VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 28 marca 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 25 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Temat: Przestępstwa

Teksty opublikowane w tym temacie.
Autor : God _DNIA 05-11-2006 - 11:49 | 9338 raz(y) oglądano.
Wypadki : Dyrektor fabryki Indesit przed sądem
Przestępstwa Łódzka prokuratura oskarżyła dyrektora fabryki lodówek Indesit Company Polska w Łodzi, Włocha Antonio S., o niedopełnienie obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, których skutkiem była m.in. śmierć 21-letniego pracownika. W tej sprawie oskarżeni zostali także czterej inni pracownicy fabryki.



Autor : prawo _DNIA 13-04-2004 - 06:40 | 5243 raz(y) oglądano.
artykułów : Inspekcja pracy. Więcej zgłaszanych przestępstw
Przestępstwa Kary więzienia w zawieszeniu

Zwiększyła się liczba zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, zgłaszanych prokuraturze przez inspektorów pracy. W 2003 r. było ich 925 – o 6 proc. więcej niż w 2002 r., a o 26 proc. w porównaniu z 2001 r. Spośród postępowań wszczętych w wyniku tych zawiadomień 160 zakończyło się aktami oskarżenia skierowanymi do sądu.




Autor : kierowcy _DNIA 13-02-2004 - 15:21 | 5669 raz(y) oglądano.
Afery : Pralnia barona
Przestępstwa Wielomilionowe malwersacje, oszustwa podatkowe i pranie pieniędzy - takie zarzuty postawiła gdańska Prokuratura Apelacyjna szefowi pomorskiego SLD Jerzemu Jędykiewiczowi. Grozi mu nawet 10 lat więzienia. Baron nie zostanie aresztowany, jeżeli wpłaci 700 tysięcy złotych kaucji.




(Cały artykuł: 'Pralnia barona' |752 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : prawoochrony _DNIA 28-01-2004 - 00:33 | 5109 raz(y) oglądano.
artykułów : BEZPIECZEŃSTWO Okradanie kierowców
Przestępstwa NA DZIURKĘ W OPONIE I NA DZIURĘ W SZYBIE

Atakują znienacka. Gdy auto stoi w korku albo przed skrzyżowaniem. Złodzieje podbiegają do drzwi, szarpią się z klamką. Gdy drzwi są zamknięte, wybijają szybę, łapią torebkę i uciekają. Choć liczba takich kradzieży maleje, nadal są plagą warszawskich ulic. A złodzieje ciągle doskonalą stare i wprowadzają nowe metody.




Autor : odpady _DNIA 24-08-2003 - 21:47 | 5289 raz(y) oglądano.
artykułów : Policja szuka zabójcy z Nowej Huty
Przestępstwa Policja szuka zabójcy z Nowej Huty
21.08.2003 11:03 (aktualizacja 15:49)

Poszukiwany zabójca Filipa H. / RMF
Policja opublikowała rysopisy dwóch mężczyzn podejrzanych o dokonanie zabójstwa 23-letniego mieszkańca Nowej Huty - poinformowała dzisiaj podkom. Sylwia Bober z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Komentarze Internautów : Wszedzie tak jest nie tylko na Kurdwanowie anonim /21.08.2003 13:10/ Mieszkam akurat na Strusia i widziałem jak kiedyś siedzieli takie buraki na ławce, darli mordy i pili. W końcu przyjechała policja i uwaga: niepostrzeżenie wysiedli z radiowozu, nieśmiałym i powolnym krokiem podeszli niczym z kupką w spodniach, coś porozmawiali z burakami poczym: i tu się zaczął rock&roll uwaga: pozbierali za nich flaszki wrzucając je do kosza i odjechali. Myślałem że mnie szlak trafi jak patrzyłem na to z okna. Oczywiście po oddaleniu się policji rozległ się głośny śmiech, pojawiło się jeszcze więcej buraków a zabawa trwała dalej. I co wy na to??? Żródło komentarza : www.interia.pl



Autor : zawodowe _DNIA 14-07-2003 - 11:35 | 5806 raz(y) oglądano.
Afery : Bez pobłażania. Radiowy wywiad z Leszkiem Millerem
Przestępstwa Panie premierze, gdy w Sejmie była mowa o aferze starachowickiej, kiedy rząd przekazywał informacje na ten temat i podczas pana wystąpienia powoływał się pan na informacje z „Życia Warszawy” o tym, iż gangster „Masa” powiedział, że jeden z członków Platformy Obywatelskiej miał jakoby związki z gangiem pruszkowskim, czy pan dopuszczał możliwość, że to jest przeciek, że to jest prowokacja? Notatka celowo podrzucona „Życiu Warszawy”?




Autor : prawo _DNIA 12-07-2003 - 06:11 | 5767 raz(y) oglądano.
artykułów : UOKIK. Informacja prasowa z kontroli jakości paliw wraz z wykazem stacji
Przestępstwa INFORMACJA Z WYNIKÓW KONTROLI STACJI PALIW PRZEZ URZĄD OCHRONY KONKURENCJI I KONSUMENTÓW OD 10 CZERWCA DO 10 LIPCA 2003

Kontrola Inspekcji Handlowej wykazała, że co trzecia stacja, na której skontrolowano jakość paliwa, benzyna lub olej nie spełniały obowiązujących norm.



Autor : bhpekspert _DNIA 09-07-2003 - 06:04 | 5896 raz(y) oglądano.
Afery : Kto naprawdę rządzi policją
Przestępstwa Kto naprawdę rządzi policją


Politycy chcą uniknąć odpowiedzialności - mówi Marek Biernacki, były szef MSWiA
Opozycja chce powołania komisji śledczej
Sojusz murem za Sobotką



Autor : urlop _DNIA 04-07-2003 - 15:20 | 6034 raz(y) oglądano.
Afery : SLDowskie afery.Ludzie wzajemnego zaufania
Przestępstwa Z policyjnego podsłuchu wynika, że poseł SLD Andrzej Jagiełło zadzwonił do jednego ze starachowickich samorządowców i ostrzegł go przed planowaną akcją Centralnego Biura Śledczego. Powoływał się przy tym na informacje od Zbigniewa Sobotki, wiceszefa MSWiA, nadzorującego policję.



Autor : poradnik _DNIA 07-04-2003 - 23:27 | 5163 raz(y) oglądano.
artykułów : Mecenas łamie prawo
Przestępstwa Marek Barczyk, adwokat skazany prawomocnym wyrokiem za paserstwo, dalej prowadzi nielegalne interesy. W ubiegłym roku sprzedał dom, którego nie był właścicielem, trzy lata temu wziął prowizję za załatwienie kredytu w banku, ale nie wywiązał się ze zobowiązania.





