|
|
|
Robert Łabuzek
+48501700846
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila. |
|
Na stronie przebywa obecnie....
|
|
|
| | Temat: GospodarkaTeksty opublikowane w tym temacie.
Autor : God _DNIA 13-01-2007 - 11:17 | 9978 raz(y) oglądano.
|
Ekonomia
: Złote Tarasy zatkają centrum
|
|
|
Złote Tarasy w Warszawie zatkają centrum ?
Handlowo-rozrywkowy moloch otworzy swoje podwoje 7 lutego 2006
Już w lutym 2006 otwarcie handlowego giganta obok Dworca Centralnego i Pałacu Kultury. Specjaliści od komunikacji zapowiadają ogromne korki. Władze miasta nie mają pojęcia, jak zaradzić paraliżowi Śródmieścia
|
|
|
Autor : prawo _DNIA 27-02-2004 - 10:31 | 7128 raz(y) oglądano.
|
Gospodarka
: LNM - PHS.Poufna Umowa.
|
|
|
Co mówi poufna umowa sprzedaży Polskich Hut Stali hindusko-brytyjskiemu LNM Holdings?
Kupujący zobowiązuje się (...) spowodować i zapewnić dokonanie inwestycji w majątek trwały spółki na kwotę nie mniejszą niż równowartość w euro 2.400.000.000 (słownie dwa miliardy czterysta milionów złotych) obliczonej według średniego kursu wymiany NBP w dniu zamknięcia transakcji - to zdanie znalazło się w umowie dotyczącej prywatyzacji Polskich Hut Stali, już dawno okrzykniętej jako jedna z największych prywatyzacji w ostatniej dekadzie.
|
|
|
Autor : kierowcy _DNIA 20-02-2004 - 10:24 | 5941 raz(y) oglądano.
|
Gospodarka
: Będzie pakiet socjalny w PHS
|
|
|
Polskie Huty Stali
Związki porozumiały się z inwestorem
Będzie pakiet socjalny
Związki zawodowe Polskich Hut Stali (PHS) doszły do porozumienia z inwestorem w spółce - grupą LNM - w sprawie pakietu socjalnego. Negocjacje toczyły się od połowy września 2003 r. Pakiet będzie kosztował ok. 70 mln zł.
|
|
|
Autor : kierowcy _DNIA 20-02-2004 - 10:19 | 6005 raz(y) oglądano.
|
Gospodarka
: LNM żąda drastycznego obniżenia cen
|
|
|
LNM żąda drastycznego obniżenia cen
Materiały ogniotrwałe
Obniżenie cen o 40 - 45 procent albo zerwanie współpracy: tak brzmi ultimatum Grupy LNM, nowego właściciela Polskich Hut Stali, skierowane do dostawców - producentów materiałów ogniotrwałych. Jego spełnienie oznacza dla wielu z nich upadłość.
|
|
|
Autor : bhpekspert _DNIA 28-10-2003 - 14:23 | 5825 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Polskie Huty Stali sprzedane
|
|
|
Koncern Polskie Huty Stali, w którego skład wchodzi Huta Sendzimira, został sprzedany przez Ministerstwo Skarbu międzynarodowemu holdingowi LNM.
|
|
|
Autor : Roman _DNIA 06-04-2003 - 08:10 | 8315 raz(y) oglądano.
|
Afery
: Nową Polskę budować będą Niemcy z niemieckiego cementu ?
|
|
|
Pracownicy krajowych cementowni zastanawiają się, jakiż to narodowy interes każe polskim politykom nakręcać koniunkturę akurat u Aleksandra Łukaszenki.
|
|
|
Autor : Roman _DNIA 06-04-2003 - 08:01 | 7402 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Budowlane materiały,firmy-Sprzedać się obcym. art nr 576
|
|
|
Zamiast się jednoczyć, producenci czekają na lepsze czasy. Mogą ich nie doczekać.Sprzedać się obcym! - oto marzenie Adama, ponad 40-letniego pracownika oświęcimskiego Ecobetu, jednego z największych producentów betonu komórkowego w południowej Polsce.
|
|
|
Autor : inspekcjapracy _DNIA 20-02-2003 - 06:38 | 4878 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: KOSZYCE nowego mostu nie ma kto oświetlać 20.02.2003
|
|
|
KOSZYCE
Ciemno na moście
|
|
|
Autor : oswiata _DNIA 18-02-2003 - 06:02 | 5879 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Wszyscy ludzie prezydentów
|
|
|
Wydawało się do niedawna, że strefy wpływów w polskiej gospodarce zostały podzielone. Najbogatsi Polacy, Jan Kulczyk i
|
|
|
Autor : nowykodeks _DNIA 10-01-2003 - 05:47 | 5897 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Wolność, równość, frajerstwo 10.01.2003
|
|
|
ZBIGNIEW BARTUŚ
Wolność, równość, frajerstwo
|
|
|
Autor : kodeks _DNIA 29-12-2002 - 00:05 | 4007 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Pożegnanie z Przedsiębiorstwem Materiałów Ogniotrwałych S.A 28.12.2002
|
|
|
Pożegnanie z materiałami ogniotrwałymi.Artykuł zamieszczony w Gazecie Nowohuckiej, dodatku do Gazety Krakowskiej.Autor Jerzy Pałosz
250 pracowników musi odejść
Pożegnanie z materiałami ogniotrwałymi
Jeszcze w tym roku odbędzie się walne zgromadzenie spółki Przedsiębiorstwo Materiałów Ogniotrwałych. Prawdopodobnie ostatnie. Z 720 pracowników około 470 znajdzie pracę w dotychczasowej spółce KOMEX - "córce" PMO, która odtąd nazywać się będzie KOMEX-PMO. Przetrwa też spółka remontowa MAXBUD, świadcząca prace usługowe. KOMEX, wzmocniony częścią majątku Przedsiębiorstwa Materiałów Ogniotrwałych oraz około 10-procentowym udziałem austriackiej firmy INTERMINEX. Zapewni to spółce w miarę stabilne warunki do działania, a hucie - ciągłość dostaw materiałów o strategicznym dla niej znaczeniu.
Trudno, niestety, mówić o stabilności znacznej części pracowników. Około 250 spośród nich będzie musiało odejść. Jak zauważa Roman Kulka, szef NSZZ Pracowników HTS/PMO, sytuacja tych ludzi jest tym tragiczniejsza, iż odchodzą bez jakichkolwiek zabezpieczeń, wyjąwszy te, kóre wynikają z układu zbiorowego i kodeksu pracy. Bowiem praktyczni biorąc wszyscy, którzy mieli uprawnienia emerytalne lub do świadczeń emerytalnych już z PMO odeszli.
Sytuacja pracowników jest nadal bardzo trudna. Zrealizowano zaledwie zaległe wypłaty za wrzesień i 250 zł zaliczki za październik. Przed świętami otrzymali jeszcze po kilkaset zł. A także bony towarowe po 150 zł.
- Wielu ludzi nam pomogło. Najbardziej jesteśmy wdzięczni pracownikom spółki METALODLEW, którzy zorganizowali u siebie zbiórkę i przekazali nam 17360 zł w bonach towarowych - mówi Roman Kulka.
NSZZ Pracowników HTS/PMO ze środków uzyskanych od kolegów związkowych przydzielili przede wszystkim swoim członkom po 150 zł. Niestety, nie powiodła się zbiórka publiczna organizowana przez "Solidarność". Pozyskane kwoty są zbyt małe, aby móc rozdzielić je między wszystkich pracowników. Większe kwoty wpłyną zapewne od komisji innych struktur związkowych. Zakładowa organizacja "Solidarności" zwróciła się do kierowników wydziałów o wytypowanie osób najbardziej potrzebujących. Nie ma przy tym znaczenia przynależność związkowa.
Zdaniem związkowców, winę za upadłość i likwidację PMO ponoszą przede wszystkim dwa poprzednie zarządy. Przede wszystkim - dokonanie w ub. roku przez walne zgromadzenie podzielenie "papierowego" zysku w wysokości kilku milionów między udziałowców. Zdaniem związkowców, o podzieleniu zysku, zamiast przeznaczeniu ich na rozwój, zadecydowały prywatne interesy kilku największych udziałowców którzy - przewidując nadchodzące kłopoty - chcieli poprzez dywidendę wycofać zainwestowane w firmę pieniądze.
Wedlług Andrzeja Reczyńskiego, oprócz błędnej decyzji ubiegłorocznego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy o smutnym końcu PMO zadecydowało odrzucenie propozycji HTS wniesienia aportu do majątku firmy. Przeważyły tu partykularne interesy głównych udziałowców, którzy obawiali się utraty kontroli nad firmą (wniesienie aportu zwiększyłoby bowiem udział HTS w kapitale akcyjnym, a więc i więcej głosów na walnym zgromadzeniu). Inną przyczyną było rozproszenie akcjonariatu.
Coraz częściej słychać głosy, iż błędem było odrzucenie propozycji Ropczyc, które chciały wejść do PMO jako inwestor strategiczny.
Tak czy inaczej, powstałe w styczniu 1993 r. Przedsiębiorstwo Materiałów Ogniotrwałych SA przechodzi do historii. Tylko ludzi szkodaÉ
Jerzy Pałosz
W roku 1951 rozpoczęto
budowę Wydziału Materiałów Ogniotrwałych huty, wówczas jeszcze im. Lenina. Produkty tego wydziału, głównie wykładziny szamotowe, były i są niezbędne dla produkcji hutniczej.
1 stycznia 1993 roku ówczesny Zakład Materiałów Ogniotrwałych HTS został przekształcony w spółkę akcyjną z przeważającymi udziałami pracowniczymi. HTS miał w niej tylko 35 proc. akcji. Ze względu na strategiczne dla huty znaczenie produktów PMO wszystko wskazywało, iż będzie to jedna z lepiej prosperujących spółek-córek HTS.
Przez kolejne lata, w szczególności w 1995, 1997 i 1998 r. stopniowo rozszerzano asortyment o najnowocześniejsze produkty. Załamanie przyszło około roku 2000. Przyczyny upadku spółki, która - na zdrowy rozum biorąc - powinna być trwale dochodowa, nie są do końca jasne dla opinii publicznej.
Jerzy Pałosz
|
|
(|572 więcej słów|||)
|
Autor : kodeks _DNIA 28-12-2002 - 23:49 | 4168 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Wszyscy byli odwróceni (1) Wieloletnia polityka przeciw Hucie Sendzimira
|
|
|
Wszyscy byli odwróceni (1)
Bardzo trudna sytuacja huty, degradacja społeczności nowohuckiej i samej dzielnicy nie są wynikiem jednego czy dwóch zdarzeń losowych lub jednej czy dwóch błędnych decyzji. Są efektem procesu, który z krótkimi przerwami trwał od roku 1990. Pracownicy HTS i mieszkańcy Nowej Huty mają prawo wiedzieć jak ten proces przebiegał i kto ponosi za niego odpowiedzialność
Pierwszym prezydentem Krakowa, który rozumiał problemy Sendzimira był Andrzej Gołaś, profesor AGH. Jedynym prezydentem, który chce odbudować Nową Hutę zaczynając od fundamentów, a nie od dachu, jest Jacek Majchrowski, profesor prawa. Pierwszym ministrem, który rozumiał znaczenie inwestycji w HTS był Marek Pol. Może dlatego, że jako były dyrektor "Tarpana" był pierwszym ministrem przemysłu III Rzeczpospolitej, który widział prawdziwego, żywego robotnika. Pierwszym ministrem, który zrozumiał znaczenie konsolidacji sektora był Janusz Steinhoff. Zbyt wielu było jednak dygnitarzy miejskich i rządowych, którzy wskutek niewiedzy, przesądów lub partykularnych interesów wyrządzili hucie i dzielnicy szkody chyba już niemożliwe do naprawienia.
