PAŃSTWO DAJE NA TACĘ 17.11. 2002 Niedziela [1]

Autor : gabriela Dodano: 17-11-2002 - 07:17
Religia-Kościół [2]

Pieniądze Kościoła

Finanse Kościoła w Polsce są tematem wstydliwym i trudnym, bo ciekawscy szybko oskarżani są o antyklerykalizm i inne ideologiczne dewiacje. Jednak pytać i dowiadywać się przecież należy, ponieważ olbrzymia część tych pieniędzy płynie do Kościoła od państwa – czyli od nas wszystkich. Ile konkretnie? I na co?
Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z 1989 r. mówi, że „państwo i państwowe jednostki organizacyjne nie dotują i nie subwencjonują kościołów i innych związków wyznaniowych”.

Tymczasem państwo utrzymuje wyznaniowe szkoły wyższe, tysiącom duchownych w części lub całkowicie opłaca składki na ubezpieczenia społeczne, wzięło na siebie koszty nauki religii w szkołach i przedszkolach, łoży na posługę duszpasterską w wojsku, konserwację i remonty zabytków sakralnych, działalność charytatywną i oświatową prowadzoną przez kościelne instytucje.

Państwo rezygnuje też z niektórych należności podatkowych i celnych. Z budżetu państwa i samorządów na działalność instytucji kościelnych płyną zatem grube miliony złotych.

Ustawodawca przyjmując generalną zasadę o niefinansowaniu działalności kościołów, w art. 10 ustawy z 1989 r. dopuścił od niej wyjątki, zastrzegając, iż muszą one być regulowane przez ustawy lub przepisy wydane na ich podstawie. Lista wyjątków jest wyjątkowo długa.

Są zatem ustawy o Funduszu Kościelnym, o finansowaniu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego czy Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Jest też konkordat i ustawy regulujące stosunki między państwem i kościołami zarejestrowanymi w Polsce. Są dziesiątki innych przepisów, wywierających ogromny wpływ na finansowanie działalności kościelnej, zawartymi choćby w ustawach podatkowych. Są przepisy pozwalające instytucjom wyznaniowym ubiegać się o środki na działalność na zasadzie równości z instytucjami państwowymi i organizacjami pozarządowymi. Środki dosyć łatwo udaje się też zdobyć, korzystając z dojścia do urzędnika czy radnych albo nawet z przychylności ekipy rządowej będącej akurat u władzy.

Jaka może być zatem skala finansowania ze środków publicznych działalności kościołów i związków wyznaniowych?
Nie powiemy, bo nie wiemy

– Z uwagi na skomplikowany charakter tematu jak i jego drażliwość unikają go ekonomiści i specjaliści od polityki wyznaniowej – wyjaśnia prof. Jerzy Wisłocki, historyk ustroju państwa i były ekspert komisji sejmowej pracującej nad konkordatem, który ostrzegał wówczas, że jego zapisy spowodują, że Kościół w państwie znajdzie swego największego sponsora.

Kościół katolicki już od dziesięciu lat zapowiada ujawnienie stanu swoich finansów. Wielokrotnie mówił o tym bp Tadeusz Pieronek, a także „główny księgowy” episkopatu ks. Jan Drob. W 1999 r. na konferencji w Zakopanem opowiedziała się za tym większość biskupów. Jednak ciągle kończy się na zapowiedziach. Poufna jest nie tylko całość finansów Kościoła, ale też to, co jego agendy otrzymują w ramach publicznych dotacji. – Nie widzę żadnego interesu Kościoła w tym, aby było to tajemnicą – tłumaczy ks. Jan Drob. Po prostu Kościół nie jest w stanie tego policzyć.

Tajemnicą okryte są też finanse Kościoła prawosławnego. Największą otwartość wykazuje tu Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP (ok. 88 tys. wiernych), który, jak na polskie standardy, ma dość przejrzysty system finansów. Wewnętrzne przepisy umożliwiają członkom Kościoła udział w prowadzeniu gospodarki finansowej i wgląd w finanse kościelne, niemniej, zbiorcze dane o finansach nie były dotąd publikowane.