Autor : bhpekspert _DNIA 10-03-2003 - 06:52 | 4500 raz(y) oglądano.
artykułów : Urban zarzuca ministrom kłamstwo
Przestępstwa Nerwowa reakcja
Rzecznik rządu Michał Tober uznał wczoraj za bezcelowe komentowanie słów redaktora naczelnego "Nie" Jerzego Urbana, który uznał za "nadmiernie histeryczną reakcję" sobotnią konferencję prasową z udziałem kilku ministrów, zwołaną w reakcji na jego zeznania przed sejmową komisją śledczą.




Autor : Anita _DNIA 07-03-2003 - 05:49 | 5470 raz(y) oglądano.
Afery : Jerzy Urban obciąża premiera i jego ekipę
Przestępstwa Zaskakujące zeznania redaktora naczelnego "Nie" przed komisją śledczą badającą aferę Rywina



Autor : Anita _DNIA 03-03-2003 - 06:14 | 4912 raz(y) oglądano.
artykułów : Świadek w sutannie
Przestępstwa Nikt nie przewidział, że proboszcz wezwany rutynowo na rozprawę może zmienić bieg procesu. Marian Rączka zawdzięcza wolność księdzu, który postanowił przerwać milczenie.


Marian Rączka będzie się domagał wysokiego odszkodowania. - 10 tys. zł za każdy miesiąc pobytu w areszcie - wylicza w rozmowie z reporterem "Dziennika". Fot. AUTORKA

(Cały artykuł: 'Świadek w sutannie' |1952 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : swiadczenia _DNIA 04-02-2003 - 14:19 | 4367 raz(y) oglądano.
artykułów : "Wpierdol" całodobowo Artykuł z "NIE" URBANA 4.02.2003
Przestępstwa Wpierdol całodobowo



Autor : inspekcjapracy _DNIA 03-02-2003 - 06:44 | 4467 raz(y) oglądano.
artykułów : Proza życia bez fikcji 3.02.2003
Przestępstwa Proza życia bez fikcji



Autor : inspekcjapracy _DNIA 28-01-2003 - 14:56 | 5264 raz(y) oglądano.
artykułów : Jakie są konsekwncje zaniedbywania obowiązków pracodawcy?
Przestępstwa Jakie są konsekwncje zaniedbywania obowiązków pracodawcy?



Autor : nokaut _DNIA 23-01-2003 - 20:44 | 4874 raz(y) oglądano.
artykułów : Morderstwo przez sieć?
Przestępstwa Morderstwo przez sieć?



Autor : nowykodeks _DNIA 05-01-2003 - 19:49 | 4837 raz(y) oglądano.
artykułów : Otwarto Krajowe Centrum Informacji Kryminalnych.5, 01,2003
Przestępstwa 5 stycznia 2003 r. w Komendzie Głównej Policji uroczyście otwarto Krajowe Centrum Informacji Kryminalnych.



Autor : kodeks _DNIA 20-12-2002 - 07:55 | 4572 raz(y) oglądano.
artykułów : Nieletni Buntownicy
Przestępstwa Buntownicy na państwowym
Nieletni przestępcy mają lepsze warunki niż sieroty
Najbardziej zdemoralizowani, najbardziej zaburzeni emocjonalnie. Mają po kilkanaście lat, a zdążyli już zabić, zgwałcić i okraść. Za jednego z takich właśnie wychowanków zakładu poprawczego w Barczewie koło Olsztyna państwo płaciło 19 tysięcy złotych miesięcznie. To niemal osiem razy więcej niż kosztuje miesięczne utrzymanie dziecka w sierocińcu.
JOANNA KRUPA 2002-12-13
To skandal. Żyjemy w tak ciężkich czasach, człowiek wychodzi ze skóry, żeby zarobić na utrzymanie rodziny, a tacy bandyci żyją sobie na garnuszku państwa i to za jakie pieniądze! - denerwuje się ekspedientka z jednego ze sklepów w Barczewie. - Najgorsze jest to, że wszystko to idzie w błoto, bo nie uwierzę, żeby z tak skrajnie zdemoralizowanych ludzi wyrosło coś dobrego.
- To są wyjątkowo groźnie młodzi ludzie. W każdej chwili mogą zareagować irracjonalnie, dlatego trzeba stale ich pilnować - mówi jeden ze strażników.

Przeciętnego Polaka wiadomość o tak wysokiej sumie wydawanej na małoletniego przestępcę może zaszokować. Tym bardziej, że w niektórych sierocińcach niecałe dwa tysiące złotych musi wystarczyć na wszystko. - Nawet nie mamy co marzyć o sprawieniu dzieciom prezentów na Gwiazdkę, bo Ministerstwo Edukacji daje nam takie stawki, jakie im wychodzą z regulaminów - mówi dyrektorka domu dziecka w Lublinie.

Tymczasem według dyrekcji zakładu oraz departamentu sądów powszechnych Ministerstwa Sprawiedliwości, zarządzającego poprawczakami, tylko taka kwota jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo przebywającym w placówce młodocianym oraz ich wychowawcom. Jednak według Najwyższej Izby Kontroli to niedopuszczalne, zwłaszcza że skuteczność resocjalizacji jest znikoma.

Jeden na jednego

Budynek zakładu poprawczego o zaostrzonym nadzorze wychowawczym znajduje się przy głównej ulicy Barczewa. Pod koniec XIX wieku mieścił się tu sąd grodzki. Potem dom z czerwonej cegły był siedzibą Służby Bezpieczeństwa. Gdy w 1968 roku zaczął pełnić rolę schroniska dla nieletnich, wyprowadzeniem na prostą trudnej młodzieży zajmowało się kilku wychowawców. Pokoje przypominały więzienne cele, nie było dostatecznej ochrony. Ale koszty utrzymania mieściły się w granicach średniej krajowej.

Dziś na jednego młodocianego przebywającego w tym poprawczaku przypada jeden wychowawca. Oprócz tego do jego dyspozycji jest zespół diagnostyczno-terapeutyczny i czterech strażników. Cały obiekt przez 24 godziny na dobę jest pod nadzorem kamer wideo. Potężna brama broni dostępu do środka osób niepowołanych. Cele stały się przytulnymi pokojami pomalowanymi we wszystkie kolory tęczy. Wszystko to sprawia, że NIK uznał placówkę w Barczewie za stwarzającą najlepsze warunki bytowe, ale również za najdroższą w całym kraju.

W 2000 roku 16 nieletnich odpowiadało za zabójstwo, 3,5 tys. - za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, a 1,8 tys. - za udział w rozboju. Kradzieży i wymuszenia dopuściło się blisko 13 tysięcy młodocianych, a włamanie miało na sumieniu blisko 24 tysiące małoletnich.