Miasto przeciw hucie
27 października 1989 r. ówczesny dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska, Gospodarki Wodnej i Geodezji Urzędu Miasta Krakowa nakazał hucie, aby od 1 stycznia 1990 r. zmniejszyła produkcję do 3 mln ton stali rocznie do czasu, gdy w hucie zostaną założone instalacje skutecznie chroniące środowisko naturalne.
Idea była słuszna, zastosowany środek był jednak drastyczny. Według ekspertyzy Instytutu Ochrony Środowiska w Essen, zmodernizowana huta powinna produkować 3,2 mln ton stali, a próg opłacalności produkcji wynosił 2,1 mln ton. Pomimo realizowanego już programu wyłączania najbardziej szkodliwych dla środowiska instalacji (m.in. zamknięto dwie taśmy w spiekalni nr 1, wielkie piece nr 1 i 2, piec tandem, piec martenowski, baterię koksowniczą i w końcu stalownię martenowską) i montowania urządzeń ograniczających emisję pyłów i gazów, limit produkcji stali został utrzymany.
Przygotowywany równocześnie plan modernizacji huty zakładał stopniową likwidację produkcji wyrobów długich i koncentrację na produkcji blach. Kluczową inwestycją miała być linia ciągłego odlewania stali (COS). Instalacja, którą wykorzystywało większość nowoczesnych hut, pozwalającą na oszczędności rzędu 40 dolarów na tonie stali.
Jednak we władzach miasta panował klimat niekorzystny wobec huty. Krążyły rozmaite pomysły, nawet tak fantastyczne, jak pomysł zamknięcia huty i wykorzystania jej terenu naÉ strefę wolnocłową. Argumentem był tu fakt, iż jest to największy w Małopolsce teren ogrodzony odpowiednio wysokim murem.
Gorzej, że w sprawie huty zaczęły się wypowiadać lokalne autorytety.
Memoriał Unii Demokratycznej
9 stycznia 1992 r. ukazał się memoriał grupy krakowskich posłów Unii Demokratycznej skierowany do władz państwowych, dotyczący Huty Sendzimira. Oprócz niewątpliwie słusznych postulatów (stworzenie instytucji powierniczej, która przejęłaby zbędny majątek HTS, częściowe oddłużenie huty) zawierał postulat piekielnie niebezpieczny - likwidację części surowcowej huty. Zdaniem autorów, zachowanie surowcowego charakteru huty uniemożliwiałoby utrzymanie norm ekologicznych, co - jak wykazała przyszłość - było założeniem błędnym. Protestowano przeciw gwarancjom rządowym dla zakupu COS. W postulacie zamknięcia części surowcowej użyto przy tym wręcz wzruszającego argumentu: obawę o nadmierną produkcję stali wobec produkcji w Katowicach iÉ Koszycach. Przypomnijmy gwoli ścisłości, iż Koszyce znajdują się w Słowacji. Dla wiecznej pamięci przypomnijmy nazwiska sygnatariuszy tego dokumentu: Krzysztof Kozłowski, Stanisław Handzlik, Józefa Hennelowa, Jan Maria Rokita, Tadeusz Syryjczyk, Jerzy Zdrada, Krzysztof Goerlich.
Nie kwestionując kompetencji autorów memoriału w sprawach hutniczych trudno nie zauważyć, iż HTS nie może być tylko hutą przetwórczą, bowiem nie ma w Europie walcowni gorącej blach opartej w całości na wsadzie z zewnątrz. Jest to wykluczone ze względów ekonomicznych.
Skutkiem memoriału było zablokowanie modernizacji huty na dwa lata. Gorzej, iż za sprawą memoriału pojawił się w kręgach rządowych pomysł "wycięcia" części surowcowej Sendzimira. Dodajmy - pomysł, który od czasu do czasu pojawia się do dziś.
Otrzeźwienie przyszło za późno
Bodaj jako pierwszy zrozumiał wagą sprawy Mieczysław Łabuś, przewodniczący komisji gospodarczej Rady Miasta. Na posiedzenie komisji zaprosił ekspertów z AGH. - Pamiętam, że pierwsze pytanie, jakie mi zadano dotyczyło przynależności do PZPR i "Solidarności". Odpowiedziałem, że do PZPR nigdy nie należałem, co spotkało się z ogólną aprobatą. Gorzej, że nie należałem także do "Solidarności", co jednak wzbudziło raczej zdziwienie, niż niechęć - opowiada jeden z ekspertów. W końcu jednak udało sią przekonać komisję, iż Rada Miasta nie może wytyczać kierunków modernizacji HTS, może i powinna natomiast wyznaczać normy ekologiczne.
Choć więc blokady ze strony władz miasta były stopniowo usuwane, jednak w końcu 1992 roku huta musiała zobowiązać się, iż nie będzie produkowała więcej, niż 3 mln ton stali rocznie.
Podatny grunt
Gorzej, że przesłanie memoriału Unii Demokratycznej trafiło na podatny grunt w kręgach rządowych. Zamówiony przez minister Henrykę Bochniarz raport firmy Proxy zakładał w tzw. drugim wariancie pozbawienie HTS nawet walcowni gorącej. Cykl produkcyjny miał się zaczynać od walcowni zimnej. To twórcze rozwinięcie myśli krakowskiego memoriału miało wracać przez kolejne lata, aż do czasów, gdy ministrem gospodarki został Janusz Steinhoff. Raport sporządzony przez tzw. konsorcjum kanadyjskie wprawdzie zakładał zbyt niską produkcję stali, lecz jako pierwszy postulował konsolidację polskiego hutnictwa.
Postulat ten nie mógł być jednak przyjęty przez ekipę rządzącą wyznającą zasadę "niewidzialnej ręki rynku". Przyjęto zasadę, iż wewnętrzna konkurencja polskich hut podniesie jakość produktu i obniży koszty. A działo się to w czasach, kiedy zaczęły już powstawać narodowe i ponadnarodowe koncerny hutnicze a konsolidacja była rzeczą oczywistą dla wszystkich, prócz naszych liberałów. Odrzucono koncepcję dofinansowania hutnictwa zalecając, aby inwestycje finansowano ze środków własnych (których huty nie miały) i kredytów bankowych. Czyżby nie zauważono, że w latach 1975-97 kraje UE dofinansowały swoje huty z funduszy unijnych, państwowych i regionalnych o 65 mln euro bezzwrotnej dotacji?
W ten sposób zablokowano modernizację HTS na wiele lat, a pewne szanse zaprzepaszczono bezpowrotnie. Jednak patrząc z perspektywy lat, dobrze się stało, że Sendzimir nie poszedł drogą wskazaną przez liberałów. Podzieliłby los hut: Baildon i Częstochowa, które modernizowały się za kredyty, osiągając najwyższe europejskie standardy nowoczesności. Dziś pierwsza jest zamknięta, a druga jest w stanie upadłości. Jak bowiem konkurować z dotowanymi hutami zachodnimi, jeśli oferuje się produkt obciążony spłatą kredytów? Jerzy Pałosz
DŁUGI HTS
Według stanu na listopad 2002 r. huta była winna miastu łącznie 60 mln 592 tys. zł z tytułu podatku od nieruchomości i opłat za wieczyste użytkowanie. Z tej kwoty 10,5 mln zł miało być umorzone poprzez przejęcie nieprodukcyjnego majątku huty o tej wartości. Do 8 listopada gmina przejęła wszakże tylko majątek huty o wartościÉ 147 tys. 820 zł.
Reszta należności ma być rozłożona na 24 raty miesięczne płatne od 30 czerwca 2003 r. Biorąc pod uwagę krytyczną sytuację dzielnicy, w znaczącej mierze spowodowaną działaniami lub zaniechaniami ze strony władz miasta, sprawiedliwość nakazywałaby, aby pozyskana kwota (o ile oczywiście uda się ją odzyskać) była przeznaczona na rozwój Nowej Huty, a w szczególności na tworzenie nowych miejsc pracy.
KOMENTUJĄ DLA NAS
Janusz Sepioł,
marszałek Małopolski
- Tak, możemy pomóc tej dzielnicy. Mam na myśli fundusze strukturalne Unii Europejskiej, które będą w naszej dyspozycji od 1 stycznia 2004 roku. Jeśli zostaną przygotowane sensowne projekty, będzie możliwe przeznaczenie funduszy na ich realizację. Mam tu na myśli programy dotyczące przystosowania stref poprzemysłowych zarówno dla ewentualnych nowych inwestorów, jak i na inne cele. Mam tu na myśli np. cele kulturalne i oświatowe. Wyobrażam sobie, że możliwe jest przekształcenie terenów dzisiejszego Centrum Administracyjnego HTS w obszar kultury i nauki, co można połączyć np. z pomysłem utworzenia tam Centrum Sztuki Współczesnej. "Urok" funduszy strukturalnych polega na tym, że udział własny pomysłodawcy wynosi tylko około 30 proc. wartości inwestycji.
Jacek Majchrowski,
prezydent Krakowa
- Kraków nie kończy się na II obwodnicy, a Nowa Huta jest tak samo Krakowem, jak Śródmieście. Pierwszym problemem mieszkańców tej dzielnicy jest praca. Aby myśleć o inwestycjach musimy zacząć od zinwentaryzowania majątku miasta. Ustalenia, co należy do miasta, co do HTS, a co jest własnością prywatną. Dalszy krok to uporządkowanie stosunków własnościowych. Wtedy będziemy w stanie przyjąć poważnych inwestorów. Szczególny nacisk chcę położyć na rozwój Specjalnej Strefy Ekonomicznej, która jest szansą od lat niewykorzystaną. Nie mogę pogodzić się z tym, by mieszkańcy Nowej Huty znaleźli się w pozycji biernych oglądaczy "Kiepskich". Do tej dzielnicy musi wrócić życie. Szczególny nacisk chcę położyć na sport. I ten większy - myślę tu o odbudowaniu KS "Hutnik" i ten mniejszy - środowiskowe kluby sportowe.
OPINIE
Co władze Krakowa powinny zrobić dla Nowej Huty?
Piotr Czarnecki
prezes ARG Kraków-Wschód
Podstawą jest stworzenie preferencji dla firm. Myślę tu o o zniesieniu wszystkiego, co możliwe z podatku w celu umożliwienia działalności gospodarczej - na razie płacimy za grunty tak samo jak za teren w Rynku, a atrakcyjność ich i zarobek są nieporównywalne. Nowa Huta przez ostatnie lata była inwestycyjnie zaniedbana - skrzyżowanie przy Stelli Sawickiego i nowy most wiosny nie czynią. Mamy nadzieję, że nowy prezydent zmieni sytuację - w końcu to Huta go wybrała.
Wanda
Zacharewicz-Białowąs
radna Dzielnicy XVII
Najważniejsza jest pomoc w likwidacji bezrobocia i położenie nacisku na bezpieczeństwo. Należy także zatroszczyć się o Starą Nową Hutę, w której domy prawie się już rozpadają. Dobrze by było, gdyby gmina weszła w prozumienie z gminami północnymi - najbliższa to Kocmyrzów- Luborzyca, które są już na pół zaawansowanym etapie przygotowań do budowy dwupasmówki i przygotować się do jej pociągnięcia do Krakowa. No i gdyby trochę miejskich imprez przeniesiono z Rynku na Plac Centralny, być może Kraków zbliżyłby się do Huty.
