VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 19 kwietnia 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 39 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Byle tylko wysiąść i odpocząć.Praca kierowców autokarów Autor : Jan1
Praca Byle tylko wysiąść Miesiąc pracy kierowcy autokaru może liczyć i pięćdziesiąt dni W polskim autokarze, który w wypadku na Węgrzech złożył się jak domek z kart, zginęło 19 osób. W Austrii, koło Linzu, dwie osoby. Ile jeszcze podobnych wieści czeka nas w wakacyjnym sezonie? Dwa autokary już podstawione na perony międzynarodowe, kilkanaście innych stoi obok na parkingu: krajowe rozklekotane pekaesy, międzynarodowe liniowce i te, które wożą grupy turystyczne tam, dokąd złapią zlecenie. Kierowcy pozbijali się w grupki po dwóch, po trzech. Palą i narzekają na robotę. Wszyscy komentują ostatnie tragiczne wypadki na Węgrzech i w Austrii. To były najlepsze autokary – Scania i DAF – prawie nowe, doświadczeni kierowcy. Pytają: hamulce mu wysiadły, pijany był, zasnął? Jak to się mogło stać? I odpowiadają: normalnie, jak się z człowieka woła roboczego robi, to tak się dzieje. Natalia Martyniuk nerwowo kręci się między grupkami kierowców, między autokarami. Oni przerywają swoje opowieści, kiedy się zbliża. Córka pani Natalii za dziesięć minut odjedzie do Paryża. – Kto tu kierowca? – pyta – Ja. Pani Natalia patrzy długo i uważnie, jakby chciała dojrzeć jego ukryte za ciemnymi okularami oczy, taksuje mężczyznę od stóp do głów. Siatkowa biała koszulka na ramiączkach, kolorowe szorciki, klapeczki, pedałówka. – No słucham – denerwuje się kierowca. – A pan to długo w tym fachu pracuje, a co to za autokar? – wypala pani Natalia. – Osiemnaście lat – burczy kierowca – pani wybaczy, zajęty jestem – znika w kabinie. – Co znaczy zajęty? Córka odciąga panią Natalię w stronę sąsiedniego autokaru. – Mamo to ten. Twarz pani Natalii łagodnieje. W kabinie mężczyzna pod krawatem, spodnie w kancik. Drugi pomaga ładować bagaże. Obok dwaj inni kierowcy komentują półgłosem: – Psychiczni się wszyscy zrobili, co jeden to gorszy, a każdy ekspert. Chodzą ludzie dookoła wozu, oglądają, macają, dziś już dwa razy tu policja była. Widziałem, jak w balonik kazali kierowcy dmuchać. Co oni myślą, że zawodowiec na bani pojedzie? Numer z krawatem Eugeniusz, też pod krawatem, spodnie też w kancik, skrupulatnie czyści plamę na jednym z foteli: – Własne, to się dba. Eugeniusz z bratem prowadzą jednoautokarową firmę przewozową. Sami są u siebie kierowcami-zmiennikami. Zimą Eugeniusz postanowił, że będzie przewoźnikiem w europejskim stylu. Bez krawata nie siada za kółko: – Kwestia prezencji to sprawa zasadnicza. Po pierwsze, ludzie się na samochodach nie znają, ale jak widzą błyszczącą maszynę i gościa pod krawatem, to nie wydziwiają. Po drugie, biura podróży nie chcą już wysyłać ludzi byle czym. Nie masz dobrego autokaru i nie nosisz krawata – wypadasz z rynku. Eugeniusz też pewnie by wypadł. W wakacje zeszłego roku raptem dostał dwa razy mniej zleceń niż zwykle. Sprzedał więc dwa stare Autosany, wziął kredyt i kupił autokar MAN – cacko, rocznik 1993, 49 miejsc, 700 tys. przebiegu, klima, barek, wideo, koncesja. Cacko kosztowało 80 tys. euro. Koszmar taki jak w Autosanie zimą, w drodze do Słowacji, nie ma szans się powtórzyć. Tego Eugeniusz nie zapomni. Wysiadło ogrzewanie, na pokładzie dzieci – jadą na narty – on sam bez brata, bo ten miał drugi kurs. Jechali bez zmienników, bo blisko i taniej. Szyba zamarzła, Eugeniusz od środka wyskrobał sobie okienko pół metra na pół metra, ale żeby wyskrobać od zewnątrz, to się musiał zatrzymywać co parę kilometrów, dzieci pozawijały się w śpiwory, puchówki i jęczą, że zimno, kiedy dojedziemy, wychowawca z mordą na Eugeniusza, żeby podstawił