W ubiegłym roku było nieco lepiej. Za zabójstwa odpowiadało 20 młodocianych, nieco mniej miało na sumieniu udział w rozboju i gwałt. W napadach na sklepy i mieszkania uczestniczyło prawie 11 tys. małoletnich.
Wychowankowie, których obecnie jest w Barczewie dziesięciu, nie są tylko trudną młodzieżą. Na sumieniu mają takie same przestępstwa, jak dorośli recydywiści. Od zabójstwa, przez napad z bronią w ręku, włamania, do kradzieży. Wielu z nich ma już za sobą pobyt w areszcie śledczym. Najmłodszy skończył 16 lat, najstarszy ma prawie 21. Wszyscy trafili tu z półotwartych poprawczaków w całym kraju. - W zakładach, w których wcześniej przebywali, nikt nie potrafił sobie z nimi poradzić. Często dezorganizowali pracę całej placówki, wdawali się w konflikty z innymi wychowankami - mówi Irena Mysakowska, dyrektorka zakładu poprawczego w Barczewie. - U nas są klasyfikowani do poszczególnych grup, w zależności od stopnia demoralizacji.

Członkowie pierwszej, najtrudniejszej grupy, umieszczani są w pojedynczych celach, ze specjalną kratą uniemożliwiającą im dostęp do okna. Okno jest wprawdzie zakratowane, ale zdarzały się przypadki wybijania szyb. Do dyspozycji mają tylko łóżko.

W drugiej grupie w celach dodatkowo znajdują się stoliki, małe szafki i krzesła. Dojście do okna również nie jest możliwe. Trzecia i czwarta grupa ma jednak warunki, którymi nie pogardziłby niejeden student. Na ścianach wiszą plakaty polskich i zagranicznych gwiazd, na półkach pełno osobistych przedmiotów, m.in. maskotek, zdjęć dziewczyn i kartek pocztowych. Gdyby nie zakratowane okno przysłonięte firanką, można by pomyśleć, że to normalny pokój kilku nastolatków.

- Nie można przecież trzymać ich w takich warunkach, jakie panują w zapadłych więzieniach dla recydywistów. Nie rzucimy im zapchlonego materaca i dziurawej miski z jedzeniem. Oni są tu po to, żeby zrozumieć, na czym polega normalne życie - twierdzi Irena Mysakowska.

- Powinni dostać po tyłku i w końcu przejrzeć na oczy. Kiedyś w więzieniach czy poprawczakach nie było żadnych luksusów, ale nie popełniano tylu przestępstw. Sama świadomość kiblowania w złych warunkach odstraszała potencjalnych złodziei i zabójców. A teraz siedemnastolatek zabije staruszkę dla stu złotych, bo wie, że nawet jeśli go złapią, trafi na parę lat do ciepłego poprawczaka i wyjdzie na wolność - denerwuje się pan Marcin, student resocjalizacji, mieszkaniec Barczewa.



(Cały artykuł: 'Nieletni Buntownicy' |2049 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : poradnik _DNIA 19-12-2002 - 05:53 | 4039 raz(y) oglądano.
artykułów : Wychowanie seksualne naszych najmłodszych 19.12.2002
Przestępstwa Osaczeni przez seks
Jak kolorowe pisma uświadamiają nasze dzieci

Jaką długość ma przeciętny penis w trakcie wzwodu? Kopulacja to spółkowanie czy może rzadka choroba żyraf? W skład kobiecych dróg rodnych wchodzi pochwa czy moszna?". To nie cytaty z amerykańskiego sitcomu tylko pytania z testu "Uświadomiona czy zielona?" zamieszczonego w grudniowym numerze miesięcznika Popcorn. Test znajduje się jednak nie w dziale "porady", lecz w rubryce "rozrywka".
Sprawą - po interwencji dziennikarzy Radia Kraków - obiecali zająć się eksperci rzecznika praw dziecka. Popcorn jest bowiem czytany głównie przez gimnazjalistów i uczniów szkół podstawowych. Test przeczytany na antenie wywołał lawinę telefonów oburzonych słuchaczy, ale Paweł Kierenko z biura rzecznika jest raczej ostrożny w ocenie możliwości pociągnięcia wydawcy do odpowiedzialności. - Zamieszczanie podobnych tekstów w gazetach nie jest w świetle polskiego prawa przestępstwem, dlatego trudno wyciągać wobec wydawców jakieś konsekwencje - podkreśla Kierenko.

Możesz zacząć się czerwienić...

Redaktor naczelna pisma Iwona Ignatowska nie widzi problemu. Twierdzi, że tego typu słownictwo znajduje się w podręcznikach szkolnych. Teresa Król, autorka podręczników, uważa natomiast, że podobne "testy" pozbawione są jakiejkolwiek wartości edukacyjnej. - Są wręcz szkodliwe, bo epatują nazewnictwem biologicznym odartym z jakiegokolwiek kontekstu: społecznego, etycznego czy uczuciowego. Nie ma tu nawet związków przyczynowo-skutkowych, chodzi wyłącznie o wywołanie w czytelnikach szczególnego rodzaju emocji - wylicza Król.

Podobne opinie można usłyszeć od psychologów zajmujących się dojrzewaniem. - To jakiś obłęd! Wszyscy czują się dziś w obowiązku uświadamiać dzieci, gwałcąc je przez oczy i uszy, przy kompletnym ignorowaniu dziecięcej psychiki - zauważa Teresa Piotrowska, terapeutka. - Niestety, wulgarny styl rozmawiania o "tych sprawach" z dziećmi preferowany jest także przez wielu seksuologów nadających ton pseudoporadnictwu w pismach młodzieżowych. Co gorsza, całkiem niedawno mieliśmy próbę przeszczepienia tego stylu na grunt szkolny - dodaje Piotrowska, przypominając głośną ankietę rozesłaną do szkół przez PCK. "Podchwytliwe" pytania w rodzaju: "Czy to prawda, że wysocy i dobrze zbudowani mężczyźni mają dłuższe penisy niż niscy i szczupli?", miały pomóc w rozwiązaniu języków na lekcji wychowawczej. - Nastąpiło pomieszanie, czy wręcz odwrócenie, porządków. Brak zahamowań w mówieniu o sprawach intymnych utożsamiany jest z uświadomieniem seksualnym. Zupełnie jak na podwórku - twierdzi Piotrowska.

"Możesz zacząć się czerwienić, bo w temacie seksu jesteś zielona jak szczypiorek na wiosnę. Jeżeli nie chcesz się dłużej ośmieszać, zacznij się interesować swoim ciałem" - radzi Popcorn tym czytelniczkom, które oblały jego test. Ale samo zainteresowanie ciałem to mało. Wiedzę warto zweryfikować w praktyce. W innych, publikowanych wcześniej quizach znajdujemy dużo śmielsze puenty: "Radzimy ci, abyś częściej dawał ujście parze", "W naszym teście możesz sprawdzić, ile czadu tkwi w Tobie", "Czy wiesz, że masz w sobie głęboko ukryty sex appeal?".