Mieczysław Łagosz
radny miasta
Należy zakończyć rozpoczęty Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego terenów dookoła HTS dla inwestorów. Następnie poszukać ofert i zastanowić się nad specjalnym programem podatkowym dla Nowej Huty. Potrzeba także działań przy przekształcaniu huty. Czeka nas poważna debata wszystkich władz nad wypracowaniem przyzwoitego programu dla przyciągnięcia inwestorów. (fren)
|
|
(|1551 więcej słów|||)
|
Autor : kodeks _DNIA 26-12-2002 - 08:41 | 5031 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: W drodze do Eldorado część I 26.12.2002
|
|
|
ZBIGNIEW BARTUŚ: Tajemnice wojny o handel - post scriptum
W drodze do Eldorado
Mamy w Polsce tylko jedną rodzimą sieć handlową, która dorównuje zachodnim gigantom. Wojna o polski rynek nie jest jednak jeszcze przegrana.
|
|
|
Autor : kodeks _DNIA 25-12-2002 - 17:41 | 5841 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Jak Unia nas urządzi 25.12.2002
|
|
|
Jak Unia nas urządzi
W drodze do Europy
Chcemy w tym Raporcie, przygotowanym na zakończenie negocjacji w Kopenhadze, wyjaśnić – bo najwyższa już pora – czym Unia jest, a czym nie jest. Budzimy się więc, obywatele Polacy, 1 maja 2004 r. jako członkowie Unii i co widzimy za oknem?
|
|
|
Autor : bhpekspert _DNIA 22-12-2002 - 23:55 | 8855 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: W drodze do Eldorado Część II 23.12.2002
|
|
|
ZBIGNIEW BARTUŚ: W drodze do Eldorado (2)
Groszek z komputerem
Kawa i Wawerski mają cel - wykrojenie kawałeczka z tortu polskiego handlu.
Kawałeczek to 2 mld zł rocznie.
Centrum logistyczne Eldorado w Lublinie.
Zaczęło się jak w opowieściach o wielkich fortunach z Doliny Krzemowej. W 1990 r. "Amerykanin" założył malutką firemkę w wynajętym garażu. Wkrótce dołączył doń kolega. Ich Krzemowa Dolina nie leżała wprawdzie w Kalifornii, lecz na jednym z osiedli w Lublinie.
Pierwszy milion starych złotych zarobili na soczkach, ale komputery szybko zaczęły odgrywać w ich działalności ważną rolę. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania: garażowa firemka przeistoczyła się w największą polską sieć handlową. Jedyną, która na taką skalę skutecznie stawia czoło potężnej zachodniej konkurencji.
Artur Kawa miał w 1990 r. 28 lat, Jarosław Wawerski był o rok młodszy. Znają się prawie od urodzenia, pokończyli te same szkoły, studiowali na Wydziale Elektrycznym Politechniki Lubelskiej. U schyłku lat 80. wyjechali do Stanów. - Tułaliśmy się przez dwa lata za chlebem - przyznaje Kawa. I po chwili dodaje: - Przesiąknęliśmy na dobre amerykańskim myśleniem.
W 1990 r. z zarobionymi dolarami zaczęli ziszczać amerykański sen. - Nie odpowiadała nam robota na etacie w państwowym zakładzie. Zachęceni szansami stworzonymi przez Balcerowicza, postawiliśmy na biznes - tłumaczy Kawa
Hortex startował wtedy z sokami w kartonach. Dziś może się to wydawać nieprawdopodobne, zwłaszcza młodzieży, ale Polacy nie byli wtedy przekonani do tej nowinki, a Hortex nie miał pomysłu na jej skuteczną sprzedaż. Kawa pomysł miał. Został dystrybutorem soków, co oznaczało również to, że musiał od zera nauczyć polskich handlowców, jak je eksponować i zachęcać klientów do kupowania. Szło mu przyzwoicie, garażowe centrum dystrybucyjne szybko stało się za ciasne. Zwłaszcza że odbiorcy zaczęli nagabywać: Fajnie się z panem handluje, panie Artku, może by pan poszerzył asortyment?
Kończył się przełomowy 1990 r. Kawa był już przekonany do rozwinięcia biznesu, Wawerski, który od pewnego czasu mu pomagał, też doszedł do wniosku, że robota na państwowym źle rokuje na przyszłość. Reformy Balcerowicza stworzyły zupełnie nową rzeczywistość. Przede wszystkim każdy mógł zarejestrować firmę i zostać przedsiębiorcą - bez względu na wykształcenie.
Każdy miał być kowalem swego losu. Elektryk z Gdańska został politykiem i wywrócił świat komunistyczny do góry nogami. Od reszty Polaków zależało, co zrobią z wywalczoną wolnością. Inżynierowie elektrycy z Lublina postanowili sami budować Eldorado - i założyli spółkę cywilną o tej nazwie.
Włożyli w spółkę po 10 tys. dolarów zarobionych w Ameryce. Kupili auta dostawcze. - Można było korzystać z dwuletniego zwolnienia z podatku dochodowego i reinwestować zyski, co pozwalało rozwijać firmę - wspominają. Wkrótce mieli największą hurtownię spożywczą w Lublinie.
Dobre polskie, bo dobre
- Może to brzmi staroświecko, ale mają etyczne podejście do biznesu - chwalą ich zgodnie detaliści od lat współpracujący z Eldorado. - To nie jest jakiś wilczy kapitalizm, nastawiony na szybki zysk. To długofalowe myślenie o kliencie: niech on będzie zadowolony, to wróci, będzie lojalny, wierny i wszyscy będziemy zadowoleni.
Kupcy, a także producenci, mówią o partnerskim podejściu do handlu, które jest podstawową cechą lublinian - rzadko spotykaną w przypadku obcych gigantów handlowych. Kolejną zaletą jest opiekuńczość. Pod tym pojęciem kryje się wiele usług, jakie Eldorado bezpłatnie świadczy swym partnerom. Może dlatego kupcy zawsze współpracowali z Eldorado chętnie i rekomendowali je kolegom? Może dlatego udało się inżynierom rozszerzyć biznes najpierw na całą Lubelszczyznę, a potem na Mazowsze, Podkarpacie, Białostocczyznę, a ostatnio także część Małopolski?
- Niektórzy twierdzą, że na wschodzie preferujemy Eldorado, bo to jest firma polska, że dlatego obcy dystrybutorzy mają przechlapane. A to nieprawda - tłumaczy Andrzej Bednarski z Rzeszowa. - Eldorado jest po prostu lepsze, ma konkurencyjną ofertę i bije innych na głowę standardem obsługi. Możemy się tylko cieszyć, że jest polskie.
Od korbki do Internetu
Eldorado dostało ostatnio nagrodę dla najlepiej zinformatyzowanej firmy handlowej. Niektórych szokuje, że inżynierowie biznesu starają się być zawsze o krok przed zachodnimi gigantami, dysponującymi przecież nieporównywalnie większym kapitałem i doświadczeniem w organizacji sieci handlowej. Lublinianie uważają jednak, że skoro hipersieci mają więcej pieniędzy, to oni muszą mieć lepsze pomysły.
Kiedy w połowie lat 90. hipermarkety wkraczały do Polski, większość partnerów lublinian znała już na pamięć ich wizję firmy, w której wszelkie zamówienia od klientów docierają do centrali momentalnie - za pośrednictwem Internetu - i dzięki temu mogą zostać błyskawicznie zrealizowane. Wizja ta była z uporem wprowadzana w życie - jedyną przeszkodę stanowiły przez lata cherlawe łącza TP SA, której nagły przeskok od korbki do Internetu wydawał się niemożliwy.
Lublinianie komputeryzowali jednak co się dało. Już w 1991 r. komputery służyły im do fakturowania i zarządzania zawartością magazynu. Przy tworzeniu sieci pomagały z początku specjalistyczne firmy zewnętrzne. - Nie byliśmy zadowoleni, więc w 1995 r. stworzyliśmy własny dział informatyczny - wspomina prezes. Szefem został młody, zdolny absolwent politechniki. Prezesi na dzień dobry rzucili go na głęboką wodę: przedstawili mu konkretną wizję funkcjonowania sieci i zapytali wprost, czy ma pomysł na jej urzeczywistnienie.
Wizja była prosta: kiedy klient partnera handlowego Eldorado (np. sklepu spożywczego) kupuje cokolwiek, to informacja o tej transakcji dociera natychmiast do dystrybutora, a od niego - do producenta towaru. Ktoś kupił kilo cukru w sklepie w Rzeszowie? Eldorado wie, że trzeba to uwzględnić przy następnej dostawie.
Założenie numer dwa: właściciel każdego, najmniejszego nawet sklepiku musi mieć stały, internetowy dostęp do pełnej oferty Eldorado i za pomocą poręcznego programu może wszystko zamówić, wysyłając zamówienie wprost z komputera. Może to zrobić o każdej porze dnia i nocy. Wyśle zamówienie w niedzielę? Dostawa będzie następnego dnia.
Kiedy Kawa roztaczał te wizje w połowie lat 90., wielu pukało się w głowy. - Już widzę, jak 50-letnia sprzedawczyni surfuje po Internecie i jak w Wólce montują cyfrowe łącze dostępowe do sieci - ironizowali niektórzy, rezygnując z inwestycji w podobną działalność.
- Dziś obsługujemy przez Internet ponad 800 sklepów we wschodniej Polsce, a w kolejce stoją kolejni chętni - uśmiecha się prezes Kawa.
Eldorado realizuje pionierski program bezpłatnych szkoleń informatycznych dla partnerów handlowych. Zachodnim wielkoludom nie chciałoby się przyuczać w obsłudze komputera 50-letnich sprzedawczyń. Eldorado uznało, że mu się opłaci. Oprócz szkoleń zaoferowało właścicielom sklepów również tanie komputery i opiekę informatyków. Efekt jest widoczny. Dzięki komunikacji internetowej udało się nie tylko obniżyć koszty, ale i pozyskać nowych klientów, także spoza Lubelszczyzny, m.in. z Warszawy. Zarazem przywiązanie pozostałych do lubelskiej firmy wzrosło.
eHurtownia (czyli hurtownia elektroniczna) Eldorado, komunikująca się początkowo z klientami za pomocą poczty elektronicznej, wzniosła się szybko na jeszcze wyższy poziom. - Postanowiliśmy stworzyć specjalną platformę internetową, której podstawowym celem jest łatwa komunikacja pomiędzy producentem, dystrybutorem i sklepem. Dzięki tej platformie nasi partnerzy uzyskali też szybki dostęp do oferty współpracujących z nami producentów - wyjaśnia Artur Kawa.
Platforma ruszyła dokładnie dwa lata temu. Przekonywanie do niej partnerów, z których większość to sklepikarze o konserwatywnych poglądach, przypominało chwilami walkę z wiatrakami. - Sporo się napracowaliśmy - przyznaje prezes. Prezentacje, szkolenia, całodobowy serwis, opieka fachowców... Wszystko to kosztowało wiele wysiłku, ale już przynosi efekty. - Za pośrednictwem Internetu realizujemy zamówienia o wartości 20 mln zł miesięcznie - cieszy się Kawa. To wielki postęp - w całym zeszłym roku eHandel przyniósł 80 mln zł.
Platforma umożliwia partnerom Eldorado także drukowanie przelewów bankowych, nadzór nad należnościami, wystawianie faktur, a nawet czatowanie, czyli pogawędki w sieci. Każdy stały klient ma dostęp do strony przeznaczonej specjalnie dla niego i zawierającej wszystkie interesujące go dane (np. historię zamówień lub spis wszystkich wystawionych faktur). Zamawiającym bardzo ułatwia to życie. Druga platforma internetowa - eProducent - ułatwia życie producentom.