Ok. 90 proc. wpływów Kościoła E-A pochodzi od wiernych, którzy zobowiązani są do opłacania składek w wysokości równej co najmniej 1 proc. uzyskiwanych dochodów. Dotacje od instytucji państwowych i samorządowych stanowią niewielką część przychodów.

Ks. Jan Drob, ekonom Konferencji Episkopatu Polski:
Jeśli ktoś nie potrafi odróżnić duszpasterskiej misji Kościoła od misji społecznej, to dla niego państwowa czy samorządowa dotacja dla szkoły, która ma w nazwie słowo katolicka, na schronisko Brata Alberta czy zakonny dom dla starców zawsze będzie dotacją na Kościół, a nie dotacją na naukę dzieci w takiej szkole, na zupę dla bezdomnych czy na tych, którymi już tylko siostry zakonne chcą i potrafią się opiekować. Społeczną służbę Kościół sprawuje od wieków. Dziś zadania te zlecane są najczęściej po wygraniu konkursu i z każdego publicznego grosza musimy się rozliczyć. Nie widzę żadnego interesu Kościoła w tym, aby takie dotacje miały być tajemnicą. I nie można mieć pretensji do Kościoła o brak takich informacji. Kościelnych osób prawnych: parafii, zakonów, placówek Caritas jest kilkanaście tysięcy. Przy tak zdecentralizowanej strukturze i zaczątkach systemu informatycznego Kościół nie jest w stanie tego policzyć. Pełne i rzetelne informacje powinni podawać dysponenci pieniędzy. A z tym już różnie bywa, jedni zbyt się tym chwalą, a inni znów się tego boją czy wstydzą.

Opowiadam się tu za pełną jawnością, choć zarazem mam też obawy, że pojawią się pomysły, aby wprowadzić scentralizowany rozdział środków i wtedy znów wrócimy do dawnego marnotrawstwa.

Fundusz Kościelny

W administracji rządowej istnieje dział „wyznania religijne”, a w MSWiA nawet departament wyznań. Ale nie znajdzie się tam zbiorczych danych o finansowaniu kościołów i związków wyznaniowych ze środków publicznych. Takiej wiedzy nie ma też Ministerstwo Finansów odpowiadające za budżet państwa. Dziś chyba tylko „Bóg raczy wiedzieć”, kto, ile i na jakie cele czerpie z publicznych źródeł. Informacje te trzymały pod korcem poprzednie władze, a obecnie rządząca koalicja też robi z nich temat tabu. Pewne pomysły na uregulowanie tych spraw miała grupa posłów i senatorów z SLD i UP. Ale kierownictwa klubów parlamentarnych nakazały im wsadzić je na dno szuflad (podobnie jak pomysł nowelizacji ustawy aborcyjnej). Lewicowej koalicji bardzo zależy na dobrych stosunkach z kościołami przed referendum unijnym.


Jeszcze najłatwiej jest zdobyć informacje o wielkości i wydatkach Funduszu Kościelnego. Został on ustanowiony na podstawie ustawy z 1950 r. o przejęciu dóbr martwej ręki jako pewnego rodzaju rekompensata dla Kościoła za znacjonalizowane nieruchomości ziemskie. Miał on być – co od początku było fikcją – zasilany dochodami z przejętych dóbr. Do dziś trwają spory, jaki wtedy państwo przejęło areał ziemi (od 90 do 150 tys. ha). Obecnie fundusz zasilany jest z budżetu państwa i korzystają z niego także inne kościoły. W 2002 r. FK z budżetu państwa otrzymał dotację w wysokości 95,7 mln zł.

Ponad 90 proc. tej kwoty trafia do ZUS na opłacenie składek z tytułu ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych dla osób duchownych. Fundusz pokrywa 80 proc. należnej składki za 18 106 duchownych katolickich (pozostałą część płacą sami zainteresowani) oraz 100 proc. składki za 4237 członków zakonów klauzurowych i misjonarzy na misjach. Reszta funduszu idzie na remonty obiektów sakralnych oraz na wspomaganie działalności charytatywnej i oświatowej.

W sumie w Polsce jest nieco ponad 60 tys. duchownych, braci i sióstr zakonnych (wszystkich wyznań). FK płaci składki za 22,3 tys. z nich. Reszta najczęściej jest na państwowych lub samorządowych etatach (katecheci, kapelani) lub prowadzi działalność gospodarczą, a składki ubezpieczeniowe płaci na ogólnych zasadach.