Nieśmiałe typy dawno wyszły z mody

Problem z pismami młodzieżowymi nie polega tylko na epatowaniu śmiałym słownictwem. - Znajdujemy tam często elementy wprost sformułowanej perswazji, zachęty do podejmowania jak najwcześniejszych kontaktów seksualnych - zwraca uwagę Król. I rzeczywiście, w jednym z pism czytamy: "Odważ się wreszcie zaczepić tego przystojnego chłopca z sąsiedniej działki", w drugim: "Przebywaj w dzikich zakątkach, a wieczorami podrywaj chłopaków". Czy wręcz: "Pocałuj go delikatnie w usta, spójrz mu głęboko w oczy. Dotknij go delikatnie w jego męskość". To dobre rady dla Małgosi. Do Jasia wali się już prosto z mostu: "Nie zapomnij cholernej prezerwatywy. Zanim zaczniesz, pamiętaj o niej. Załóż lateks!".

Ważne, by utwierdzać Małgosię, że w swym wyluzowaniu nie jest sama. Przekonanie odbiorcy, że "trzeba być jak inni", czyli stosowanie tak zwanej kategorii powszechności, to jedno z podstawowych przykazań tak propagandy, jak reklamy. Stąd w cytowanych czasopismach aż roi się od określeń w rodzaju: każdy, wszyscy, szeroki, miliony, wiele, na całym świecie itp. Wrażenie powszechności potęguje fakt, że o codziennej "gimnastyce erotycznej" mówią znani i lubiani, gwiazdy filmu i muzyki.

Od takiej sugestii już tylko krok do presji na pewien postulowany typ zachowania: "Kiedyś rezerwa należała do dobrego tonu. Dziś nieśmiałe typy dawno wyszły z mody". Sugerowanie młodzieży określonych zachowań przejawia się również w typowych dla psychozabaw zwrotach typu: "Czy już (coś zrobiłeś)?" - które też stanowią jeden z rodzajów presji, na przykład: "Czy masz już za sobą ten pierwszy raz"?, "Czy przeżyłaś już kiedyś orgazm"?, "Sexy-filmy na kasetach video: Czy widziałeś już kiedyś jeden z nich?".

Nic dziwnego, że niektóre pytania ankietowe i sytuacje opisane w testach zakładają, iż konsekwentna presja już odniosła postulowany skutek, na przykład: "W czasie intymnych pieszczot twój chłopiec proponuje ci coś, czego nigdy nie próbowaliście. Jak reagujesz?".