Kawa podkreśla, że nie ma czegoś takiego, jak system doskonały: administratorzy sieci stale pytają więc partnerów, co trzeba zmienić lub udoskonalić. Klienci obawiali się np. wysokich kosztów łączenia z Internetem. Informatycy stworzyli program, dzięki któremu można sobie szybko ściągnąć całą ofertę i przeglądać ją na komputerze przy rozłączonym Internecie. Dopiero po sporządzeniu zamówienia klient łączy się na chwilę z siecią, by je wysłać. Koszty są minimalne, tym bardziej że Eldorado podpisało z TP SA umowę, zgodnie z którą jego klientom udostępnia się łącza cyfrowe ze zniżką.
Tradycyjni sprzedawcy Eldorado, zbierający dotąd zamówienia od właścicieli sklepów, przeistaczają się teraz w ich opiekunów i doradców: pomagają w doborze asortymentu, efektywnym eksponowaniu towarów i prowadzeniu akcji promocyjnych. Bo lepsze obroty sklepikarzy to eldorado dla Eldorado.
Stokrotka na markety
Rok temu Eldorado otworzyło w Lublinie nowoczesne centrum dystrybucyjne. Kosztowało 20 mln dol. Zajmuje ponad 11 tys. m kw., tyle, co przyzwoity hipermarket zachodniej sieci. 8 tys. towarów dostarczanych ustawicznie przez ponad 400 producentów z całego kraju, 7 tys. odbiorców. Nieźle, jak na firmę wyrosłą z garażu z soczkami. A dochodzi do tego jeszcze 12 oddziałów-hurtowni w największych miastach południowo-wschodniej Polski, m.in. w Tarnowie. Od ponad roku Eldorado dynamicznie rozwija też sieć własnych supermarketów osiedlowych Stokrotka (dziewiętnasty otwarto tydzień temu), a także konsoliduje - pod marką Groszek - drobnych niezależnych sklepikarzy.
- Wybraliśmy polskie nazwy nie przez przypadek: dla kontrastu z zagranicznymi - i nie tylko - marketami - przyznaje Artur Kawa - Wychodzimy jednak z założenia, że samo namawianie do kupowania polskich towarów w polskich sklepach to absurd i nieuczciwość. Za polską nazwą musi się bowiem kryć pełny profesjonalizm i najwyższa światowa jakość. Wtedy dopiero można mówić: kupuj w polskim sklepie, bo jest najlepszy.
Szefowie Eldorado nie planują współpracy z obcymi sieciami handlowymi, choć wielu polskich dystrybutorów zdecydowało się na to. - Staramy się widzieć przedsiębiorstwo w perspektywie kilku lat, a hipersieci wcześniej czy później zbudują w Polsce własne centra logistyczne i uniezależnią się od polskich dystrybutorów. Za dwa lata powiedzieliby mi: panie Kawa, pan już nam nie jesteś potrzebny. I co wtedy? Niech tam sobie sieci biorą te swoje 30, 40, nawet 60 proc. rynku. Taka jest światowa prawidłowość i nie ma na to rady. We właściwym czasie nie stworzono u nas warunków do powstania silnych rodzimych sieci hipermarketów. Podbili nas obcy. Mleko się rozlało. My mieliśmy może trochę szczęścia, bo hipersieci pojawiły się na wschodzie Polski na samym końcu. Było więcej czasu. A może - to nieskromne, ale powiem - byliśmy bardziej profesjonalni?
Kawa uważa, że skupienie się na jednoczeniu drobnego handlu oraz ekspansji w mniejszych miastach i osiedlach pozwoli obronić przed zagranicznymi sieciami kawał polskiego rynku. W ciągu 8 lat Eldorado ma być firmą ogólnopolską - z czterema centrami logistycznymi, ponad 50 Stokrotkami i 870 sklepami zrzeszonymi w sieci Groszek. Celem jest zdobycie 1,5 proc. udziałów w polskim hurcie i detalu, którego wartość szacuje się na 140 mld zł. Oznaczałoby to wzrost przychodów spółki z obecnych 670 mln zł do ponad 2 mld rocznie. Jest to możliwe, bo co roku Eldorado zwiększa swe obroty o jedną czwartą.
Niektórzy uważają, że prędzej czy później Eldorado, wzorem wielu innych, sprzeda się obcym. Prezes Kawa twierdzi, że akcjonariusze spółki (wśród nich fundusze emerytalne, a przede wszystkim potężny Polish Enterprise Fund) są zdecydowani zachować jej polski charakter. - Alians z jakąkolwiek obcą siecią oznaczałby po prostu połknięcie Eldorado - tłumaczy prezes Kawa, który zachował jedną piątą udziałów w wartej ok. 100 mln zł firmie (Jarosław Wawerski ma jedną czwartą, dwa pakiety po ponad 6 proc. mają jego krewni). Nie wyklucza zarazem połączenia z którąś z polskich sieci i zbudowania wokół Eldorado jeszcze silniejszej konkurencji dla zachodnich gigantów.
Być może za kilkanaście lat to Niemcy i Francuzi będą się frasować, że polskie Eldorado otwiera w Berlinie i Paryżu kolejną Stokrotkę?
|
|
(|1844 więcej słów|||)
|
Autor : Edward _DNIA 22-12-2002 - 01:22 | 4085 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: OŚWIADCZENIE Polonii Amerykańskiej w sprawie wejścia do UE 22.12.200
|
|
|
OŚWIADCZENIE
KONGRESU POLONII AMERYKAńSKIEJ
W SPRAWIE PRZYSTąPIENIA POLSKI
DO UNII EUROPEJSKIEJ
Wobec dramatycznej sytuacji społeczno-ekonomicznej, w jakiej znalazła się Polska pod rządami poprzednich i obecnych elit politycznych, Kongres Polonii Amerykańskiej pragnie przedłożyć swoje stanowisko w sprawie ewentualnego przyjęcia Polski do Unii Europejskiej. Pragniemy przede wszystkim zwrócić uwagę na zagrożenia płynące dla Polski z tego przyjęcia.
1. Uważamy, że owe przyjęcie niesie ze sobą daleko idącą utratę suwerenności politycznej. Zagrożony jest polski parlamentaryzm i władza sądownicza. Ustawy i uchwały sejmu i senatu pozbawione będą polskiego, narodowego punktu widzenia na szereg spraw natury ekonomicznej, socjalnej, politycznej i duchowej. Decyzje zapadać będą w Brukseli, Frankfurcie i Strasburgu w naszych polskich sprawach i przekazywane Polsce do realizacji. Ta realizacja egzekwowana bądzie nie przez władze polskie lecz przez elity i urzędy unijne. Po dołączeniu do Unii Polacy staną się, narodem bez własnego państwa.
Kongres Polonii Amerykańskiej wyraża zdecydowaną dezaprobatę wobec tych idei, tego rodzaju procedur i wobec takowego systemu.
2. Po wejściu Polski do Unii nastąpi utrata suwerenności ekonomicznej. Polsce wyznaczane będą limity produkcyjne i eksportowe,tak w przemyśle jak i w rolnictwie, likwidowane będą cła zaporowe, zaostrzone zostaną normy techniczno jakościowe i sanitarne. Polska pozbawiona zostanie potężnych dochodów z tranzytu Wschód-Zachód oraz Północ-Południe.
ROLNICTWO I ZIEMIA
3. Nastąpi likwidacja chłopskich gospodarstw rodzinnych, produkujących tradycyjnie ekologiczną żywność. Ten ważny aspekt naszej rodzimej produkcji rolnej jest całkowicie przez administrację Unii ignorowany. W to miejsce wprowadzony ma być wielki agrobiznes, t.j. wielkoobszarowe farmy typu amerykańskiego, powiązane z wielkim przemysłem rolno-spożywczym. Niesie to ze sobą antyekologiczną chemizację i genetyczną modyfikację hodowli i upraw rolnych oraz gwałtowny wzrost bezrobocia na wsi.
Drobna i średnia własność chłopska oznacza zakorzenienie rodzin, ich stabilizację, osadzenie zarówno w środowisku społecznym, jak i w układzie gospodarczym. Oderwanie od takiej własności, jakie sugeruje polskiemu rolnictwu Unia, to zerwanie korzeni, a następnie rozproszenie. Ludzie pozbawieni ziemi i pracy będą wędrować za kawałkiem chleba. Rozpadać się będą rodziny, gminy, parafie.
Obecnie naród polski posiada jeszcze ziemię. Ziemię tą uprawia polska wieś. Ale o tę, ziemię rozpoczęła się, mordercza walka. Pod pięknie brzmiącymi hasłami - dopłat, dobrobytu, restrukturyzacji i modernizacji kryje się atak na polskich chłopów, na ich własność i tradycje polskiej wsi. Sposób zaś na rugowanie chłopów z ziemi jest taki sam, jaki zastosowano w przemyśle, pozbawiając rzesze pracowników i całą polską gospodarkę fabryk. Unijną metodą nadchodzących rugowań chłopskich jest więc przymus ekonomiczny.
Członkowie Kongresu Polonii Amerykańskiej nigdy nie poprą owych globalistycznych, antypolskich metod i idei. Mówimy NIE polskim organom państwowym zdążającym do rozbicia dotychczasowych, tradycyjnych i naturalnych struktur środowisk wiejskich, będących ostoją i matecznikiem polskości, patriotyzmu i katolicyzmu.
Zgadzamy się z poglądem, wywodzącym się z Zachodniej Europy, że dotychczasowa polityka rolna Unii prowadzi do katastrofy. Paradoksem jest, źe przy wysokich standardach sanitarnych i ochrony środowiska Unią raz po raz wstrząsają afery związane z produkcją żywności, a więc BSE, dioksyny, pestycydy itp. To właśnie skutek uprzemysłowienia rolnictwa i likwidacji małych gospodarstw. Paradoksem również jest, że polscy rolnicy, którzy używają stosunkowo mało chemii, muszą się przystosować do standardów Unii, a nie odwrotnie. Przestarzały model zachodni w Unii nie sprawdził się. Dlatego wsród rolników, szczególnie francuskich, ale również niemieckich, narasta ruch sprzeciwu wobec unijnej polityki rolnej. Głośno mówi się na Zachodzie o konieczności zmiany obecnej wspólnej polityki rolnej i o wprowadzeniu renacjonalizacji rolnictwa. To chłopi, rolnicy powinni decydować o budowie związków i wspólnot produkcyjnych zwiększających efektywność, atrakcyjność i zbyt produkowanej żywności. To oni sami mają prawo rezygnować z produkcji rolniczej, gdy znajdą inne, bardziej atrakcyjne możliwości. Zmiana wsi musi mieć charakter ewolucyjny, rozłożony na generacje.
Są to opinie i postulaty, pod którymi Kongres Polonii Amerykańskiej podpisuje się w całej rozciągłości.
Przyłączamy się do zapowiedzi Stanów Zjednoczonych o wstrzymaniu importu żywności z Unii. Zdajemy sobie sprawę z tego, że presja USA w tej kwestii jest ogromna, i że musi ona doprowadzić do określonych zmian. Zmiany te to właśnie renacjonalizacja rolnictwa. Polska popełniła błąd, otwierając granice na import żywności z UE. Straty, jakie ponosi z tego tytułu, wielokrotnie przewyższają skromną pomoc oferowaną przez UE w ramach SAPARD, PHARE i ISPA.
Wobec tych faktów Kongres Polonii Amerykańskiej z wielkim krytycyzmem odnosi się do polskich władz i podporządkowanych im środków masowego przekazu, zachwalających wspólną polityke rolną UE. Nie rozumiemy, że czynniki te nie zdają sobie sprawy z bankructwa tej polityki. Propaganda w Polsce obiecuje rolnikom deszcz pieniędzy, a tymczasem pieniędzy nie będzie, bez względu na to, czy Polska wstąpi do Unii, czy nie wstąpi.
Uważamy, że Niemcy w majestacie prawa unijnego mogą przejąc Ziemie Odzyskane, ponieważ polscy rolnicy nie posiadają do niej, z winy władz polskich, legalnych tytułów własności.