Cztery aniołki
Ks. Andrzej Regent z parafii w Topolnie koło Świecia przez cały rok na tacę uzbierał ledwie 20 115 zł. Jest bodajże pierwszym księdzem, który raport o stanie parafialnej kasy publikuje w Internecie. – Chcę do jawności finansowej zachęcić innych księży – mówi proboszcz. – A niedowiarkom pokazać, że nie ma tu tak wielkich tajemnic.

Jedynym źródłem parafialnych dochodów są ofiary od wiernych. Do tzw. kasy bieżącej przez cały rok trafiło 35 042 zł. Były to pieniądze z kolekt, od chorych odwiedzanych w domach, ofiary na energię elektryczną i to, co wrzucono do skarbonek. Proboszcz do parafialnej kasy wpłacił też połowę pieniędzy zebranych podczas kolędy i za wypominki – 4191 zł.

Po stronie wydatków kasa odnotowała 33 441 zł, z czego 9292 zł trafiło poza parafię (na kurię, seminarium duchowne, KUL, misje, Bazylikę Grobu Pańskiego, Stolicę Apostolską i na ofiarę dla brazylijskiej diecezji Campo Maior, gdzie kolega proboszcza jeszcze z seminarium jest biskupem).

Na potrzeby samej parafii poszło 24 499 zł (m.in. na wynagrodzenie organisty, świece, naczynia i szaty liturgiczne, na dofinansowanie kolonii Caritas, energię elektryczną, wydawnictwa religijne i materiały biurowo-administracyjne). Proboszcz ma samochód, który kupił za własne pieniądze, natomiast z kasy parafialnej ma zwrot kosztów paliwa i napraw – 3351 zł. Sam utrzymuje się z drugiej połowy wpłat zebranych podczas kolędy i wypominków oraz z opłat za obrzędy (przez rok ochrzcił ósemkę dzieci, pochował siedmiu parafian i udzielił trzech ślubów). Parafia ma także drugą kasę, remontowo-inwestycyjną, gdzie odkłada się pieniądze na renowację ławek. Jest w niej dopiero 15 005 zł, a potrzeba ok. 75 tys. zł.

– Z pieniędzmi jest coraz gorzej i aby ustabilizować finanse parafii, należałoby i w Polsce wprowadzić dobrowolny podatek kościelny na wzór włoski – uważa ks. Regent.

Dziś tylko dzięki wsparciu wojewódzkiego konserwatora zabytków można było rozpocząć renowację zabytkowej figury św. Pawła Pustelnika i czterech uskrzydlonych główek aniołków. Konserwator dał 12 tys. zł, a potrzeba ok. 340 tys. zł.


Podatki i przywileje

Podobnie wygląda z płaceniem podatku dochodowego przez duchownych. Etatowcy płacą na zasadach ogólnych, natomiast proboszczowie i wikariusze, czyli duchowni utrzymujący się z dochodów z pracy duszpasterskiej, płacą podatek w formie kwartalnego ryczałtu. Jego wysokość zależy od liczby mieszkańców parafii i od tego, czy jest to parafia wiejska czy miejska. Od proboszczów kwartalny ryczałt wynosi od 319 do 1136 zł, a od wikariuszy – od 102 do 372 zł. Taki ryczałt w 2001 r. płaciło 19 249 duchownych.
Jak podkreślają Leonard Etel i Piotr Sitniewski, autorzy przygotowanej dla posłów ekspertyzy o opodatkowaniu kościołów i osób duchownych w Polsce, wszystkie dochody kościołów objęte są podatkiem dochodowym, z tym że części z nich dotyczą zwolnienia. Nie są to szczególne przywileje, bo z podobnych korzystają też związki zawodowe, partie polityczne, wspólnoty mieszkaniowe czy ochotnicze straże pożarne. Katalog zwolnień jest spory. Od podatku przede wszystkim zwalnia się dochody przeznaczane na cele kultu religijnego, oświatowo-wychowawcze, charytatywno-opiekuńcze, rozbudowę i odbudowę kościołów, prowadzenie punktów katechetycznych, konserwację zabytków. Szkopuł w tym, że fiskus nie bardzo orientuje się w skali niektórych zwolnień, bo instytucje duchowne przy niektórych rodzajach działalności nie mają obowiązku prowadzenia dokumentacji podatkowej.

