyli ich nie wyklinają, to się odczepiają i jadą dalej.

Młodzi ludzie, którzy szwendają się między blokami, to drugie pokolenie, które tu się wychowało. Ich ojcowie stoją przed sklepami i sączą jabole. Synowie i córki nie chcą skończyć tak samo, ale z braku zajęcia zaczynają naśladować rodziców. Narasta w nich frustracja. W telewizji naoglądają się bogatej warszawki, której jakoś na własne oczy nie mogą zobaczyć. Porównują to wszystko ze standardem życia swoich starych.

– Główne rozrywki to chlanie, ćpanie i napierdalanka – szczerze przyznaje wygolony, ubrany na osiedlową modłę młodzieniec napotkany przed spożywczym. – Jak nie masz kasy, to się nudzisz, a jak się nudzisz, to kombinujesz, jak się nie nudzić, czyli jak zdobyć kasę.

– Tu mieszkają dzieci robotników, dla których słowo "intelektualista" znaczy tyle, co "pedał" czy "frajer" – mówi Piotrek. – Oczywiście są też studenciaki, jak ja, ale patrzą na to miejsce z góry. Reszta zostaje tu na zawsze.

– Chciałbyś stąd zwiać? – pytam go.

– Wiesz, stary, chyba nie. Ja się urodziłem na Kasprzaka i mieszkam tu od urodzenia, wszystkich znam, z każdym piłem. Tu jest syf, ale taki dodatni, nie wiem, czy mnie rozumiesz... Tu jest trochę jak na wsi.

Piotrek zdał maturę i studiuje. Większość jego kolegów po podstawówce trafiła do zawodówek, których znaczna część nie pokończyła. Prawie wszystkie dziewczyny z jego klasy mają już kilkuletnie dzieci, niektóre nawet trójkę, z czego każde z innym ojcem.

– Stary, tutaj średnia wieku, w którym panienka zostaje matką, to 17 lat. W podstawówce chodziłem z taką jedną panną, a teraz, jak ją spotykam, to mam wrażenie, że to kompletnie inna osoba. Wygląda na pięć dych, dwójka dzieci, jedno już do szkoły poszło, cztery zęby na krzyż. Stara baba, a ma dopiero 22 lata.

Na osiedlu nie ma zbyt wielu rozrywek. Ludzie żyją tu sensacjami. Jakiś czas temu mieszkał przy Sowińskiego niejaki Alik, płatny zabójca zza wschodniej granicy. Został zastrzelony przed blokiem, gdy wyprowadzał psa. Sprawców do tej pory nie schwytano. W domu Alika znaleziono tyle materiałów wybuchowych, że mogłyby znieść z powierzchni ziemi cały blok. Osiedle było wtedy w centrum zainteresowania. Zjechali saperzy, ewakuowano cały budynek, a wszystko filmowały kamery telewizyjne. Ludzie pchali się, aby udzielić wywiadu dla TVN. Staruszki, sąsiadki gangstera, które latami nie wychodziły z domu, opowiadały, jaki to z Alika był miły człowiek, bo "dzień dobry" mówił. Kolesie z osiedla do tej pory przechwalają się, że pili z nim wódkę.

– W zeszłym roku podpieprzyli autobus z pobliskiej zajezdni – informuje Piotrek. – Tylko po to, żeby się przejechać. Nie wyrobili się na zakręcie i rozpieprzyli kilka samochodów. Uciekli. Przyjechał WOT i znowu nasze osiedle w telewizorach pokazali. Chłopaki mieli ubaw. Akcja z autobusem miała i pozytywny wydźwięk. W każdej warszawskiej zajezdni zmieniono procedury sprawdzania wjeżdżających i wyjeżdżających pojazdów.

Takie sensacje nie zdarzają się codziennie, więc nie zlikwidują nudy. Dalej ci, którzy mają jako taką kasę, przesiadują w osiedlowych knajpach albo na siłowni. Ci, którzy kasy nie mają, szwendają się bez celu, przesiadują na klatkach i sączą najtańszy browar. Czasami, bardziej z nudów niż dla szmalu, kogoś skroją z portfela albo telefonu.

Bezrobocie nie jest tu specjalne wysokie – tylko zarobki niskie. Jak już ktoś pracuje, to za 5 zł na godzinę w jednym z okolicznych hipermarketów, gdzie jest poniżany i bezwartościowy. Frustracje wyładowuje na rodzinie albo przechodniach, popada w alkoholizm, a coraz częściej w narkomanię. Ostatnio w całej Warszawie staje się popularne palenie browna.

– Spotkałem niedawno jednego kumpla z podstawówki – zwierza się Piotrek. – Ledwo go poznałem. Łapy mu się trzęsą, oczy zamglone, cały jakiś taki powyginany. Chciał papierosa, ale brakowało mu słów, żeby to powiedzieć. Stary, do jednej klasy z nim chodziłem!

Osiedlowa młodzież czuje się coraz bardziej przegrana i stara się nadrabiać miną. Młodzi faceci przechwalają się, że znają pół mafii pruszkowskiej i że na jeden ich telefon zjawi się armia zbrojnych. Agresja im imponuje. Zazdroszczą mafiosom samochodów i bogatego życia. Pociąga ich etos "chłopaków z miasta". Stają się agresywni, bo dzięki temu ktoś ich zauważa, ktoś zaczyna się ich bać. Cieszy ich to, bo daje poczucie, że są ważni. Tak naprawdę czują się przegrani. Oczywiście nikt tego po sobie nie daje poznać, to upokorzenie... Mało komu ufają, a już szczególnie politykom, którzy mówią niezrozumiałym dla nich językiem. Upraszczają więc ten język.

– Cała kasa ze STOEN-u poszła dla Kwaśniewskiego – informuje mnie Kamil, kolega Piotrka.

Osiedla przy Olbrachta nie można nazwać wyjątkowym, jest typowe dla Warszawy, a pewnie także dla pozostałych polskich miast. Prawie wszystko jest tu średnie: zarobki, jedzenie, poziom życia. Tylko wykształcenie jest zasadnicze.

– Napisz tak, żeby ludziom w Polsce uświadomić, że Warszawa to nie jest inny świat, tylko takie samo zadupie jak cały ten kraj – dodaje na koniec naszej rozmowy Piotrek.

Imiona osób występujących w artykule zostały zmienione.

Autor : Mariusz Kuczewski

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się
INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,294471979141 sekund.