Znaczne obszary rolne w innych rejonach Polski przejdą w ręce obcokrajowców - Holendrów, Francuzów, Belgów, Szwedów i innych, co oznacza, ze Polacy zepchnięci zostaną do roli najemników.
Naród, aby trwać, musi zachować ziemię, ale także religię i narodową tożsamość. Gdy traci się ziemię, traci się wszystko. Naród bez ziemi traci swoje miejsce wśród innych narodów. Polska ma wejść do Unii oddając po drodze wartości podstawowe dla narodu: tożsamość narodową i tradycje. To jest cena nie do przyjęcia. Polacy staną się, nowoczesnymi najmitami, wędrującymi po tej, "zjednoczonej Europie" za jakąkolwiek pracą. Pozrywają wszystkie więzi społeczne łączące ich w naród i rozproszą się wsród innych narodów.
Kongres Polonii Amerykańskiej mówi stanowczo NIE dla takich "perspektyw".
4. Polska traktowana będzie jako rynek surowcowy (węgiel, miedź, siarka, produkcja rolna itd.), rynek zbytu dla towarów zachodnio-europejskich oraz jako rezerwuar taniej siły roboczej. Są to cechy kraju kolonialnego. Przy czym już teraz wiadomo, że polscy robotnicy przez długie lata nie będą mieli dostępu do rynków pracy w obecnych 15-tu krajach UE, borykających się z własnym wysokim bezrobociem.
Kongres Polonii Amerykańskiej nigdy nie zaakceptuje polityki rządu prowadzącej do ustawienia Polski w pozycji kraju wasalnego.
5. Przewiduje się, że polityka ekonomiczna UE w stosunku do Polski doprowadzi w najbliższym czasie do wzrostu bezrobocia z obecnych 3 milionów, plus 1 milion ukrytego bezrobocia na wsi, do poziomu 7 a nawet 7,5 miliona bezrobotnych. Bezrobocie może więc osiągnąć poziom 35%. Stagnacja ekonomiczna obecnej Europy Zachodniej nie pozwala w praktyce na realizację założenia o wolnym przepływie siły roboczej, a więc na rozładowanie obecnego i przewidywanego bezrobocia w Polsce.
Zakładany wolny przepływ kapitalu oznacza już obecnie ułatwiony transfer za granicę zysków wypracowanych w Polsce przez firmy zagraniczne, co oznacza blokowanie tworzenia nowych miejsc pracy, a więc jest czynnikiem powodującym wzrost bezrobocia.
6. Trwa proces przekazywania banków polskich w ręce bankierów zachodnioeuropejskich. Nie ma pewności, czy Narodowy Bank Polski pozostanie w rękach państwa polskiego.
7. Oblicza się, jak wiadomo, że Polska będzie wpłacała do skarbu, czyli do kasy Unii okolo 2,5 do 3 miliardów euro rocznie, a ile będzie otrzymywała nie wiadomo. Obiecywane "wielkie pieniądze" już przy temacie dopłat dla rolnictwa okazały się słowami bez pokrycia.
8. Nasza historia będzie fałszowana. Proceder ten już się rozpoczął. Następować będzie niszczenie tradycji narodowych i ducha narodowego, ograniczany i niszczony będzie tradycyjny polski katolicyzm i inne wyznania religijne.
9. Europą rządzi grupa, nie wybrana w żadnych wyborach. Oponenci, którzy kwestionują ich decyzje nie mają dostępu do mediów, zamyka się im drogę do głoszenia swoich poglądów na uniwersytetach lub są zwalniani z pracy. Są intelektualiści, którzy twierdzą, że Unia Europejska to nowy Związek Sowiecki. Widoczne są już symptomy dyktatury i totalitaryzmu. Twierdzą oni, że jedność europejska powstała z syntezy ideologii socjalistycznej i struktur mafijnych nie ma nic wspólnego ze zdrową integracją kontynentu europejskiego. Unia Europejska jest organizacją niedemokratyczną, a nawet antydemokratyczną.
10. Opozycja w Polsce ostrzega, że procesy zachodzące w Unii Europejskiej i w krajach postkomunistycznych zmierzają do stworzenia nowego totalitarnego systemu. Istnieje w Polsce stały komitet, który będzie zajmował się zagrożeniami płynącymi z Unii Europejskiej. Kongres Polonii Amerykańskiej uważa, że jest to działanie konieczne jako zdrowa przeciwwaga w stosunku do jednostronnej propagandy prounijnej.
11. Negocjacje wykazały, że ludzie tworzący Unię to buchalterzy. Dla tych ludzi nie istnieją takie pojęcia, jak: "ojczyzna", "patriotyzm", "wolność", "naród", "tradycje narodowe", "religia, "wartości duchowe", "solidarność" itd. Te wyższe wartości w jawny sposób zastępowane są twardym rachunkiem ekonomicznym i bezwzględną finansową kalkulacją.
12. Uważamy, że o przystąpieniu lub nie przystąpieniu Polski do Unii winno zadecydować ogólnonarodowe referendum. Zastrzegamy jednak, źe referendum to powinno się odbyć jedynie wówczas kiedy społeczenstwo polskie zostanie rzetelnie i wyczerpująco poinformowane nie tylko o korzyściach, ale przede wszystkim o wszelkich zagrożeniach, o których mowimy. Aby tak się stało fundusze Unii przeznaczone na informację powinny, wzorem Szwecji, być przeznaczone w 50 procentach na akcję informacyjną prounijną i w 50 procentach na akcję antyunijną. A tyczasem mamy do czynienia z faktem, że całość funduszy unijnych rząd polski przeznacza wyłącznie na szeroko zakrojoną propagandę prounijną. Wyrażamy naszą dezaprobatę wobec tego rodzaju praktyk. Sprzeciwiamy sie zdecydowanie działaniom najwyższych władz Rzeczypospolitej Polskiej, zmierzających do integracji Polski z Unią Europejską wbrew woli Narodu.
13. Pragniemy podkreślić, iż Norwegia, członek NATO, w wyniku ogólnonarodowego referendum, chroniąc swoją gospodarkę, do Unii Europejskiej nie weszła. Niech się Rodacy nad Wisłą nad tym zastanowią.
Godzi się przypomnieć, że z inicjatywy KPA miliony listów, kierowanych przez Polaków i Amerykanów polskiego pochodzenia do amerykańskich ustawodawców zdecydowały o przyjęciu Polski do NATO, a więc do paktu militarnego. Natomiast, w obliczu dostrzeganych przez nas zagrożeń, wzorem Norwegii zachowujemy rezerwe, w sprawie przyjęcia Polski do Unii Europejskiej.
14. Pamiętamy słowa polskiego premiera: "Rząd poda się do dymisji, jeżeli w referendum większość Polaków opowie się przeciwko przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej".
15. Władze polskie argumentują, że jeżli odrzucimy akcesję, to Polska zostanie sama na arenie międzynarodowej, zabraknie jej siły przebicia, przegra na rynkach międzynarodowych. Władze powtarzają, że dla Polski wstąpienie do Unii nie ma altematywy. Opierając się na opiniach ekspertów w tej materii, uważamy ten pogląd za największy błąd i podkreślamy, że altematywą dla przystąpienia jest po prostu nieprzystąpienie do Unii. Od Unii można coś uzyskać tylko wtedy, gdy alternatywą jest nieprzystąpienie. Grecja, Hiszpania i Austria swoje negocjacje z Unią opierały właśnie na takim założeniu.
16. Polska posiada doskonałe położenie geopolityczne. W jej interesie jest zachowanie pełnej suwerenności ekonomicznej. Suwerenność ta pozwoli jej na rownorzędne partnerstwo gospodarcze z krajami Unii. Brak tej suwerenności stawia ją w pozycji kraju drugiej lub trzeciej kategorii. Polska posiada wielu zdolnych i wykształconych ludzi, wielu specjalistów liczących się na arenie międzynarodowej. Posiada wielkie rezerwuary siły roboczej i bogactwa naturalne, wysoką kulture, i może z powodzeniem obejść się bez parasola Brukseli. Polska z jej potencjałem gospodarczym ma ogromną szansę wejścia, obok Unii, na wielkie rynki Rosji, Ukrainy, Białorusi, Rumunii, Bułgarii oraz innych państw południowo-wschodniej Europy, a także państw azjatyckich i południowo-amerykańskich. Ma również szanse szerszego wejścia na rynki Ameryki Północnej.
Kongres Polonii Amerykańskiej uważa, że Polska powinna z tej szansy skorzystać. W dotychczasowych układach i układzie oferowanym przez Unię Europejską nie ma, naszym zdaniem, i nie będzie miała szans konkurować z wyżej ekonomicznie stojącymi krajami Europy Zachodniej. Poza tym Unia Europejska nie jest unią celną, a więc nie może uniemożliwiać dostęepu polskich towarów na swój rynek. Swoboda handlu jest zagwarantowana postanowieniami WTO. Dlatego przystąpienie Polski do Unii nic nie poprawi, a nieprzystąpienie nie pogorszy.
Obecna polska gospodarka potrzebuje napływu obcego kapitału. Uważamy, że kapitał ten powinien być obecny, ale bez zobowiązań politycznych, które usiłuje Polsce narzucić Bruksela. Takim kapitałem mógłby być, między innymi, kapitał amerykański.
17. Drugą altenatywą mogłoby być przystąpienie Polski do NAFTA, tj. do Północno-Amerykańskiej Strefy Wolnego Handlu. NAFTA jest sukcesem gospodarczym. Po wejściu do tej strefy spadło, jak wiemy, bezrobocie tak w Meksyku jak i w Kanadzie. Odległość pomiędzy Polską a Kanadą, czy Stanami Zjednoczońymi i Meksykiem nie ma tutaj istotnego znaczenia. Wiemy, że do NAFTA ma wejść daleko położona Malezja, Turcja. Dlaczego nie mogłaby tego uczynić Polska?
18. Unia Europejska, to układ, w którym korupcja jest nieunikniona. Dysponowanie ogromnymi środkami finansowymi prowadzi do korupcji, bez względu na tworzenie piętrowych systemów kontroli.
19. Unia Europejska nie rozwiązała dotąd żadnego z ważnych problemów, z którymi borykają się społeczeństwa europejskie. Bezrobocie wzrosło, róznice poziomu życia powiększają się, poszerzają się dziedziny przestępczości, narkomania ogarnia coraz szersze kręgi, rośnie groźba kryzysów finansowych, degradowana jest nauka i kultura, moralność upada, narastają tendencje separatystyczne, pogoń za zyskiem niszczy ideały człowieczeństwa.
20. Obserwatorzy i analitycy zauważają, że Unia Europejska nie ma przyszłości. Jest to twór sztuczny, pełen wewnętrznych sprzeczności, budowany przez ludzi bez wyobraźni, bez szacunku dla historii, tradycji narodowych i bez szacunku dla własnych społeczeństw.
Struktura demograficzna Unii, wskazująca na to, że ludzi młodych, zdolnych do pracy, będzie mniej niż emerytów, mówi, że nastąpi rozsadzenie budżetów w krajach Piętnastki, a w dalszej kolejności rozpad Unii. Być może wyjście Austrii będzie pierwszym wstrząsem i początkiem tego rozkładu. Wtedy może nastąpi początek prawdziwego jednoczenia, opartego na zasadach, o jakich o wiele wcześniej myśleli ojcowie wspólnej Europy, Konrad Adenauer, Alcide de Gasperi czy Robert Schuman.
Idea zjednoczenia jest ideą fascynującą, ale tylko w tym wymiarze, jaki wywodzi się z głębokiego nurtu społecznej nauki Kościoła.