Osoby prawne (kościoły i związki wyznaniowe) w swoich zeznaniach za 2001 r. wykazały dochód wolny od podatku w wysokości 97,3 mln zł. W 2001 r. odliczenia w podatku dochodowym od osób prawnych i od osób fizycznych z tytułu darowizn na różne ważne społecznie cele wyniosły 1,8 mld zł. Nie wiadomo, ile z tej kwoty poszło na wsparcie działalności charytatywnej, ile na kult religijny, a ile na budowę dróg. Dopiero w tym roku wprowadzono obowiązek przekazywania darowizn na cele kultu religijnego czy działalność charytatywną (jeśli chce się z tego tytułu uzyskać ulgę podatkową) poprzez wpłatę środków na bankowy rachunek obdarowywanego.


Prof. Zyta Gilowska (PO), wiceprzewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych:
Wszystkie połączenia finansów publicznych i niepublicznych powinny być przejrzyste i jawne, bo tędy przechodzą naprawdę wielkie budżetowe pieniądze. Ale choć mówię o tym od lat, to niezależnie od tego, jakie byłyby siły polityczne u władzy, większego zainteresowania tą sprawą nie dostrzegam. Być może jest to wygodne.

Główną wadą polskiego systemu budżetowego są niejasne zasady udzielania dotacji celowych i konfidencjonalny system zwolnień. Udzielanie dotacji nie jest nawet porządnie skodyfikowane, brakuje elementarnego ładu terminologicznego. Finanse publiczne funkcjonują tak źle, że aby na przykład dostać kilkanaście tysięcy złotych na misję ewangelizacyjną, szuka się dojścia do samego premiera. To paranoja.

Na usunięciu tych wad powinno zależeć wszystkim, także kościołom, dla których prawda jest wartością absolutną.

Resort finansów nie zna wysokości ulg celnych uzyskanych przez kościelne osoby prawne (w pierwszej połowie lat 90. ich wartość wynosiła rocznie 8–12 mln zł), wysokości zwolnień w podatku od nieruchomości, a także zwolnień i ulg udzielonych w podatkach i opłatach lokalnych. Brakuje informacji o zbywaniu nieruchomości komunalnych na rzecz kościelnych instytucji. A często jest tak jak w podwarszawskiej Zielonce, gdzie Rada Miasta podjęła uchwałę o zbyciu parafii gruntu po cenie rynkowej i natychmiast – w kolejnym punkcie uchwały – udzieliła jej 99-procentowej bonifikaty.
Na kościelne konta wpływają też wpłaty od spółek Skarbu Państwa. Resort skarbu za 2001 r. doliczył się takich wpłat na kwotę 3,78 mln zł w gotówce i 1,06 mln zł w majątku rzeczowym. W wyniku ugody i odszkodowania za utraconą nieruchomość Archidiecezji Poznańskiej przekazano 7488 akcji Okocim SA i 60 tys. akcji Cersanit SA. Kościelnym osobom prawnym przekazano także 5384 ha gruntów z zasobu Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.

Zdaniem posłanki Małgorzaty Winiarczyk-Kossakowskiej (SLD), Kościół katolicki w ramach rewindykacji majątkowych w III RP otrzymał już większy areał gruntów, niż odebrano mu mocą wspomnianej ustawy z 1950 r. i tym samym rację bytu stracił Fundusz Kościelny. Komisja Majątkowa, rozpatrująca roszczenia o przejęte nieruchomości, w swoich szafach ma akta jeszcze ok. 300 spraw.

Katechezy i uczelnie

W większości krajów europejskich koszty nauki religii ponosi państwo. Tak jest też w Polsce. Poprzednie kierownictwo resortu edukacji twierdziło, że nie da się wyliczyć kosztów nauki religii, bo te mieszczą się w jednej kwocie oświatowej subwencji ogólnej przekazywanej samorządom. Nowemu kierownictwu udała się ta sztuka. Jeśli godzina lekcyjna (w szkołach) kosztuje ok. 40 zł, a program przewiduje w tygodniu 2 godziny nauki religii, to znając liczbę szkolnych oddziałów można oszacować koszty. Według MENiS wynoszą one ok. 560 mln zł rocznie. Do tego dochodzą koszty nauki religii w przedszkolach.