inny autokar. A skąd niby wziąć inny autokar? Eugeniusz prowadzi z bratem firmę przewozową od 1991 r. Dorobili się na nielegalnym transporcie ludzi do pracy w Niemczech, Belgii i Holandii. Wcześniej sam pracował na budowie w Niemczech i wie, jaki to problem dla Polaka dostać się na miejsce pracy. Berlin to nie kłopot, Rotterdam to nie problem, ale jak do dziury jakiejś Polak ma dojechać, to się stresuje, nie wie gdzie wysiąść, gdzie się przesiąść, swojego samochodu nie ma, a jak ma, to się boi, że mu po drodze stanie. O drogę nie zapyta, bo nie umie, biletu na pociąg sobie nie kupi, bo też nie wie jak, więc Eugeniusz z bratem dawali ogłoszenia do gazety i rozwozili ludzi mikrobusem, bez stresów, pod wskazany adres. Potem były dwa mikrobusy, potem trzeci, pierwszy autokar i pierwsza koncesja. Wszedł w układ z Kościołem i zaczął wozić wiernych na pielgrzymki i spotkania z papieżem. Żyła złota. Teraz nie ma lekko, trzeba spłacić nowy autokar i zarobić na następny: – Od czerwca do września muszę nabujać co miesiąc co najmniej 12 tys. km, bo potem nabujam tylko w lutym, przez resztę roku będę stał. 12 tys. to jest teoretycznie 400 km dziennie. Teoretycznie, bo to się równo nie rozkłada. Czasem wypada kurs dwie godziny po powrocie i się bierze, bo trzeba żyć. Dziś o 21 przyjechałem z Rzymu do Warszawy, pasażerowie wysiadka, my z bratem do hotelu. Jutro o 8 rano ruszamy do Paryża, we Wrocławiu dosiadają się pasażerowie, w Paryżu będziemy o 12 następnego dnia. Potem trzy dni objazdu po zamkach nad Loarą i powrót. Nabujamy jakieś 5 tys. km. Tym razem od zleceniodawcy – biura turystycznego – Eugeniusz z bratem dostaną cztery złote za kilometr, ale jeździ też za 3 zł. Tadeuszowi właściciel firmy przewozowej, w której jeździ, płaci 5 zł za godzinę. Żeby zarobić 2 tys. zł, musi przejeździć 400 godzin w miesiącu. – Żeby nawet wychodziło osiem dziennie, to jak łatwo policzyć, musiałbym jeździć pięćdziesiąt dni, a miesiąc ma 30. Więc już wiadomo, ile dziennie wyjeżdżam. Pewnie, że nie wolno, ale żyć trzeba. Średni czas pracy w tygodniu nie powinien być dłuższy niż 42 godziny. Tadeuszowi wychodzi sto. W każdym autokarze jest tachometr – urządzenie rejestrujące czas pracy kierowcy. Na Zachodzie inspekcja drogowa jak zatrzyma autokar, to zawsze skrupulatnie sprawdza tachometry. W Niemczech to robią łapanki na polskie autokary, ściągają kilka w jedno miejsce i sprawdzają wszystko przez kilka godzin, ale w Polsce nikt nic nie sprawdza. Robi się więc tak: do granicy zbiera się po różnych miastach Polski pasażerów, co zajmuje dobre dziewięć godzin jazdy. Na granicy zakłada się nową tarczę tachometru, że niby kierowcy się zmienili, i dla zachodniej inspekcji drogowej te 9 godzin nie istnieje. Na Polaków najbardziej wyczuleni są Niemcy, Austriacy i Francuzi. Andrzej ma 55 lat, w zawodzie 30, i mówi, że jest wrakiem: – W moim wieku kierowca to już kaput, na ryby. Kręgosłup nie ten, oczy nie te, refleks nie ten. A refleks, jak się jedzie wiele godzin, to podstawa. Ten w Austrii to przez refleks się wywrócił. Tam się jedzie stówą jeden za drugim. Ciężarówka wcześniej zahamowała, ten przycisnął za gwałtownie, a dlaczego za gwałtownie, bo pewnie przysnął na sekundę. Numer z kopertą Andrzej boi się już jeździć, ale do emerytury musi dociągnąć. Prawdziwych badań nie przechodził od lat, nawet nie chce próbować. Ma lekarza, któremu daje kopertę. Nie on jeden. I z nim nie jest jeszcze tak źle. Ma kumpla cukrzyka, który zatrzymuje autokar i schodzi do łazienki niby na siusiu, a robi sobie zastrzyk. Właścicieli to i tak nie obchodzi. Kierowca ma jeździć. – Nikt mnie nie weźmie, jak stracę to co mam. Pracuję w małej firmie, takich jest większość. Jak się pojawia oferta na Paryż czy Rzym, właściciele zrobią