21. Wobec przytoczonych wyżej zagrożen i faktów Kongres Polonii Amerykańskiej wspiera polską opozycję wskazującą na zagrożenia związane z wejściem Polski do Unii Europejskiej.
Stanowisko nasze jest tym bardziej uzasadnione, gdy się zważy, że jesteśmy organizacją Amerykanów polskiego pochodzenia, którą obowiązuje nie tylko troska o dobro Polski, ale również lojalność wobec kraju, w którym żyjemy. W ekonomicznej walce konkurencyjnej zawsze będziemy stać po stronie Ameryki. Polska jako jedyny kraj Europy, darzący Stany Zjednoczone tradycyjną sympatią i podziwem, powinna szeroko otworzyć swoje rynki dla amerykańskich inwestorów bez jakichkolwiek zobowiązań politycznych i bardziej dynamicznie wchodzić ze swoimi produktami i myślą techniczną na zawsze chłonny rynek amerykański. Dotychczasowe działania polskiego rządu w tym zakresie uważamy za dalece nie wystarczające. Polskę w eksporcie do Stanów Zjednoczońych wyprzedzają takie kraje jak Tajwan, Korea, Japonia, Chiny, Meksyk, a nawet w pewnych branżach Afganistan. Ten stan rzeczy nie jest do zaakceptowania.
22. Jako Polacy na emigracji i Amerykanie polskiego pochodzenia, w przeważającej większości katolicy, jesteśmy przeciwni regulacjom prawnym Europy Zachodniej, dopuszczającym aborcję, eutanazję i małżenstwa homoseksualne. Tego rodzaju regulacje, sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego, nie mogą mieć miejsca ani w Polsce ani w chrześcijańskiej Europie.
23. Popieramy projekt konstytucji europejskiej, w którym zawarta będzie zasada "Invocatio Dei". Obecny kształt duchowy Europy przez setki lat tworzony był przez chrześcijaństwo. Tak Polska jak i cała Europa od zarania dziejów związana jest z chrześcijaństwem. Obecni "twórcy nowej Europy" nie czują się związani tą tradycją.
Tworzą Europę bez chrześcijanstwa, bez katolicyzmu, bez Boga.
24. Stosunki pomiędzy państwem i Kościołem katolickim reguluje w Polsce konkordat. Negocjacje pomiędzy Unią i państwami kandydującymi dotyczą sfery polityki i ekonomii. Niewiele niestety słyszymy o negocjacjach dotyczących wyznań religijnych. Słyszymy natomiast o wykreślaniu z dokumentów unijnych takich słów, jak "chrzescijaństwo", "tradycje chrzescijańskie", "kultura chrześcijańska", "wartości religijne" itp. Dzieje się tak, ponieważ globalistyczna Europa ma być ateistyczna, ma być ugrupowaniem państw bez Boga, a więc ugrupowaniem takim, jakim był w sensie ideowym komunizm.
Nie ma w historii Europy żadnego systemu ideologicznego, który mógłby zastąpić chrześcijaństwo w roli fundamentu spajającego życie społeczne. Wszelkie próby takiego zastąpienia konczyły się tragicznie.
Oczywistym jest, że historycznie i kulturowo Polska przynależała i przynależy do Europy. "Polska - jak mówi Jan Pawel II - pragnie nadal trwać w Europie jako państwo, które ma swoje oblicze duchowe i kulturalne, swoją niezbywalną tradycję historyczną, związaną od zarania dziejów z chrześcijaństwem. Tej tradycji, tej narodowej tożsamości Polska nie może się wyzbyć... Rzeczpospolita Polska nie może niczego stracić ze swoich dóbr materialnych i duchowych, których za cenę krwi broniły pokolenia naszych przodków".
Kongres Polonii Amerykańskiej protestując przeciwko ateizacji Europy w całej rozciągłości identyfikuje się z przytoczonymi słowami naszego wielkiego Rodaka.
Na zakończenie Kongres Polonii Amerykańskiej wyraża swoją opinię, że porozumienie wynegocjowane w Kopenhadze nie zabezpiecza należycie polskich interesów i narusza podstawowe zasady Unii Europejskiej o równości praw i obowiązków wszystkich państw.
NIECH żYJE POLSKA WOLNA I NIEPODLEGŁA!
Edward J. Moskal
Prezes
KONGRESU POLONII AMERYKAńSKIEJ
Chicago, 18 grudnia 2002 r.
|
|
(|2672 więcej słów|||)
|
Autor : poradnik _DNIA 17-12-2002 - 00:13 | 3398 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Walka polskich kupców z hipermarketami 16.12.2002
|
|
|
ZBIGNIEW BARTUŚ: Tajemnice wojny o handel - post scriptum
W drodze do Eldorado
Mamy w Polsce tylko jedną rodzimą sieć handlową, która dorównuje zachodnim gigantom. Wojna o polski rynek nie jest jednak jeszcze przegrana.
Zaczęło się jak w opowieściach o superfortunach z Doliny Krzemowej. W 1990 r. "Amerykanin" założył malutką firemkę w wynajętym garażu. Pierwszy milion zarobili nie na komputerach, lecz na sokach, ale komputery szybko zaczęły odgrywać ważną rolę w ich działalności. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania: zbudowali największą polską sieć handlową. Jedyną, która skutecznie stawia czoła potężnej zachodniej konkurencji.
Dziś w twórców firmy Eldorado, której roczne przychody sięgają setek milionów złotych i stale rosną, zapatrzeni są handlowcy z całego kraju. Większość z nich zdaje sobie sprawę, że przejrzeli na oczy trochę poniewczasie: na polskim rynku zdążyły już okrzepnąć największe zachodnie sieci handlowe. Mamy ich najwięcej w Europie - szesnaście. Niemal co miesiąc otwierają nowy hipermarket i dziesięć supermarketów. Ich udział w handlu stale rośnie.
Wśród 6 największych inwestorów zagranicznych w Polsce w roku ubiegłym znalazły się aż 4 hipersieci: Casino (Geant i Leader Price), Carrefour (i Champion), Tesco (i Savia) oraz Metro AG (Real, Media Markt, Praktiker i Makro). Łącznie zainwestowały ponad 2,8 mld dol. Handel w Polsce jest najwyraźniej postrzegany jako dobry i pewny biznes.
- Ale polscy kupcy umierają stojąc - ocenia Zdzisław Kwieciński, krakowianin działający w prywatnym handlu od 20 lat. Od dwóch miesięcy próbuje zjednoczyć działających w Nowej Hucie handlowców i usługodawców, którzy po otwarciu francuskiego hipermarketu przeżywają dramat: - Zderzyliśmy się z czołgiem i byliśmy do tego kompletnie nieprzygotowani.
Niemcy mają silne sieci niemieckie, Francuzi - francuskie, Holendrzy - holenderskie, Brytyjczycy - brytyjskie, Portugalczycy - portugalskie. Polacy mają niemieckie, francuskie, holenderskie, brytyjskie, portugalskie. Dla rozwoju Polski i zamożności Polaków nie jest bez znaczenia, kto na naszym rynku spija śmietankę. A jednak ekspansji zachodnich gigantów potrafiliśmy się przeciwstawić, organizując tylko cherlawe i mało skuteczne protesty kupców, rzadziej - sprawne zrzeszenia, a jeszcze rzadziej - grupy handlowe, które przetrwałyby próbę czasu. Nie mamy ani jednej rodzimej sieci, która obejmowałaby swym zasięgiem cały kraj. Mamy tylko jedną - lubelskie Eldorado - która dorównuje zachodnim gigantom pod względem organizacji i zarządzania.
- W dużych miastach mleko już się rozlało i nie ma co nad nim płakać. Ale wojna o polski rynek jeszcze nie została przegrana - twierdzi Wojciech Zegzda z firmy Lege Artis, znawca polskiego handlu detalicznego i hurtowego.
Walkower
W krajach zachodnich wielkie sieci mają przeciętnie po 40-60 proc. udziałów w handlu. W Czechach i na Węgrzech udział ten wynosi już ok. 26 proc., na Słowacji - 19 proc. W Polsce - na razie 12 proc. Najmniej w krajach Europy Środkowej.
Mamy tu do czynienia z kilkoma paradoksami. Polski handel jest rekordowo rozdrobniony: przeciętny sklep utrzymuje się z zakupów 89 klientów. W Europie wskaźnik ten przekracza 320. Oddaje to w pewnym stopniu siłę kupców: jaki kapitał może zgromadzić ktoś, kto żyje z kilkudziesięciu (w Małopolsce - 50) osób? O jakim rozwoju może mówić? O jakich inwestycjach?
Porażająca słabość polskich kupców jest w dużej mierze konsekwencją ich niespotykanej siły z czasów PRL. W żadnym innym kraju bloku wschodniego nie rozwinął się na taką skalę handel prywatny, w żadnym innym kraju po upadku komunizmu nie doszło do takiej eksplozji przedsiębiorczości w handlu. Polscy kupcy - i ci działający na rynku od czasów PRL, i ci zachłyśnięci łatwymi zyskami z początku lat 90. - uwierzyli, że nie trzeba robić nic. Że stary dobry handelek pozwoli na luksusowe życie kolejnym pokoleniom. I właśnie tak rozumującym kupcom przyszło się zderzyć z czołgiem zachodnich sieci.
Giganci rzadko też napotykali opór ze strony dawnych sieci państwowych i tzw. uspołecznionych - wszelkie WPHW i PHS-y, kompletnie nie przystosowane do gospodarki rynkowej, po prostu padły. To samo spotkało większość krajowych spółdzielni "Społem": fatalne zarządzanie, brak wizji nowoczesnego handlu, brak inwestycji, komunistyczne nawyki obsługi - wszystko to sprawiło, że położone w najlepszych miejscach sklepy były i są przejmowane przez konkurencję.
Bój o prowincję
W 1995 r. było w Polsce 10 hipermarketów. Teraz jest ich blisko 150, a za dwa lata będzie ponad 200. Zachodnie hipersieci od pewnego czasu przyznają, że w dużych miastach jest już za ciasno: takie ośrodki, jak Łódź, Poznań, Olsztyn czy - w pewnym stopniu - także Kraków są przeładowane sklepami wielkopowierzchniowymi. Zarazem coraz więcej Polaków, nie tylko kupców, zdaje sobie sprawę, że ekspansja hipermarketów ma nie tylko bardzo dobre, ale i bardzo złe strony: może szkodzić rozwojowi lokalnemu i grozić zagładą miejscowej przedsiębiorczości. Dlatego rośnie opór społeczny przeciwko kolejnym tego typu inwestycjom.
- To trochę hamuje ekspansję wielkich, ale na pewno jej nie zatrzyma - komentuje Wojciech Zegzda. - Po 2005 r. sieci zdobędą najpewniej i u nas swoje 40 proc. udziałów w rynku. Ich hipermarkety podbiją duże ośrodki, a ich supermarkety będą się rozpychać po osiedlach i mniejszych miejscowościach. Zostanie do wzięcia 60 proc. rynku. Pytanie: kto go weźmie?
Zagraniczne sieci wzięły szturmem najbardziej smakowite kąski w Polsce - wielkie aglomeracje ze stosunkowo zamożnymi konsumentami. Inwestowanie w takich miejscach jest najbardziej efektywne, nakłady zwracają się szybko. Inwestor zyskuje kapitał na dalszą ekspansję. Na prowincji, gdzie klientów jest mniej i są oni bardziej rozproszeni, a przy tym - raczej niezamożni, budowanie marketów nie jest już tak opłacalne. I paradoksalnie właśnie to może być szansą dla rodzimych kupców. Przy okazji swą największą słabość - rozdrobnienie - mogą oni przemienić w atut. Żadna z sieci nie jest bowiem tak blisko klienta, jak owi drobni sklepikarze i usługodawcy.