Religii uczy dziś 37 883 nauczycieli, w tym 16 856 na pełnych etatach. Przeciętne wynagrodzenie katechety kształtuje się na poziomie średniej lub poniżej średniej nauczycielskiej pensji, bo większość dopiero od niedawna weszła na ścieżkę nauczycielskiego awansu (do września 1997 r. księża uczyli religii bezpłatnie).

Z budżetu MENiS dotowane są szkoły wyższe, w tym i niektóre uczelnie wyznaniowe. Ich status jest różny. KUL to dziś uczelnia prywatna z pełnymi prawami państwowej szkoły akademickiej. Papieska Akademia Teologiczna z Krakowa, jak sama nazwa mówi, jest uczelnią papieską, a Chrześcijańska Akademia Teologiczna uczelnią państwową. Konkordat i ustawy zobowiązały państwo do utrzymywania KUL i PAT (z wyjątkiem inwestycji budowlanych). Państwo finansuje w całości ChAT. W 2002 r. na dotacje dla tych trzech uczelni MENiS przekazuje 67,5 mln zł (a także 620,7 tys. na stypendia dla studentów studiów dziennych). Resort edukacji dotuje także Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego (uczelnię państwową, w której wydziały nauk kościelnych: teologiczny, prawa kanonicznego, filozofii chrześcijańskiej i filia w Radomiu mają status kościelny) oraz państwowe uniwersytety, w których powstały wydziały teologii (Opole, Poznań, Toruń, Katowice i Olsztyn), jak również katedry teologii prawosławnej i katolickiej (Białystok).
– Dotację otrzymuje cała uczelnia i nie da się wyliczyć, jaka jej część idzie na utrzymanie wydziału teologii – twierdzi Henryk Heldt, kwestor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie teologię studiuje prawie pół tysiąca studentów, w tym 196 alumnów. Kwestor odmawia ujawnienia jakichkolwiek kosztów wiążących się z utrzymaniem Wydziału Teologicznego.

W roku akademickim 2001/2002 teologię studiowało 18 365 osób (9642 na studiach dziennych), z czego 14 530 w szkołach wyższych dotowanych z budżetu państwa. Wśród świeckich absolwentów teologii, co wynika choćby z ogłoszeń w „Naszym Dzienniku”, coraz większym problemem staje się brak pracy.

Według GUS w 2001 r. kościelne podmioty prawne (nie tylko związane z Kościołem katolickim) prowadziły 287 przedszkoli, 156 szkół podstawowych i gimnazjów, 87 liceów i 48 szkół zawodowych. Dziś, niezależnie od tego, czy jest to szkoła publiczna czy wyznaniowa, uczeń każdej z nich traktowany jest jednakowo. Na każdego przypada po ok. 2200 zł z ogólnej subwencji oświatowej. W szkołach niepublicznych płaci się jeszcze czesne. Z danych GUS wynika, że w szkołach wyznaniowych jest ono o jedną trzecią niższe niż w innych szkołach niepublicznych.

Kapelani

Zarówno były sekretarz stanu w MON Romuald Szeremietiew (AWS), jak i obecny minister obrony Jerzy Szmajdziński (SLD) uważają, że stan osobowy Ordynariatu Polowego WP jest odpowiedni do jego misji spełnianej w wojsku i zbliżony do zachodniego standardu, gdzie jeden kapelan przypada na tysiąc żołnierzy. Na utrzymanie duszpasterstw wojskowych idzie 0,1 proc budżetu MON.

W projekcie budżetu MON na 2003 r. limit etatów dla duszpasterstw wyniesie 260 i będzie zaledwie o 6 etatów niższy niż w 1998 r., kiedy w naszej armii służyło kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy więcej. Ordynariatowi Polowemu WP przypadnie – 214 etatów, Ordynariatowi Prawosławnemu WP – 30 (na jednym jest nawet adiutant prawosławnego biskupa polowego) i Ewangelickiemu Duszpasterstwu Wojskowemu – 16. Na duszpasterstwa MON w 2003 planuje wydać 15,12 mln zł (o 7,3 proc. więcej niż w 2002 r.).

