Przestrzeganie prawa ID56

(998 wszystkich słów w tym tekście.)
(6619 raz(y) oglądano.)  Strona gotowa do druku [1]
Przestrzeganie prawa ,ale nie przez wszystkich Biznesmen spod Ciechocinka przejechał na wiejskiej szosie studentkę. Mieszkańcy wsi mówili: ukręcą łeb tej sprawie. Nasz reporter wykrył, że już ukręcają. Proces Janusza Ceglewskiego, znanej postaci w Ciechocinku, zaczął się wczoraj. Z aktu oskarżenia wynika, że w chwili tragedii biznesmen jechał drogą między wioskami z dozwoloną prędkością. Według naszych ustaleń - był w obrębie wsi i pędził dwa razy za szybko. Ale drogę hamowania mierzył znajomy policjant, w trakcie śledztwa ktoś przestawił znaki drogowe, a prokurator udał, że tego wszystkiego nie zauważył.
Znajomy mierzy ślady Jest 2 lipca 2001, sucho, ciepło. Ewa Lewandowska, mieszkanka podwłocławskiej Nieszawy i studentka toruńskiego UMK, jedzie rowerem do domu. Wraca od krawcowej - wkrótce ślub. Ok. godz. 13 dojeżdża do skrzyżowania w miejscowości Raciążek. Za nią jedzie traktor, za traktorem passat Ceglewskiego. Ewa skręca w lewo. W tym samym czasie passat wyprzedza traktorzystę, choć na skrzyżowaniach nie wolno wyprzedzać. Uderza w Ewę, jak się później okazało, śmiertelnie - dziewczyna zmarła w szpitalu, dokąd przetransportowano ją śmigłowcem.
Zbiegli się ludzie. Według świadków, których zeznania spisywał narzeczony Ewy Krzysztof Hołtyn, biznesmen z komórki zadzwonił na policję do Ciechocinka. Choć do tak poważnego wypadku powinni przyjechać funkcjonariusze z powiatu w Aleksandrowie Kujawskim, to pierwszy zjawił się sierżant Artur P. z Ciechocinka. Policjant i Ceglewski są na "ty". Przywitali się uściskiem dłoni, chwilę rozmawiali. Prędkość, z jaką kierowca uderzył w rower, obliczył biegły z PZMot, który nie pojechał do Raciążka, ale zdał się na pomiar śladów hamowania wykonany przez sierżanta Artura P., któremu wyszło 38 m. Na tej podstawie (im dłuższe ślady, tym większa prędkość) biegły napisał: "W chwili rozpoczęcia reakcji na zaistniałą sytuację prędkość wynosiła ok. 88 km/godz., a w chwili zderzenia z rowerzystką ok. 60 km". Hołtyn: - Nieprawda! Ślady były długie na 54 m, obliczyłem w obecności rodziny Ewy i kolegi policjanta. To znaczyłoby, że Ceglewski jechał ponad 120 km/godz. Hołtyn: - Jak pomierzyłem, to chciałem zajrzeć do akt sprawy i zobaczyć, czy tyle samo obliczył sierżant P. Ale mnie przegonili z komendy, bo nie jestem stroną w sprawie. Poszedłem z rodzicami Ewy, wtedy P. skłamał, że teczka leży w prokuraturze. Pojechaliśmy do prokuratury, tam akt nie było. W końcu za czwartym razem pokazali nam dokumentację. Po czasie domyśliłem się, o co chodziło - żeby ślady hamowania zostały wytarte przez jeżdżące samochody i by nie można było powtórzyć pomiaru. Znaki drogowe przenoszą się
We wrześniu ub.r. pracownicy Powiatowego Zarządu Dróg w Aleksandrowie przestawili znak - białą tablicę z nazwą Raciążka oznaczającą teren zabudowany. Przed kraksą punkt, gdzie zginęła Ewa, znajdował się w granicach administracyjnych Raciążka i dozwolona tam była prędkość do 60 km/godz. Dwa miesiące później, po przesunięciu tablic, miejsce wypadku znalazło się za wsią i można tam było jeździć 90 km/godz. - Dlaczego to zrobiliście? - spytałem Zofię Szczepańską z PZD. - Bo jesteśmy zarządcą drogi. - To znaczy, że możecie dowolnie ustalać sobie granice wsi? - No, aż tak to nie. Musi być powołana komisja z policji i starostwa. - A była komisja? - Nie było. - Czy zmiana znaków nie jest próbą uratowania przed więzieniem Janusza Ceglewskiego? - Nie wiem, o czym pan mówi. Miejsce tragedii wędruje za wieś Mimo że przesunięcie tablic nastąpiło dwa miesiące po wypadku, akt oskarżenia jest sformułowany tak, jakby wypadek nastąpił już po przesunięciu znaków. Prokurator Sławomir Dryzner oskarżył Ceglewskiego o spowodowanie wypadku "na drodze Raciążek - Raciążek Pole". Z aktu oskarżenia wynika więc, że biznesmen jechał drogą między wioskami z dozwoloną prędkością. Prokurator kompletnie zlekceważył, że w opinii PZMot określającej prędkość oskarżonego na "ok. 88 km/godz." jest napisane, iż do tragedii doszło "na ulicy Szkolnej w miejscowości Raciążek". Za to w listopadzie, po zamianie znaków, zapytał biegłego z PZMot, czy w miejscu wypadku jest "znak drogowy ograniczający prędkość". Biegły "podczas przeprowadzonych w dniu 26 listopada oględzin" stwierdził, że znaku nie ma. Prokurator Dryzner, pytany przeze mnie, dlaczego wbrew faktom opisuje miejsce śmierci Ewy jako szosę między wioskami, a nie teren zabudowany, stwierdził: - Nie mogę komentować materiału dowodowego przed końcem procesu. - Nie uważa pan, że akt oskarżenia powinien zostać zmieniony? - spytałem Artura Kołodziejskiego, szefa aleksandrowskiej prokuratury, i opowiedziałem mu o znakach. - Nie wykluczam. - Sędziowie, z którymi rozmawiałem, uważają, że przy tak sformułowanym akcie oskarżenia Cegłowskiemu grozi najwyżej wyrok w zawieszeniu. Gdyby przyjęto, że do wypadku doszło na terenie zabudowanym, mógłby trafić za kratki. Kołodziejski: - To oczywiste, że ilość zarzutów ma wpływ na wysokość kary.
- Gdzie potrącił pan dziewczynę? W Raciążku, czy za wsią? - spytałem samego Ceglewskiego. - Nie będę z panem rozmawiał - odparł biznesmen. Winna rowerzystka? Dwa miesiące temu komendant wojewódzki kujawsko-pomorskiej policji odwołał komendanta powiatowego z Aleksandrowa Jana Dobrowolskiego. Jak dowiedziałem się nieoficjalnie - m.in. za nieprawidłowości w sprawie Ceglewskiego. Oficjalnie za "sposób, w jaki Dobrowolski kierował komendą". Wczoraj, na pierwszej rozprawie, oskarżony odmówił składania wyjaśnień i stwierdził, że nie przyznaje się do winy. Broniący Ceglewskiego adwokat zasugerował, że odpowiedzialność za wypadek może ponosić rowerzystka, która skręciła ostro, a do tego nie sygnalizowała manewru ręką. W chwili tragedii prócz Ceglewskiego i jego ofiary na drodze był tylko traktorzysta, mieszkaniec tej samej wsi. Podczas śledztwa stwierdził, że nie wie, czy rowerzystka wyciągnęła lewą rękę, zanim skręciła. Najbliższe posiedzenie sądu w procesie Ceglewskiego - w sierpniu. Kim jest Ceglewski Janusz Ceglewski w niespełna dwunastotysięcznym Ciechocinku to ważna i znana figura. Założył Radio Las Vegas (kilka tygodni temu rozgłośnia zmieniła nazwę na Radio Bravo, a Ceglewski odsprzedał swoje udziały), stowarzyszenie Razem dla Ciechocinka, które do rady miejskiej wprowadziło 14 radnych, wymyślił z piosenkarką Grażyną Świtałą festiwal dzieci i młodzieży specjalnej troski "Naprawdę czeka ktoś" kilka lat z rzędu transmitowany przez TVP. Władze miasta mówią o nim w samych superlatywach: - Człowiek z inicjatywą, pomysłami, dynamiczny i szalony, doskonały organizator.
Mieszka w Raciążku, kilka kilometrów od Ciechocinka. Ma wykształcenie techniczne, ale nie pracował w zawodzie - szefował w ośrodku kultury, kompleksie restauracji i hoteli Amazonka w Ciechocinku. Na początku lat 90. założył polsko-szwedzką firmę, która przejęła od miasta w dzierżawę ciechocińskie kawiarnie Bristol i Promień, pijalnię wód mineralnych, muszlę koncertową. Marzyło mu się zrobienie z Ciechocinka polskiego Las Vegas. Interes nie wypalił, szwedzki kontrahent się wycofał, Ceglewski też sprzedał swoje udziały w rozrywkowym biznesie.
  
[ Powrót do WYPADKI I ZDARZENIA ŚMIERTELNE [2] | Spis sekcji [3] ]

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [4]
Links
  [1] http://www.bhpekspert.pl/index.php?name=Sections&req=viewarticle&artid=52&allpages=1&theme=Printer
  [2] http://www.bhpekspert.pl/index.php?name=Sections&req=listarticles&secid=5
  [3] http://www.bhpekspert.pl/index.php?name=Sections
  [4] http://www.bhpekspert.pl/user.php