Autor : poradnik _DNIA 16-12-2002 - 00:57 | 3349 raz(y) oglądano.
artykułów : Zdesperowana kobieta próbowała napaść na pocztę
Przestępstwa WIESŁAW ZIOBRO
Napad w kolorze różu
Mężatka, matka, bezrobotna, bez zasiłku. W kominiarce, z nożem weszła na pocztę.
Ludzie w Przecławiu są zdumieni. - Coś takiego u nas? Do tej pory takie rzeczy pokazywali tylko w telewizji...
Niektórzy jednak wcale nie są przerażeni. Śmieją się, jak na przykład dwie uczennice technikum rolniczego w Rzemieniu, które proszą o podwiezienie do Przecławia. - Głośno teraz o naszej miejscowości, ale przecież to nie był napad. To była komedia.
Nie wyglądało to na komedię. Było wpół do pierwszej po południu, kiedy do urzędu pocztowego w Przecławiu wszedł pod nieobecność klientów człowiek w kominiarce na twarzy, ubrany w szarą ortalionową kurtkę. Na poczcie pracują dwie starsze panie i obie usłyszały, że mają natychmiast wydać gotówkę, gdyż w przeciwnym razie zostanie użyty nóż oraz ładunek wybuchowy. Bandyta zademonstrował sporych rozmiarów nóż kuchenny, a z kieszeni kurtki wystawało coś, co przypominało przewód elektryczny.
Niespodziewany gość wszedł do pokoju socjalnego, kazał jednej z pracownic uklęknąć, złożyć ręce do tyłu, tak, by można je było skrępować kablem. Druga z pracownic, spoglądając w okno, kątem oka spostrzegła, że do budynku Urzędu Gminy sąsiadującego z pocztą wchodzi dzielnicowy. To dodało jej otuchy. Wybiegła z budynku, otwierając zamknięte przez bandytę na zamek drzwi. Niedoszły rabuś próbował jeszcze zatrzymać kobietę, już głośno wzywającą pomocy. Bez skutku. W tym samym czasie mało fachowo skrępowana koleżanka uwolniła się z więzów i zaatakowała intruza.
Nazajutrz w gazetach napisano, że pracownica Poczty Polskiej w Przecławiu w chwili napadu uderzyła bandytę doniczką z kwiatami, w dużym stopniu go obezwładniając. Nie była to doniczka, ale plombownica służąca do plombowania przesyłek, ważąca 0,8 kg. Pracownica zeznała później, że nie pamięta, ile ciosów wymierzyła przestępcy.
Bandyta zaczął słaniać się na nogach, ale mimo uderzeń zadanych w głowę twardym narzędziem nie upadł. W pobliżu był już policjant. Bandyta jednak wyraźnie zamroczony usiadł na ławce, ściągnął z twarzy kominiarkę i wtedy okazało się, że to kobieta! Z przeciętej powyżej czoła skóry popłynęły stróżki krwi...
Napastniczka najpierw trafiła do Szpitala Powiatowego w Mielcu. Nie odniosła poważniejszych obrażeń. Dzisiaj przebywa w areszcie tymczasowym w Nisku. Za napad na pocztę grozi jej kara co najmniej 3 lat pozbawienia wolności
Różowa czapeczka
- Istotnie, zaskoczył nas ten przypadek - mówi nadkom. Władysław Błażejowski, zastępca komendanta powiatowego policji w Mielcu. - Podejrzana ma 24 lata, jest mężatką, ma czteroletniego syna, jest bezrobotna, bez prawa do zasiłku. Mąż pracuje. Zatrzymana pochodzi z okolic Dębicy, w Mielcu ma zameldowanie czasowe. Rozmawiałem z nią i wyjaśniła mi, że do skoku na pocztę w Przecławiu zmusiła ją trudna sytuacja finansowa. W czasie rozmowy sprawiała wrażenie osoby skruszonej, zaskoczonej takim obrotem sprawy, przestraszonej tym, co się wydarzyło. Powoli do niej docierało, na co się porwała i jakie mogą być tego konsekwencje. Sprawdzamy teraz wszystkie okoliczności związane z tą sprawą.
W Mielcu nikt z policjantów nie pamięta tak śmiałego napadu przeprowadzonego samodzielnie przez kobietę. - Ale łatwo zauważyć, jak brutalizacja i wulgaryzacja obecnych czasów wpływają na płeć piękną - podkreśla nadkom. Błażejowski. - Naszym policjantom czasem trudno uwierzyć, w jaki sposób młode kobiety się zachowują, jakiego używają języka, jak dewastują mienie. Dwa lata temu napadu na kantor wymiany walut w Mielcu dokonała pewna, wciąż przez policję ścigana, grupa przestępcza, w skład której również wchodziła kobieta. Wprawdzie nie brała bezpośredniego udziału w napadach, ale z tego, co wiemy, zajmowała się maskowaniem pewnych działań.
Na razie nie wiadomo, w oparciu o jakie scenariusze i czyjego autorstwa zatrzymana w Przecławiu kobieta planowała napad. Na miejscu policja zabezpieczyła - oprócz noża i rękawiczek - kominiarkę w nietypowym różowym kolorze, zrobioną z dziecięcej czapki. Na zewnątrz znajdowała się druga kurtka podejrzanej, w której po dokonaniu skoku zamierzała uciekać. Prawdopodobnie na piechotę...
Dlaczego wybrała Przecław? Dlatego, że stąd pochodzi jej ojciec, więc dobrze znała teren.
Kobieta mieszkała wraz z dzieckiem i mężem w wynajętym w Mielcu mieszkaniu. Podobno zalegała z opłatami na kwotę 2 tys. zł. Wkrótce miała się zgłosić właścicielka mieszkania po odbiór finansowych zaległości.
Bardzo dyskretny skok
Wiadomość ta dotarła też do Przecławia. - Ja się nie dziwię tej kobiecie. Może dziecku nie miała co dać jeść, może by ją z rodziną wyrzucono na bruk - mówi pewna kobieta mieszkająca niedaleko poczty. - Niech ci przy władzy wezmą się wreszcie za porządne rządzenie, bo ludzie coraz częściej będą kraść i napadać
- Gdybym ja miał robić jakiś skok, to bym lepiej od niej zrobił - twierdzi mieszkaniec Przecławia. - To była amatorszczyzna. Przypomina mi się taki śmieszny napad na bank w Niemczech, pokazywany w naszej telewizji. Bandyta po założeniu kominiarki zorientował się, że zapomniał wyciąć otwory na oczy. Po banku poruszał się po omacku, prosząc jeszcze personel o pomoc w odnalezieniu drogi.
Jedna z pań spacerująca po ryneczku z wnuczką załamuje ręce. - Boże, to i tak się wszystko szczęśliwie zakończyło. Przecież ktoś mógł zginąć. Znam te panie pracujące na poczcie. Kulturalne, miłe, porządne osoby. I gdyby jedna z nich przypadkowo zabiła tę złodziejkę, miałaby wyrzuty do końca życia. A na widok kogoś z kominiarką i nożem też można dostać ataku serca, nieprawdaż?
- Panie, jeśli jakaś osoba robi napad w środku dnia, gdy w sąsiednim budynku odbywa się sesja rady gminy, gdy parking jest pełen samochodów, to powinna być dobrze przebadana - dorzuca ktoś inny.
W trakcie gdy odbywała się sesja, obecna na niej była między innymi radna Beata Krężel, nauczycielka miejscowej szkoły podstawowej. - Przez całą sesję nie wiedziałam, co się stało na poczcie, podobnie jak inni uczestnicy sesji. Nie było wielkiego zamieszania, nie było słychać sygnałów alarmowych, jak to zwykle bywa podczas napadów, nic z tych rzeczy. O napadzie dowiedziałam się później. Oczywiście, że mnie to zaskoczyło.
Strach przed mafią
Dyrektorka szkoły, obecna przy rozmowie, nie chce podejmować rozmowy. W ogóle w Przecławiu ludzie niechętnie rozmawiają na ten temat, jeśli już, to raczej anonimowo. Nie chcą podawać swoich nazwisk. Jedna z osób wyjawia swoje obawy: - Ja tam nie wierzę, żeby samej babie wpadł do głowy pomysł z napadem na pocztę. Musiała mieć jakichś pomocników. Może działa jakaś mafia, to co ja będę się wypowiadał. Przecław to mała miejscowość, jeśli ktoś kogoś będzie chciał znaleźć, to go znajdzie szybko.
Przecław to rzeczywiście nieduża miejscowość, o charakterze małomiasteczkowym. Około 1400 mieszkańców. Położona w Dolnej Dolinie Wisłoki. Znana z położonego w parku krajobrazowym zamku Rejów. Janusz Dybski, zastępca wójta, jest zdziwiony obraną przez sprawczynię napadu taktyką. - Wszyscy dyskutują na ten temat, są zaskoczeni. I co ta kobieta narobiła najlepszego? Jeśli prawdą jest, że brakowało jej pieniędzy na przeżycie, to lepiej teraz będzie, gdy pójdzie siedzieć do więzienia i zostawi małe dziecko? U nas w gminie było do tej pory spokojnie, lecz dziś trzeba się obawiać różnych dramatycznych zdarzeń. Ludzi męczy wysokie bezrobocie, wszystko może się zdarzyć.
W Przecławiu mogą czuć się zagrożone między innymi dwie stacje paliw, hurtownia materiałów budowlanych, kilka większych sklepów, ale we wsi twierdzą niektórzy, iż do obrabowania najlepiej nadawał się Bank Spółdzielczy 100 metrów od poczty. Inni kręcą głowami. - Gdzież tam. W banku jest alarm, są zabezpieczenia. Musiałoby być ich więcej, tych bandytów.
Krystyna Skowrońska, dyrektorka Banku Spółdzielczego w Przecławiu i posłanka Platformy Obywatelskiej w jednej osobie, pokazuje stertę dokumentów ułożonych na biurku. Dzisiaj podczas posiedzenia zarządu powtórnie zostanie przeanalizowany system bankowych zabezpieczeń w oparciu o urzędowe wytyczne.
- Zagrożenie pracowników banku zawsze było duże, ale w obecnej sytuacji jest zdecydowanie większe. Coraz więcej środków musimy przeznaczać na zabezpieczenia zamiast na inne cele. Wydarzenie na przecławskiej poczcie przekonuje, że nawet w tak niedużych miejscowościach trzeba zachować dużą czujność.
Takie czasy
Sołtys Kazimierz Markulis, emerytowany doradca rolny, również potwierdza, że w Przecławiu wielkiego zła dotychczas nie było. - Niespokojnie jest tylko przez tę dyskotekę. Młodzi co rusz wzniecają bijatyki, bo się nawzajem nie lubią. Walczą ze sobą, prowadzą święte wojny, jak na przykład nasze Podole z Dębicą. Ale czasy przyszły takie, że większe zło może się pojawić.
Po napadzie na widok obcych ludzi w sklepach, banku i na poczcie spojrzenia wielu osób w Przecławiu są trochę niespokojne. Podejrzliwe. Zwłaszcza na poczcie. Mieści się ona w dużym budynku, w jednym, także obszernym, pomieszczeniu z trzema okienkami. Dwie starsze, eleganckie panie obsługują jedną klientkę. Jest dwunasta trzydzieści; kilka dni temu właśnie o tej porze doszło do napadu. W tym czasie na poczcie jest pusto.
Naczelniczka urzędu nie chce rozmawiać. - Mamy zakaz udzielania jakichkolwiek informacji na ten temat. Tak zadecydowali nasi zwierzchnicy.
Obie panie wyznają, że chciałyby o tym wszystkim jak najprędzej zapomnieć. Przyznają, że z niepokojem spoglądają w kierunku drzwi, gdy ktoś wchodzi. - Teraz złodziejem może być każdy. I dodają po chwili: - Obcemu to człowiek by jeszcze wybaczył, ale swojemu? Wygląda na to, że z racji pochodzenia ojca podejrzanej zaliczono ją do swoich, czyli ludzi stąd.
- O informacje proszę pytać w urzędzie pocztowym w Mielcu - mówią kobiety.
Jest o co zapytać. Na przykład o rodzaj zabezpieczeń. Placówka pocztowa w Przecławiu jest, jak można usłyszeć, łatwa do okradzenia, a przynajmniej była do czasu napadu. Wątpliwości wzbudzają na przykład drzwi, które każdy może zamknąć od środka, również przestępca, poprzez przekręcenie gałki zamka.
Ale Poczta Polska nabrała wody w usta. W Mielcu naczelnik uprzejmie informuje, że nie może rozmawiać z prasą. Nie ma takich uprawnień. Kto je ma? Rejonowy Urząd Pocztowy w Rzeszowie. Tam jednak informują, że rzecznik prasowy tutaj nie pracuje, a dyrektor jest na urlopie.
- A czy jest zastępca?
- W tej chwili nie ma.
- To może ktoś inny będzie mógł porozmawiać o zdarzeniu w Przecławiu?
- Obawiam się, że nie. Może to zrobić tylko pan dyrektor...
- Ale on jest na urlopie.
- Proszę więc dzwonić, kiedy wróci...