– W 2002 r. wojsko miało zamrożone płace i przykręconą śrubę z wydatkami rzeczowymi: na podróże służbowe, paliwo, ogrzewanie. Ale spłaciliśmy stare długi i w przyszłym roku możemy trochę poluzować – tłumaczy wzrost wydatków gen. Marcin Krzywoszyński, szef departamentu budżetowego MON.

Średnie wynagrodzenie kapelana katolickiego wyniesie 3766 zł, prawosławnego – 4317 zł i ewangelickiego – 5530 zł. Skąd te różnice? Ordynariat Polowy WP ma ponad sto parafii i innych placówek i stąd większość kapelanów katolickich służy na niższych i przez to mniej płatnych stanowiskach. Kapelanów innych wyznań jest znacznie mniej i większość z nich to dobrze opłacani dziekani poszczególnych rodzajów wojsk, okręgów wojskowych i korpusów.

Kapelani służą także w policji – 25, Straży Granicznej – 15, Państwowej Straży Pożarnej – 12 i w Biurze Ochrony Rządu – 4. Nie brakuje ich w zakładach penitencjarnych – 249, z tym że akurat tu większość pracuje za „Bóg zapłać” – jedynie 61 bierze pensje.
Zdrowie i kultura

Jak twierdzi resortowe biuro prasowe, minister zdrowia nie ma dziś pojęcia, ilu kapelanów pracuje w szpitalach (szacuje się, że jest ich ok. 1,5 tys.). Zatrudnia ich dyrektor zespołu opieki zdrowotnej, a minister określa im jedynie widełki płacowe (od 820 do 1750 zł). Na koniec 2001 r. w rejestrach wojewodów figurowało 2420 publicznych i 11 378 niepublicznych ZOZ. Ale nie wiadomo, ile ZOZ prowadziły podmioty kościelne. Nie jest znana wartość kontraktów na świadczenie usług medycznych i opiekuńczych przez „wyznaniową” służbę zdrowia (kontrakty podpisuje oddzielnie 17 kas chorych). Kasa małopolska w 2002 r. podpisała kontrakty z zakładami opiekuńczo-leczniczymi na kwotę 31,78 mln zł. Co trzecia złotówka (10,16 mln zł) trafi do 8 zakładów prowadzonych m.in. przez Caritas, ojców kamilianów, siostry serafitki, służebniczki N.M.P. i felicjanki. Kasa ta podpisała też kontrakty o wartości 971,5 mln zł na lecznictwo szpitalne, w tym dwa z placówkami wyznaniowymi (ze szpitalem zakonu bonifratrów w Krakowie – 11,54 mln zł i szpitalem w Szczyrzycu – 2,82 mln zł). Z uwagi na to, że zlikwidowano już Krajowy Związek Kas Chorych, nie ma kto zrobić zbiorczej informacji z całej Polski.

Pieniądze przekazywane kasom chorych mają oczywiście inny charakter niż dotacje i należy je traktować odrębnie.

Środki dla kościelnych osób prawnych płyną także z resortu kultury, skąd w 2001 r. przekazano 29,4 mln zł na ochronę i konserwację zabytków sakralnych. W 2002 r. pieniędzy na ten sam cel jest już dużo mniej – 13,6 mln zł. Zabytki sakralne należą rzecz jasna do naszego wspólnego narodowego dziedzictwa. Odpowiedzialności za ich utrzymanie nie można zrzucać na biedne parafialne i klasztorne wspólnoty.

Ale resort kultury wspiera nie tylko ochronę zabytków sakralnych. W 2001 r. dotacje otrzymały m.in.: Archidiecezjalna Szkoła Organowa w Krakowie – 203 tys. zł i Salezjańska Szkoła Organowa w Szczecinie – 64,5 tys. zł, organizatorzy festiwalu Młodzi i miłość w gdańskiej Parafii Matki Boskiej Brzemiennej i Misterium Męki Pańskiej w Górce Klasztornej. Z budżetu resortu dofinansowywano wydawanie „Przeglądu Prawosławnego” i miesięcznika dominikanów „W drodze” oraz produkcję filmu „Nasz wujek – Karol Wojtyła”.