- Sęk w tym, by nie tylko być blisko klienta, ale i mieć dla niego atrakcyjną ofertę, bogaty asortyment i niskie ceny, najlepiej w ładnej, estetycznej placówce. A tego nie da się osiągnąć bez konsolidacji kupców - komentuje Zegzda.
Jego zdaniem, główna słabość polskich kupców to nie tyle rozdrobnienie, co nieumiejętność współpracy: - Polski kupiec żyje i planuje z dnia na dzień. Dopiero jak jest naprawdę źle, próbuje się ratować, konsolidować. Często jest już za późno.
"Państwo podziemne"
Zdzisław Kwieciński robi w biznesie od 20 lat. Prowadzi księgowość wielu małym firmom, organizuje dla nich szkolenia, ma też rodzinną drogerię na nowohuckim Centrum B4. Odkąd nieopodal stanął (drugi w Krakowie) hipermarket Carrefour, kupcy w okolicy przeżywają kryzys. - To katastrofa - mówią.
Zdaniem Kwiecińskiego, po pojawieniu się Carrefoura obroty sklepów i salonów usługowych w promieniu kilometra spadły o 30-40 proc. - Klientów wywiało. W piątki i soboty jest u nas pusto! - płaczą właściciele. Wielu z nich nie stać nawet na opłacenie czynszów. O utrzymaniu rodziny nie ma co myśleć.
- Można przeklinać władze, że dopuściły do powstania handlowego giganta, ale i my, kupcy, jesteśmy winni - przyznaje Kwieciński. Jako organizator szkoleń rozmawia często z handlowcami. - Namawiam starych kupców: przeszkolę wam personel, a oni na to, że ten pracownik robi u mnie 20 lat i wszystko wie. Mówiłem o formach przyciągania, pozyskiwania klientów. Odpowiadali, że to im niepotrzebne, bo 20 lat handlują bez tego i jakoś idzie. To jest ślepota. Samobójcze myślenie! W dobie ekspansji wielkich sieci trzeba nam nowoczesnych form handlu, marketingowego wsparcia, dobrej organizacji - o tym wszystkim większość kupców nie ma zielonego pojęcia. Z czym oni na czołgi idą?!
Od dwóch miesięcy Kwieciński obchodzi okoliczne sklepy, zakłady usługowe i gastronomiczne z propozycją założenia nowej sieci, opartej na nie eksploatowanym dotąd w Krakowie pomyśle. Panu Zdzisławowi marzy się, by za kilka lat powstała ogólnokrakowska sieć handlowo-usługowo-gastronomiczna, która skutecznie odparłaby atak obcych sieci. - Na razie przypomina to trochę tworzenie państwa podziemnego za okupacji - śmieje się jeden z kupców, którzy postanowili działać wspólnie z Kwiecińskim. Takich zdeterminowanych jest na razie trzynastu, przystąpieniem do programu interesuje się dalszych pięćdziesięciu.
Milsi od giganta
- Przecież sklepy, restauracje, bary, punkty usługowe w Hucie razem wzięte to jeden wielki hipermarket - tłumaczy Kwieciński. - Często ceny mamy lepsze niż w Carrefourze i promocje też mamy, ale nikt o tym nie wie. Gdyby się zorganizować pod wspólnym logo, mielibyśmy większe szanse.
Działacze Małopolskiego Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców wyobrażają sobie, że zjednoczone podmioty handlowe, usługowe i gastronomiczne zachowałyby niezależność, ale występowały pod wspólnym szyldem, np. "Złoty". Nie jest to nowość, bowiem w różnych miejscach Polski działają już z powodzeniem - jednoczące niezależne sklepy - rodzime sieci handlowe, takie jak Polomarket i Lewiatan czy (w branży RTV/AGD) Avans. Lewiatan objął już swą opieką 1400 małych i średnich sklepów obsługiwanych przez 16 regionalnych centrów.
Krakowski (nowohucki) Złoty miałby się jednak od niego różnić wielobranżowością: aby klient miał dostęp do hipermarketowego wyboru towarów i usług. Zachętą do korzystania z sieci byłby program lojalnościowy (Zbieraj Złote Punkty) - stali klienci korzystaliby z rabatów i innych udogodnień w sieci. Kwiecińskiemu marzą się nie tylko wspólne szyldy, gazetki, karty klienta, ale i ujednolicone elewacje zrzeszonych, a nawet zadaszenie niektórych pasaży handlowych.
Złoty Pasaż - przy podobnym jak w hipermarkecie wyborze towarów i niskich cenach - zachowałby podstawową zaletę małych sklepów: klient nie jest tu anonimowy, znajduje fachową obsługę i wsparcie dotyczące nie tylko towaru, który kupuje - argumentują pomysłodawcy. Teraz pozostaje im przekonanie do pomysłu pozostałych przedsiębiorców, co - jak przyznają - nie jest łatwe.
- Niektórzy tylko pomachają na czołgi szabelką, a wiadomo, jak to się kończy - komentuje Wojciech Zegzda, który kibicuje również tworzeniu innego zrzeszenia małopolskich handlowców - Jurajskiej Sieci Handlowej pod auspicjami Jurajskiej Izby Gospodarczej.
- Mamy już ponad stu kupców i producentów, którzy chcą współdziałać w ramach sieci - cieszy się prezes JIG Kazimierz Czekaj. - Sieć to niższe ceny, sprawniejsze dostawy, promocje, wszystko to, co pomaga walczyć z ekspansją obcych.
- Jeśli sieć nie powstanie, za rok, dwa nas nie będzie - alarmowali na spotkaniu JIG w Modlniczce właściciele sklepów Roman Wiśnios i Henryk Krawczyk. - Nic nas nie uratuje przed ekspansją hipermarketów, które dla Zabierzowa czy Krzeszowic to nie 10 tys., ale 500-1000 metrów kw.
Producenci artykułów spożywczych, nie tylko z Małopolski, w tym tak duzi jak Toska czy Danone, zachęcają kupców do jednoczenia się. Przyznają, że zrzeszenia drobnych sklepów są dla nich często lepszym partnerem niż obce sieci. Przede wszystkim - płacą w terminie, co w przypadku hipersieci nie jest regułą. I wcale nie stoją na straconej pozycji: przykład Europy Zachodniej świadczy o tym, że małe, łatwo dostępne sklepy lokalne są potrzebne i hipermarkety im nie zagrażają, pod warunkiem, że nie stoją zbyt blisko.
- O to już zadbaliśmy w trakcie wyborów - przyznaje prezes Czekaj. - Postawiliśmy na ludzi, którzy potrafią patrzeć szerzej na rozwój lokalny i dostrzegać zagrożenia.
Wielu z nich zdobyło mandaty radnych, zostało członkami zarządów, wójtami. Będą pilnować, by władza sprzyjała lokalnej przedsiębiorczości. I raczej nie dopuszczą do powstania gigantów handlowych na swym terenie. Jeśli już - zbudują je sami, wysiłkiem wszystkich kupców.
Pomysł takiej ucieczki do przodu (pod hasłem: hipermarket - tak, ale własny) pojawił się kilka miesięcy temu w Oświęcimiu. Promuje go prezes Stowarzyszenia Gospodarczego Ziemi Oświęcimskiej Zbigniew Leś, było to nawet jedno z jego haseł wyborczych (na razie nie przyniosło sukcesu). Leś marzy, by hipermarket powstał z masowej zrzutki kupców i innych mieszkańców, którzy zostaliby automatycznie akcjonariuszami. Część (większość?) funduszy na budowę pochodziłaby jednak z kredytu bankowego zaciągniętego pod zastaw gruntów komunalnych, bo zdaniem kupców, gmina powinna w to wejść w ramach wspierania lokalnej przedsiębiorczości. Miałaby z tego zresztą zyski. Fundusze chce też wyłożyć miejscowe "Społem", które pod wodzą obecnego zarządu zmieniło nie do poznania swe placówki, tworząc w nich m.in. nowoczesne supermarkety.
- Zarabiamy w nich duże pieniądze, które z powodzeniem inwestujemy w metamorfozę kolejnych sklepów - mówi prezes Henryk Arczyński, a mieszkańcy przecierają oczy ze zdumienia. Niektórzy dodają, że trzeba było realnego zagrożenia ze strony zachodnich gigantów, by "Społem" zrozumiało, iż dalej po dawnemu handlować się nie da, że PRL-owskie nawyki trzeba pochować w PRL-owskiej trumnie. I w tym sensie ekspansja obcych wyszła wszystkim na dobre.
Artur Kawa i Jarosław Wawerski, twórcy Eldorado, nie potrzebowali tej bolesnej nauki. Swoją sieć zaczęli tworzyć od podstaw w 1990 r., zanim wkroczyły do nas zachodnie giganty. Byli przygotowani na ich nadejście i są dziś jedyną polską firmą, która skutecznie stawia im czoła. Dla wszystkich polskich kupców są przykładem tego, że Polak potrafi. Jak budowali swoje Eldorado?
|
|
(|1940 więcej słów|||)
|
Autor : poradnik _DNIA 14-12-2002 - 18:33 | 3161 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Apeluję o dymisję rządu Millera `14.12.2002
|
|
|
LPR apeluje o dymisję rządu Millera
Liga Polskich Rodzin apeluje do rządu Leszka Millera, aby podał się do dymisji, Zdaniem lidera Ligi Romana Giertycha, PSL powinno wymusić zmianę szefa rządu.
Oceniając na sobotniej konferencji prasowej warunki wynegocjowane przez rząd z UE Giertych powiedział: "Wniosek mamy taki, aby Leszek Miller i cały rząd podał się do dymisji".
"PSL powinno wymusić zmianę szefa rządu" - uznał Giertych.
Według niego, wynegocjowane w Kopenhadze warunki zakładają nierówność między Polską a krajami członkowskimi Unii. "Polska godząc się na takie warunki zrzekła się zasady równości" - ocenił.
Giertych zaznaczył, że Liga będzie namawiać Polaków, aby w referendum opowiedzieli się przeciwko wejściu do UE. "W najbliższych miesiącach będzie bardzo ostre zwarcie między SLD a LPR" - zapowiedział Giertych.
"Wczoraj mieliśmy gigantyczny teatr w wykonaniu Leszka Millera i członków rządu. Aktorzy byli zafałszowani, a Miller przedstawił swoją porażkę jako sukces" - ocenił szczyt w Kopenhadze Zygmunt Wrzodak (LPR).
Jego zdaniem, wejście Polski do UE "jest absolutnie nieopłacalne".
"Apelujemy do rządu o przygotowanie alternatywy, na wypadek gdyby Polacy opowiedzieli się w referendum przeciwko wstąpieniu Polski do UE" - powiedział z kolei Giertych.
|
|
(|195 więcej słów|||)
|
Autor : poradnik _DNIA 14-12-2002 - 18:28 | 3120 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Wejście Polski do UE do kolejny przekręt komunistów ?
|
|
|
"Porażka Busha, sukces Polski"
Kopenhaski szczyt przyniósł porażkę prezydentowi George'owi Bushowi - jego lobbing na rzecz Turcji zakończył się fiaskiem - i sukces Polsce, której twarda taktyka w ostatniej chwili wymusiła zmianę niektórych finansowych ustaleń - ocenia brytyjska prasa.
"Francusko-niemiecki pokaz siły uświadomił Ameryce i jej przyjaciołom, gdzie ich miejsce" - stwierdził "The Guardian".
"Polska została udobruchana pokrojeniem tortu według nowych zasad - pisze dziennik. - Gotówka była jednak w piątek wieczór mniej ważna od zachowania twarzy".