wszystko, żeby dostać to zlecenie. Nie powiedzą przecież, że kierowca właśnie wrócił z trasy. Telefon, do pionu i ruszać w trasę. Bo następne zlecenie może być za miesiąc, a jak nie, to do widzenia. Następni, młodsi czekają w kolejce. Prawo jazdy zrobić dziś łatwo, zbyt łatwo. Kiedyś trzeba było 5 lat jeździć z kategorią C, żeby się w ogóle starać o D. Poza tym każdy może założyć ośrodek szkolenia, wystarczy, że ma prawo jazdy odpowiedniej kategorii, nawet jeśli nie ma żadnej praktyki. Andrzej podnosi w górę palec: – Nie problem wsiąść na autokar, byle tylko wysiąść. Numer z prysznicem Zmiennik Andrzeja, Marek: – To nie to, że się nie wraca do domu na weekend. Ja od dwóch tygodni nie wyszedłem z tego autobusu. Hotelu to ja nigdy nie widziałem. Jest pod podłogą obok kibla kuszetka i tam zmiennik śpi w drodze, a jak się stoi, to jeden na kuszetce, a drugi na siedzeniach z tyłu. Rano, zanim wsiądą pasażerowie, to na stację benzynową się jedzie wziąć prysznic, żeby człowiek nie śmierdział i wymięty nie był, żeby wyglądał jak wypoczęty. Ostatnio wracał z Berlina, był sto kilometrów od Warszawy, kiedy szef zadzwonił na komórkę, że trafiło się zlecenie do Wilna przejęte od konkurencji, im nawalił autokar i musieli się wycofać. Ma ruszać za trzy i pół godziny. Do Wilna da radę, bo to blisko – tłumaczy. Andrzej: – Po czterech dniach w autokarze wróciłem do Warszawy, to mi się kazał przespać godzinę i o 9 skoczyć, tak powiedział – skoczyć, z pielgrzymami do Częstochowy. Wieczorem wrócisz, to w domu odeśpisz. Jesteśmy w Częstochowie, pytam ludzi, o której powrót, a oni na to, że jutro. Nawet kanapek nie miałem ze sobą. Roman Olejniczak, od 25 lat w międzynarodowym transporcie, i jego zmiennik Zbigniew Matusiak z Pekaes Bus z Warszawy zaraz ruszą do Neapolu. Jeszcze sobie dziesięć minut postoją i popalą. Zbigniewowi zebrało się na wspominki: – Kiedyś to były czasy. W Polsce wszystkiego brakowało, a człowiek mógł przywieźć dzieciom wszystko. Nie widywałem ich czasem nawet jak byłem w Polsce, bo nie było czasu do domu zajrzeć, bo następny kurs. Ale było warto, bo diety to był majątek, a teraz... – Nie, no w porównaniu z innymi to nie mamy źle. Odpoczywamy 8 godzin na dobę. Do domu możemy zajrzeć – przerywa mu Roman. – A w domu kierowca musi mieć poukładane. Kiedy człowiek jedzie w trasę, to musi myśleć o trasie, skupić się, a nie denerwować, że w domu czeka go awantura i wyrzuty. I pasażerów trzeba uspokoić. Łagodzenie konfliktów to, bracie, podstawa pracy kierowcy – rzuca sentencjonalnie. – Stres przed wyjazdem ich zżera i już w czasie pakowania bagażu mają pretensje do wszystkich. Zarzucam więc nerwusom jakiś temat na następne kilka godzin jazdy. Mam taką książkę, mój osobisty bestseller: „Jak zdobywać przyjaciół”. Numer z „Titanikiem” Marcin i Mirek są z Trójmiasta, pracują dla firmy Lorek z Bremy. Marcin w zawodzie od 1977 r. Dowcipny, optymistyczny, człowiek z charakterem. Czasem myśli, żeby rzucić to prawo jazdy w cholerę. Teraz ruszają do Niemiec, na autostradę. Marcin nienawidzi autostrad: – Jest monotonna, prosta i nawet się człowiek nie zorientuje, kiedy mu oko ucieknie. Pani Natalia nic z rozmów kierowców nie usłyszała. Ten w krawacie i spodniach w kancik powiedział jej o swoim autokarze Scania: – Szanowna pani, to jest arystokrata wśród autokarów, technologia kosmiczna. ABS, ASR. Serwis na całym świecie, ja się do niego nie dotykam. Nie wolno mi nawet. Dzwonię i w ciągu półgodziny jest ekipa. Pasażerowie rozsiedli się wygodnie. Zaraz będą napoje z barku i „Titanic” na wideo. Wyraźnie uspokojona pani Natalia pomachała jeszcze córce na do widzenia.
Ocena

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się
INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,30332493782 sekund.