|
|
|
Robert Łabuzek
+48501700846
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila. |
|
Na stronie przebywa obecnie....
|
|
|
| |
Gotówka do ręki, raty płać w domuBrytyjska firma udziela Polakom pożyczek bez wielu formalności
Wanda Brzezińska, właścicielka sklepu warzywnego na warszawskiej Pradze niedawno wzięła 3 tys. zł na rok. Pożyczyła pieniądze w Providencie już po raz dziewiąty. Nie odstraszają jej wysokie koszty. Co tydzień spłaca po 100,20 zł, by po 52 tygodniach zwrócić w sumie ponad 5,2 tys. złotych.
- Zdobycie pieniędzy jest dla mnie ważniejsze niż wysokość oprocentowania - podkreśla właścicielka warzywniaka, która często pilnie potrzebuje gotówki na zakup towaru do sklepu. Choć ma konta w dwóch bankach, w żadnym nigdy nie dostała kredytu tak szybko jak w Providencie.
Firma ta, należąca do brytyjskiej grupy Provident Financial, podbiła polski rynek pożyczek dla klientów, którzy nie mogą liczyć na kredyty bankowe. W roku 2001 Provident pożyczył w Polsce w sumie prawie 1 mld zł, a liczba jego liczba klientów wzrosła o ponad 60 procent.
- To sukces - zapewnia Anna Kącka, dyrektor ds. komunikacji w Provident Polska. Miniony rok przyniósł także pierwszy zysk - 40 mln zł brutto.
Liczba klientów Providentu (ponad 800 tys. osób) robi wrażenie. Mniej ma ich kilka dużych banków detalicznych. W BGŻ konta osobiste pod koniec roku 2001 miało 460 tys. osób, a w Kredyt Banku - 340 tysięcy.
Polska była pierwszym krajem poza rynkiem brytyjskim, w którym Provident zainwestował. Początki firmy sięgają roku 1880, kiedy Joshua Waddilove, właściciel sklepu z towarami kolonialnymi, wpadł na pomysł udzielania kredytów stałym klientom.
W roku 1962 firma stała się spółką publiczną, notowaną na londyńskiej giełdzie. Udział Providentu w rynku brytyjskim pożyczek pozabankowych przekroczył 50 proc., a liczba klientów - ponad 2,3 mln. Zyski z działalności dały Providentowi fundusze na wejście na rynki za granicą. Poza Wlk. Brytanią i Polską firma działa w Irlandii, Czechach, RPA, na Węgrzech i Słowacji.
Provident, inaczej niż banki, pożycza też drobne sumy
W Polsce Provident pojawił się w roku 1997. Przeprowadzone przez firmę badania pokazały, że istnieje zapotrzebowanie na niewielkie pożyczki wśród osób, które nie mają szans na kredyt w banku. Dotyczy to kilku milionów ludzi, m.in. emerytów, osób podejmujących pierwszą pracę i tych pracujących w sektorze prywatnym za oficjalnie minimalną płacę.Ta grupa klientów nie jest atrakcyjna dla banków.
- Provident kieruje swoją ofertę do wąskiej grupy osób, które mają ograniczoną zdolność kredytową i nikłą wiedzę na temat rynku finansowego - tłumaczy Artur Szeski, analityk z CDM Pekao.
Banki nie chcą udzielać kredytów na drobne sumy, bo są one mniej zyskowne,
a wymagają tak dużego zaangażowania pracowników, jak przy dużych kwotach. Dlatego np. BPH PBK udziela kredytów tylko powyżej 2 tys. zł. Provident daje gotówkę do ręki:
od 500 zł do 5 tysięcy. Wprowadził nową formę przynoszenia pieniędzy do domu klienta
i odbierania kolejnych rat również w jego domu. Pożyczkę można wziąć na 26, 39 i 52 tygodnie. Najczęściej klienci pożyczają 1- 2 tys. złotych. Pieniądze są dostarczone najpóźniej w ciągu 48 godzin, a wstępną decyzję o wysokości pożyczki podejmuje przedstawiciel firmy w domu klienta. Formalności, co podkreślają klienci, są minimalne. Jednak koszty tych udogodnień są wysokie. Koszt pożyczki w skali roku przekracza
100 procent.
- Zdajemy sobie sprawę, że nasza oferta jest droższa niż usługi bankowe, ale po liczbie klientów widać, że jesteśmy potrzebni - mówi dyrektor Kącka.
Tak wysokie koszty to dla firmy warunek, by jej działalność była zyskowna. Udziela pożyczek na terenie całego kraju przez sieć 8 tys. przedstawicieli działających wyłącznie w miejscu zamieszkania. Znają nie tylko środowisko, z jakiego wywodzą się klienci, ale często i ich samych, więc łatwiej jest oszacować ryzyko.
Kandydat na przedstawiciela musi dostarczyć świadectwo o niekaralności i dwie referencje z poprzednich miejsc pracy. - Czasem jednak trafiają się i nieuczciwi przedstawiciele oraz nierzetelni klienci - mówi Kącka.
List od firmy windykacyjnej przekonuje do płacenia
Zdaniem Kąckiej trudno jest dziś zabezpieczyć się przed nieuczciwymi dłużnikami. Według danych NBP, w bankach średnia tzw. należności zagrożonych od osób prywatnych (czyli niespłacanych kredytów) wynosi 10,8 proc. W Providencie tylko 7,5 proc. Kącka tłumaczy dobry wynik tym, że klientów do oddawania pieniędzy motywuje osobisty kontakt z przedstawicielem.
Zdarza się oczywiście, że dłużnicy nie oddają pieniędzy. W takich przypadkach firma korzysta z usług firm windykacyjnych. Ich działania - polegające na wysyłaniu korespondencji do dłużników i informowaniu ich o możliwości wszczęcia postępowania sądowego - są zwykle skuteczne.
Sukces Providentu sprawił, że pojawiło się wiele firm działających na podobnych zasadach. Często tworzą je byli przedstawiciele Providentu. Mają one jednak zasięg lokalny. W przyszłości konkurentami Providentu będą raczej banki detaliczne, które na razie nie zabiegają o mniej zasobnych klientów.
- Taka sytuacja sprzyja wzmacnianiu się takich firm jak Provident, ale nie musi ona trwać wiecznie - mówi Szeski z CDM Pekao.
|
| |
OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP
|
|
|
|
POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2
|
|
|
|
| |
Komentarze