"Guardian" informuje, że porozumienie z UE spełnia "oryginalne" polskie postulaty w 50 proc. Pakiet finansowania UE został przetasowany. Zamiast wypłacenia jednego miliarda euro w formie pomocy regionalnej w okresie siedmiu lat, UE przekaże Polsce tę sumę od razu jako bezpośrednią pomoc dla budżetu.
Polska uzyskała też 108 mln euro na wzmocnienie kontroli granicy wschodniej i zgodę na podwyższenie kwot produkcji mleka. Inne kraje akcesyjne zyskały ekstra 300 mln euro.
"Nie zwiększy to pakietu finansowania rozszerzenia o wartości 40,4 mld euro, ale usprawni przepływ gotówki" - uważa gazeta.
Zwyciężył kompromis: "W odpowiedzi na akrobacje premiera Leszka Millera liderzy Piętnastki wykazali zarówno elastyczność, jak i twardość, w przekonaniu, że Polska z potencjałem ludnościowym odpowiadającym połowie ludności 10 nowo przyjmowanych krajów jest zbyt ważna, by zostawić ją na uboczu. Równocześnie Piętnastka nie dopuściła do tego, by Polska - nowy członek klubu - rozstawiała ich po kątach" - ocenia "Guardian".
"Mimo w sumie niewielkich sum, o które w Kopenhadze do ostatniej chwili toczył się spór, nie ulega wątpliwości, że podjęte na szczycie decyzje mają historyczny wymiar" - pisze "Financial Times". - Polacy rozumieją, że dostali najlepsze warunki, na które mogli liczyć".
Radość będzie jednak krótkotrwała, ponieważ kandydatów czekają trudne lata związana z dostosowywaniem ich gospodarek do unijnego rynku, restrukturyzacją całych gałęzi przemysłu, reformami sądownictwa i administracji - zauważa gazeta.
"Daily Telegraph" nie wyklucza, że rządowi Millera mimo ustępstw Piętnastki w Kopenhadze może być trudno "sprzedać" wyborcom ideę członkostwa Polski w UE, ponieważ porozumienie jest "niechlujne", a nowe kraje wchodzą do europejskiego klubu na nierównych warunkach - rolnicy nwoych krajów członkowskich otrzymają w pierwszym roku członkostwa 25 proc. subsydiów przysługujących farmerom Piętnastki.
"W Kopenhadze Polacy uświadomili innym te prawdy" - stwierdza "Daily Telegraph".
Gazeta sugeruje, że UE traktuje nowo przyjmowane kraje po macoszemu: "Połączony PKB Unii Europejskiej rozszerzonej o 10 krajów sięgnie 6 bln funtów (ponad 9 bln euro), a koszty zintegrowania nowych członków z uwzględnieniem ich składki członkowskiej wyniosą 5,5 mld funtów rocznie, co odpowiada 0,07 proc. PKB Piętnastki i przekłada się na 15 funtów na głowę każdego mieszkańca UE - wyliczył "Daily Telegraph".
|
|
(|426 więcej słów|||)
|
Autor : urlop _DNIA 07-12-2002 - 07:41 | 5111 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Szlaban na mlecznej drodze
|
|
|
Szlaban na mlecznej drodze
To co udojone pod Tarnowem, uchodzi za brudne
|
|
|
Autor : Roman _DNIA 06-12-2002 - 00:12 | 3886 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Jak łatwo stracić kasę 5.12.2002
|
|
|
Jak łatwo stracić kasę
"SSI" - to nazwa firmy, która od niedawna sprzedaje na polskim rynku ubezpieczenia na życie. Co dziwne - działa w najgłębszej tajemnicy, niemal pod ziemią. Zero reklamy, żadnych ogłoszeń w prasie. Agenci tej firmy dopłacają do interesu, a ludzie, którzy wykupują ubezpieczenie - tracą. Gdzie tu jest interes?
Warszawa
Piątkowy wieczór. Jeden z warszawskich klubów nocnych: impreza firmowa! Na pierwszy rzut oka trudno stwierdzić, czy to kancelaria prawnicza, czy obsługa supermarketu tu się bawi. Eleganckie garnitury mieszają się z sukienkami z bazarku. Złote rolexy z bucikami made in China. Ale wszyscy uśmiechnięci, zachwyceni, wniebowzięci.
- Odkąd jestem z nimi, stałam się innym człowiekiem. To trzeba przeżyć. Tu możesz zarobić tyle, ile chcesz - babka koło 40. usiłuje mnie zarazić entuzjazmem. - Jeśli będziesz robiła wszystko według instrukcji, za 5 lat kupisz sobie Mercedesa, a potem dom na Bahamach - nęci.
- Co, gdzie, jak -Ędopytuję. Tajemniczy uśmiech. Czekaj cierpliwie, a się przekonasz.
Dopiero po 2 tygodniach spotkałam się z Moniką i wypełniam ankietę: data i miejsce urodzenia, wiek, zawód, karalność, adres.
Wciąż nie mogę się dowiedzieć, co to za firma i w jaki sposób mam w niej zarabiać te kokosy.
- Trzeba przejść specjalne szkolenie - informuje moja mentorka. - Jedyne 340 zł. Potem spłacisz kredyt, kupisz samochód i dom, pojedziesz w podróż dookoła świata, a twoje życie stanie się rajem - zapewnia Monika. - Dla nas niesamowite jest normalne.
Decyduję się na na wykupienie szkolenia.
Ośrodek w podwarszawskim Wilanowie. Sala konferencyjna. W tle głośna muzyka w stylu italo disco. Na sali ponad 20 osób.
- Bueno pomariggio! - wita nas prezes.
Wysoki, elegancki. Bije brawo. My też. Na ekranie pojawia się kwadrat podzielony na mniejsze kwadraty.
- Ile kwadratów widzisz? - pyta prezes.
Każdy widzi inaczej. Ja 16.
- 30! - Krzyczy prezes. Kwadrat był przykładem na ograniczoność mojego myślenia.
- SSI ma 3 filozofie - mówi gestykulując. - Najważniejsza jest drużyna. W grupie osiąga się więcej. Dla nas niesamowite staje się normalne! - wykrzykuje.
Na ekranie pojawia się slajd z kosmonautą, który wbija flagę SSI na Księżycu. Dowiaduję się, że jeśli nie zostanę milionerką, to będzie to tylko i wyłącznie moja wina. Ale na szczęście firma SSI mi pomoże.
Odpowiadam trafnie na kilka pytań w stylu "2 razy 2". Odpowiedzi są sowicie nagradzane oklaskami.
Emeryt to ty
- Jak żyje w Polsce emeryt? - pyta prezes.
Odpowiadamy: biednie, marnie, ubogo.
Prezes rysuje linię życia: - Najpierw się uczysz i nic nie zarabiasz. Potem pracujesz i walczysz o standard życia. Na koniec dostajesz kiepską emeryturę i na nic cię nie stać. Ale jest na to sposób. Złoty środek. 100 procent pewności. To TBP. Twoja Bezpieczna Przyszłość! Legalne ubezpieczenie emerytalne!
To coś w rodzaju 3 filaru. Produkt towarzystwa Inter Polska. SSI ma wyłączność na jego sprzedaż.
- Powitajmy pana Marka, który jest na 4. pozycji - prezes wskazuje na pana po 40. Szpakowaty, wysoki, w okularach. Pan Marek, lekko sepleniąc, krzyczy: buen pomeriggio! (miłego popołudnia) i klaszcze w dłonie.
- Bueno pomeriggio! - odpowiada sala. Brawa. Pan Marek z koleżanką z 2 pozycji tłumaczą, jak sprzedawać TBP.
Produkt to my!
Trzeba zrobić listę znajomych i przyjaciół, nawet tych, których ostatnio widzieliśmy na maturze. Zadzwonić, umówić się na spotkanie pod pretekstem: mam coś, co cię może zainteresować. Nie wolno powiedzieć co.
Pojawiamy się punktualnie, elegancko ubrani. Przez godzinę rozmawiamy o niczym. Pijemy kawkę, koniaczek. Trzeba zmiękczyć "przeciwnika". Powtarzać, że do realizacji marzeń potrzebne są pieniądze. Narysować linię życia i straszyć nędzą na emeryturze.
Pytamy o marzenia. Obiecujemy ich spełnienie na emeryturze pod warunkiem, że kupią TBP. Jeśli klient jest oporny, straszymy wypadkiem albo rakiem. Różne rzeczy w życiu się zdarzają... (można rąbnąć pięścią w stół, jak klient się opiera).
I jeszcze jedno: ja także, jak każdy "agent", muszę wykupić ubezpieczenie TBP. To oczywiste!
- Musisz budować swoją strukturę - poucza mnie drobna Włoszka, żona prezesa.
Żeby zarabiać, mam, oprócz klientów, znaleźć 4 chętnych "agentów". Każdy z nich kolejnych 4 i tak dalej... Od "agentów" i klientów moich "agentów" mam procent. Im więcej ludzi "wciągnę", tym wyższa moja pozycja. Wszystko jest obliczone: za 2 pozycję mam 1800 zł miesięcznie, za 3 - 3 tys., za 4 ponad 7. Za każdą następną dużo więcej.
"Tak powstają fortuny zwykłych ludzi - mówi spiker na propagandowym filmie. - I ty możesz mieć jacht i odrzutowiec (pokazują jacht i odrzutowiec). SSI to pierwszy na świecie system dla ludzi pracy (pojawiają się zmęczone twarze). Musisz mieć w życiu cel: sukces (pojawiają się twarze, zadbanych, uśmiechniętych, bogatych). Nie musisz myśleć, wystarczy, żebyś przestrzegał naszych reguł..."
Quinn śpiewa "We are the champion" (jesteśmy mistrzami).
Uczestnicy szkolenia siedzą jak zahipnotyzowani. Monika szepcze mi na ucho: muszę osiągnąć 5. pozycję. Zrobię to!
Precz z kazikami!
SSI jest doskonała - mówi prezesowa. - Ludzie, którzy nie wierzą, to kaziki, niedowiarki. Im się nigdy nic nie uda. Wam - tak. Nie słuchajcie kazików!
Drugiego dnia "prania mózgu", kiedy piosenka w rytmie italo disco bębni mi w głowie, prezes SSI daje do podpisania umowę. Wynika z niej, że muszę sporządzić dla firmy listę 200 nazwisk z adresami i telefonami potencjalnych klientów; ubezpieczyć się na minimum 500 zł rocznie deklarując, że będę płacić takie (a najlepiej większe) pieniądze przez co najmniej 10 lat; wpłacić 1600 zł na kolejne szkolenie; zwerbować 4 "agentów", zrobić licencję.
Nie podpisały 2 osoby - w tym ja. Reszta nie mogła się nadziwić naszej głupocie - jak można zmarnować szansę.
- A to kaziki - usłyszałam za plecami.
- A to frajerzy - pomyślałam.
|
|
(|950 więcej słów|||)
|
Autor : bhpekspert _DNIA 21-11-2002 - 19:42 | 4260 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Plan awaryjny Kołodki 21.11.2002
|
|
|
Dymisji ministra finansów Grzegorza Kołodki domaga się Platforma Obywatelska. Powód?
|
|
|
Autor : bhpekspert _DNIA 21-11-2002 - 19:36 | 4199 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: Polska niszczy własne firmy 21.11.2002
|
|
|
„Polska otwiera drzwi dla Unii Europejskiej niszcząc w ten sposób własne firmy”.
|
|
|
Autor : inspekcjapracy _DNIA 19-11-2002 - 15:20 | 4122 raz(y) oglądano.
|
artykułów
: POlska do Unii Europejskiej 19.11.2002
|
|
|
Parlament Europejski w Strasburgu rozpoczął specjalną debatę o
|
|
|
| |
OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP
|
|
|
|
POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2
|
|
|
|
| |