(|1578 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : ubezpieczenie _DNIA 10-12-2002 - 22:03 | 3980 raz(y) oglądano.
artykułów : Wypadek Kotańskiego z winy pieszego
Przestępstwa Wypadek Kotańskiego z winy pieszego

Do wypadku, w którym zginął Marek Kotański przyczynił się pieszy, który wtargnął przed maskę auta szefa Monaru. Kotański próbował ominąć mężczyznę i nie zapanował nad pojazdem - ustaliła prokuratura w Nowym Dworze Mazowieckim.

"Pieszemu zostanie postawiony zarzut, ale obecnie nie przebywa on w miejscu swojego zameldowania. Jeżeli nie znajdziemy go do końca grudnia, wystosujemy za nim list gończy" - powiedział prokurator rejonowy w Nowym Dworze Mazowieckim, Jacek Pergałowski.

Według niego, miejsce zameldowania poszukiwanego mężczyzny nie jest tożsame z jego miejscem zamieszkania, gdyż przemieszcza się on w poszukiwaniu pracy.

"Po wypadku mężczyzna był przesłuchiwany jako świadek zdarzenia. Nie było wówczas podstaw, aby zatrzymywać go i stawiać mu zarzut spowodowania czy przyczynienia się do wypadku" - dodał prokurator Pergałowski.

Do wypadku doszło 18. sierpnia wieczorem na prostym odcinku drogi w Nowym Dworze Mazowieckim koło Warszawy. Marek Kotański jechał jeepem grand cherokee jednokierunkową jezdnią z Warszawy w stronę Modlina. Był trzeźwy.

Biegły, którego zadaniem było odtworzenie przebiegu zdarzenia stwierdził, że do wypadku przyczynił się idący poboczem pieszy, prowadzący rower. Wtargnął on przed maskę auta. Kotański wykonał manewr, próbując go ominąć, w wyniku czego nie zapanował nad pojazdem i wpadł do rowu. Prowadzony przez niego samochód lewymi drzwiami uderzył w drzewo.

Nieprzytomnego Kotańskiego karetka zabrała do Szpitala Bielańskiego w Warszawie. Zmarł nad ranem. Przyczyną śmierci były rozległe, wielonarządowe obrażenia wewnętrzne, doznane w wyniku wypadku.

(|237 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : urlop _DNIA 08-12-2002 - 19:04 | 4566 raz(y) oglądano.
artykułów : POLICJA boi się przestępców 8.12.2002
Przestępstwa Przestraszona policja

Funkcjonariusze z roku na rok strzelają coraz rzadziej.



Autor : urlop _DNIA 07-12-2002 - 07:32 | 4094 raz(y) oglądano.
artykułów : Nowe tarnowskie więzienie 7.12.2002
Przestępstwa Autor WIESŁAW ZIOBRO
Samotność gangstera
W tarnowskim Zakładzie Karnym pierwszych kandydatów do zaludniania dopiero co zbudowanego oddziału specjalnego nie zabraknie. Nie będzie trzeba czekać na przestępców z importu.
Już dzisiaj prawdopodobnie można byłoby tam zamknąć od razu co najmniej trzech: gangstera z grupy zorganizowanej, płatnego zabójcę i osobnika, który w głośnej kiedyś sprawie specjalizował się w podkładaniu bomb w warszawskich windach.

Będzie w kim wybierać. Zakład Karny przy ul. Konarskiego w Tarnowie, przetrzymujący dziś ok. 900 skazanych, gości u siebie między innymi 103 zabójców, choć nie każdy z nich musi mieć status szczególnie niebezpiecznego przestępcy. Dwie osoby mają dożywocie, dwadzieścia dziewięć - 25 lat pozbawienia wolności, dwadzieścia siedem - 15... Osiem osób to członkowie zorganizowanych grup przestępczych.

W nowym oddziale zmieści się 28 więźniów szczególnie niebezpiecznych, dla których przewidziano cele jedno- i dwuosobowe. Tych drugich będą tylko cztery. Wymiary celi jednoosobowej wynoszą 2,10 x 3,80 m.

Kodeks karny wykonawczy precyzuje, jakimi czynami i zachowaniem można sobie zasłużyć na ten status i pobyt w miejscu wyjątkowym. Mowa jest tam między innymi o przestępstwach popełnionych ze szczególnym okrucieństwem, z użyciem broni palnej albo materiałów wybuchowych, wzięciu lub przetrzymaniu zakładnika, uprowadzeniu statku lub samolotu, stwarzaniu zagrożenia dla kadry lub współwięźniów podczas odbywania kary, organizowaniu buntów w zakładach karnych, ucieczkach z więzień. Nie mniej istotne są w tym przypadku warunki osobiste, motywacje, sposób zachowania się przy popełnieniu przestępstwa, rodzaj i rozmiar ujemnych jego następstw, stopień demoralizacji skazanego.


Prestiż penitencjarny
Nowy oddział specjalny, którego uroczyste otwarcie zaplanowane jest na 29 listopada, zdecydowanie podniesie rangę tarnowskiego Zakładu Karnego. W Polsce takich oddziałów jest w sumie osiem, ostatnio uruchomiony w 150-letnim więzieniu w Raciborzu. Kłopot inwestorów polegał tam na tym, że obiekt jest zabytkowy i bardzo trudno było pogodzić wymagania konserwatora ze standardami zamkniętego oddziału specjalnego. Niełatwo było na przykład dopasować drzwi do celi.