Samorządowa czarna dziura

Jeśli nie da się policzyć pieniędzy, które wydaje „góra”, tym trudniej je policzyć „na dole”, na poziomie samorządów. W sąsiadującej z Gdynią Rumii (43 tys. mieszkańców) władze w 1994 r. przekazały Caritas Archidiecezji Gdańskiej dwie nieruchomości, siostrom salezjankom zaś niezabudowane działki o powierzchni 7819 m kw. Siostry miały wznieść przedszkole oraz szkołę dla dziewcząt. Ale choć minęło już 8 lat, to inwestycja jest na etapie ław fundamentowych.
W Rumii jest też liceum i gimnazjum prowadzone przez salezjanów. Gmina przekazuje szkole należną część subwencji oświatowej. Salezjanie budują obecnie nową szkołę z salą gimnastyczną. Gmina obiecywała niegdyś salezjanom, że do szkoły, która ma kosztować 10 mln zł, dołoży 2 mln, ale weszły nowe rygorystyczne przepisy i w rezultacie budowa postępuje wolniej.

Władze Rumii starają się w innej formie zrekompensować salezjanom niespełnione obietnice. Samorządowy budżet wsparł też parafialne oddziały Akcji Katolickiej, Caritas Archidiecezji Gdańskiej, Stowarzyszenie Śpiewacze pod wezwaniem św. Cecylii oraz parafialną orkiestrę dętą.

Ekstradojścia

W ostatnim roku zasiadania ewangelika prof. Jerzego Buzka w fotelu premiera z rezerwy ogólnej budżetu państwa, z której finansowano m.in. polski kontyngent wojskowy w Macedonii, pomoc dla powodzian i pogorzelców, walkę z BSE i pryszczycą, na mocy zarządzenia prezesa Rady Ministrów 253 tys. zł trafiło do Liceum Ogólnokształcącego Ewangelickiego Towarzystwa Edukacyjnego w Gliwicach (gdzie był okręg wyborczy premiera). Z rządowych zaskórniaków spłacono także zadłużenie szkoły muzycznej wobec Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bielsku-Białej oraz dofinansowano remont w parafii ewangelickiej w Suwałkach i Tydzień Ewangelizacyjny w Dzięgielowie (to dodatkowe 381 tys. zł). Zapewne pieniądze te rzeczywiście były tam potrzebne, ale czy trzeba było o nie zabiegać aż u samego premiera? – Środki te przekazano na podstawie powszechnie obowiązujących przepisów. W każdym przypadku parafie zwracały się do właściwych miejscowo lub przedmiotowo władz – zapewnia Ewa Śliwka, dyrektor sekretariatu Konsystorza Kościoła E-A.

Rachunek zbiorczy

Jeśli nawet pobieżnie zsumujemy kwoty dotacji, zwolnień, kosztów utrzymania, to wyjdzie, że ze źródeł publicznych na rzecz kościołów i związków wyznaniowych przechodzi co roku ok. 1–1,5 mld zł. Większość tych pieniędzy instytucje te nie wydają na siebie, a na działalność na rzecz lokalnych społeczności, często na taką, której nikt inny nie chce prowadzić. Ale to nie zwalnia od jawności i przejrzystości w finansach.

Bez tego całkowitym niewypałem albo, co gorsza, nowym sposobem prania pieniędzy mogą się okazać rozwiązania proponowane w projekcie ustawy o pożytku publicznym i wolontariacie, dopuszczające, aby podatnik mógł 1 proc. swojego dochodu przekazać na rzecz organizacji (także kościelnej), która uzyska status pożytku publicznego. Ten jeden procent to dziś ok. 310 mln zł. Obywatel ma prawo wiedzieć, do kogo i na jaki cel trafią te pieniądze.

Chodzi o to, by brak informacji nie stawał się źródłem podejrzeń, nieufności, a także by nie stwarzał możliwości rzeczywistych nadużyć.












Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [3]
Links
  [1] http://www.bhpekspert.pl/index.php?name=News&file=article&sid=292
  [2] http://www.bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=&topic=64
  [3] http://www.bhpekspert.pl/user.php