Oprócz Raciborza najgroźniejsi przestępcy zamykani są już w: Wołowie, Włocławku, Sztumie, Goleniowie, Poznaniu, Gdańsku i Radomiu. Potrzeby pod tym względem rosną wraz z rozwojem w Polsce przestępczości zorganizowanej. Według oficjalnych danych, w kraju status niebezpiecznego przestępcy ma ok. 500 skazanych, w ciągu trzech ostatnich lat liczba ta wzrosła trzykrotnie. Doświadczenia - nie tylko krajowe - wskazują na konieczność osadzania tego rodzaju przestępców w zamkniętych oddziałach specjalnych. W tym roku budżet państwa na ich utworzenie wyda w sumie 10 mln zł.

- W Tarnowie jako pierwszy w Polsce powstał zamknięty oddział budowany od podstaw - mówi płk Jan Sudia, dyrektor ZK. - Powstawał błyskawicznie, bo w czerwcu tego roku wylano pierwsze fundamenty. Brany pod uwagę był także Zakład Karny w Nowym Wiśniczu, ale ostatecznie centralny zarząd podjął decyzję o budowie oddziału u nas.


Więźniowie więźniom
Wkrótce, przypuszczalnie jeszcze w tym roku, pojawią się tam pierwsi osadzeni, a prawda jest taka, że po części to więźniowie więźniom zgotowali ten los. Przez pięć miesięcy w obiekcie pracowało odpłatnie ponad 30 skazanych pochodzących głównie z drugiego w Tarnowie Zakładu Karnego, położonego w dzielnicy Mościce. Z zawodu murarze, tynkarze i posadzkarze. Jedynie prace specjalistyczne wykonały odpowiednie firmy.

Tarnowski Zakład Karny, pierwszej kategorii, ma w kraju opinię więzienia dość rygorystycznego, dobrze zarządzanego i skutecznie strzeżonego. Ostatnią ucieczkę odnotowano tu w 1978 r., gdy trzech skazanych zbiegło kanałami ciepłowniczymi, wykorzystując remont i bałagan w pomieszczeniach kotłowni. Po 1926 r., gdy zbudowano więzienie w Tarnowie na ponad 400 miejsc (również dla kobiet), uchodziło ono za jedno z najnowocześniejszych w Europie. Miało centralne ogrzewanie, prąd, oddział szpitalny (także dla zakaźnie chorych), pralnię mechaniczną, kuchnię parową, dezynfekator, piekarnię, liczne warsztaty. Dziś jest już raczej zabytkiem, lecz nowoczesny oddział zamknięty nieco odmieni ten wizerunek.

Tak jak wszystkie zakłady karne w Polsce, tarnowski jest przepełniony. Powinno tu przebywać nie więcej niż 650 skazanych, jest o ponad 200 za dużo. Nie udało się zatem utrzymać ustalonych odgórnie standardów, że każdy z osadzonych ma do dyspozycji minimum 3 m kw. powierzchni. Ale i tak bywało gorzej. W latach 80. w tarnowskim więzieniu padł rekord: pomieszczono w nim 1200 skazanych.

Od początku zakład przyjmuje przestępców jak leci: młodocianych, recydywistów, tymczasowo aresztowanych.

Z pewnego punktu widzenia najniebezpieczniejsi przestępcy będą mieć w Tarnowie najwyższy komfort. Osobną zwykle celę, ponadstandardową przestrzeń życiową i wszystko dookoła nowe, świeże i pachnące. Sprzęt, pościel, toaletę.

W celach nowego oddziału, ochrzczonego już jako różowa pantera (z uwagi na kolor elewacji budynku), jest wszystko, czego potrzeba do przetrzymywania szczególnie niebezpiecznych przestępców: sterowany komputerowo elektroniczny system zabezpieczeń, całodobowy monitoring pomieszczeń, wewnętrzne kraty w drzwiach i oknach (uchylić je może tylko strażnik za pomocą elektroniki), dodatkowe siatki i przesłony, matowe szyby, kraty okienne ze stali odpornej na przecinanie, sprzęt (łóżka, stoły, taborety itp.) mocowany trwale do ścian i podłóg. Dopuszczalne jest zainstalowanie urządzeń umożliwiających w celi podsłuch.

- Pościel i koce z papieru to mity - uśmiecha się dyrektor Sudia, dodając, że jeśli przestępca koniecznie chce popełnić samobójstwo, zrobi to bez problemu, w każdych warunkach, niekoniecznie wieszając się na zwykłym prześcieradle. Umówmy się, że więzienie nie jest po to, by chronić skazanego przed odebraniem sobie życia, ale przed tym, by nie odebrał życia komu innemu.

W historii więzienia byli już tacy, którzy potrafili otworzyć sobie tętnice, przegryzając je zębami.


Życie mało towarzyskie
Odpowiednio wyselekcjonowani strażnicy będą mieli bardzo ograniczony bezpośredni kontakt z przestępcami, a jeśli już - to po wcześniejszym założeniu ochronnej kamizelki nożoodpornej. Jeżeli skazany skorzysta z umieszczonego w celi dzwonka alarmowego, bez konieczności otwierania drzwi i dzięki technice łatwo będzie można sprawdzić, jaki był tego powód. Teraz w starych oddziałach na każdy dźwięk dzwonka trzeba biegać w tę i we w tę, kontrolować cele, niekiedy zupełnie bez potrzeby, bo któryś z osadzonych akurat robi sobie żarty.

- Na 26 potrzebnych w oddziale etatów na razie otrzymaliśmy 10 - informuje dyrektor. - Zatrudnimy najbardziej zdyscyplinowanych, lojalnych i odpornych psychicznie strażników, mających już odpowiednie doświadczenie. Ich duża sprawność fizyczna jest czymś oczywistym, muszą znać tajniki walk Wschodu, gdyż będą mieć do czynienia z przestępcami o wysokich i najróżniejszych kwalifikacjach.

Przed laty transportowany z Tarnowa do dębickiego sądu skazany, były zapaśnik, tak mocno przytulił do siebie dwóch konwojujących go policjantów, że ci na chwilę stracili przytomność. Więzień zbiegł.

Niebezpieczny przestępca będzie mógł poruszać się po zakładzie karnym pod wzmocnionym dozorem i tylko w razie ważnej potrzeby. Oczywiście pojedynczo. Spacer, także odpowiednio dozorowany, będzie możliwy wyłącznie w wyznaczonych miejscach. Widzenia - w sposób uniemożliwiający bezpośredni kontakt z osobą odwiedzającą. Niebezpieczny skazany nie będzie mógł korzystać z własnej odzieży.

Jeżeli pod pewnymi warunkami będzie on mógł się uczyć, pracować czy uczestniczyć w nabożeństwach, to tylko na terenie oddziału specjalnego.

- Izolacja niebezpiecznych przestępców ma konkretny cel - podkreśla dyrektor Sudia. - Poprawia się wtedy bezpieczeństwo pozostałych funkcjonariuszy i współwięźniów. Tego rodzaju przestępcy wywodzą się z innej kasty, są bardzo często ludźmi inteligentnymi, zasobnymi w gotówkę, umiejącymi manipulować innymi. Bywa, że różnymi rzeczami przekupują współwięźniów ze zwykłej celi, płacą im za różne przysługi. Pobyt w oddziale specjalnym osłabia pozycję przestępców ze statusem, ma znaczenie psychologiczne.


Więzienia warowne
Mjr Jacek Matrejek, zastępca dyrektora ZK w Tarnowie, mówi, że od stuleci groźnym przestępcom nadawano osobną kategorię, o czym świadczą choćby fragmenty Kodeksu Karzącego Królestwa Polskiego z 1818 r. Pisze się tam o więzieniach warownych, ogolonych głowach skazanych, którzy na czas pracy byli przykuwani do taczek.

W Polsce międzywojennej w Rawiczu, Pińczowie i we Wronkach powstały zakłady karne izolacyjne, a przestępcy wyjątkowo niebezpieczni od 1931 r. transportowani byli w Kieleckie, do słynnego więzienia na Świętym Krzyżu.

Obecnie Tarnów, ze względu na oddział specjalny, zaliczany będzie do krajowej czołówki więziennictwa. Przed wojną szanujący się bandyci chcieli choć na kilka dni tymczasowo zaliczyć tarnowskie więzienie, by zdobyć uznanie wśród innych przestępców. Obowiązywała lista rankingowa polskich więzień i tak jest zresztą także dzisiaj. Tarnów kojarzył się z solidnym i ciężkim dla bandytów zakładem karnym. W mieście niektórzy żartują, że więzienie to z powodzeniem nawiąże teraz do tradycji...


(|1311 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : bhpekspert _DNIA 05-12-2002 - 13:08 | 3041 raz(y) oglądano.
artykułów : Kosztowne prezenty zagwarantowane w ustawie
Przestępstwa Kosztowne prezenty zagwarantowane w ustawie
Czwartek, 5 grudnia 2002

Nawet 15 tys. zł odprawy otrzymali samorządowcy... za zmianę pieczątki. Pieniądze wzięli, bo ze stanowisk zostali zwolnieni, ale szkopuł w tym, że jedynie na papierze. Ani na godzinę nie stracili pracy, zmieniły się tylko tytuły: z wiceprezydentów na zastępców burmistrzów czy wójtów.
Okazało się, że na Podkarpaciu część samorządowców, po zakończeniu poprzedniej kadencji, zostało zatrudnionych na tych samych stanowiskach, tyle tylko, że z innymi tytułami. Osoby te nadal więc pełnią te same funkcje, zmieniły się tylko pieczątki.

Bezsensowność takiego rozwiązania widzą nawet sami włodarze gmin, na przykład zastępca burmistrza Głogowa Małopolskiego, który także odprawę ma dostać (9 tys.). Uważa, że całe zamieszanie to wina parlamentu, wszak przy zmianie ustawy o powoływaniu zamiast wybieraniu samorządowców można było zmienić zapis, że odprawy się należą.
Ta absurdalna sytuacja oburza także mieszkańców Podkarpacia. Większość z nich uważa, że samorządowcom odprawy się nie należą. Przecież nie stracił pracy, z jakiej więc racji ma dostawać pieniądze - mówi jeden z nich.

Problemy z odprawami mają także władze Tarnobrzega, Kolbuszowej, Sanoka, ale jeśli ich nie wypłacą – to w świetle prawa – także popełnią oszustwo finansowe.

Ale Podkarpacie to nie jedyny region w Polsce, gdzie takie wysokie odprawy, zagwarantowane w ustawie o pracownikach samorządowych,
Samorządowe odprawy na Kaszubach
Czwartek, 5 grudnia 2002
Na Kaszubach były burmistrz Bytowa Jerzy Bażowski otrzymał ponad 15 tys. zł odprawy, w tej kadencji jest wiceburmistrzem. Ale pieniądze wzięli także wiceburmistrz Miastka, wójt bardzo biednej gminy Smądzino, a także wicewójt gminy Ustka.
Choć część z nich uważa, że ustawa o pracownikach samorządowych jest nie dopracowano, to i tak nie przeszkadzało im to, by wziąć odprawy. Ale są także chlubne wyjątki, jak np. wicewójt gminy Słupsk Edmund Ścibisz: W moim odczuciu to mi się raczej nie należy. I nie chciałbym korzystać z czegoś, co w moim wewnętrznym przekonaniu nie jest mi przypisane.
Samorządowcy, którzy wzięli odprawy nieśmiało deklarują, że pieniądze, które otrzymali, przeznaczą na cele charytatywne. Pożyjemy, zobaczymy.





(|343 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : bhpekspert _DNIA 04-12-2002 - 15:31 | 6378 raz(y) oglądano.
artykułów : Bez dowodów oskarżono go o molestowanie.
Przestępstwa Zaszczuty
Oskarżono go o molestowanie, bez dowodów. Nie wytrzymał presji.
Mariusza S., nauczyciela Liceum Sztuk Plastycznych w Nowym Wiśniczu, o molestowanie oskarżyły uczennice. Nagonka na niego trwała pięć miesięcy. W końcu nie wytrzymał presji. Powiesił się. Wcześniej prokuratura odmówiła wszczęcia postępowanie w jego sprawie, bo nie dopatrzyła się przestępstwa. Ale Mariusz S. o tym nie wiedział. Dzień po śmierci, jeden z uczniów zadzwonił do domu z krzykiem: - Mama, oni go k... zabili! Oni go k... zabili i nikt im nic nie zrobi!
Sprawa wyszła na światło dzienne w czerwcu tego roku. W ogólnopolskim dzienniku pojawił się artykuł o skandalu w wiśnickim "plastyku". Kilka uczennic trzeciej klasy poskarżyło się, że półtora roku wcześniej nauczyciel sztukatorstwa Mariusz S. do zaproponowanych przez nich prac, polecił wykonanie zdjęć modeli, ukazujących budowę ciała. Dziewczyny musiały być na nich rozebrane. To, co zobaczył na zdjęciach nauczyciel, nie odpowiadało mu. Najpierw zarządził korekty, a potem zawiesił realizację projektu. Uczennice poskarżyły się innym wykładowcom. Pojawiło się złowrogie słowo "molestowanie". Sprawa trafiła do kuratorium oświaty i wizytatora. Nauczyciel zaprzeczał oskarżeniom.

Dziennikarz Kulis odwiedził wtedy Nowy Wiśnicz, rozmawiał z Mariuszem S., i dyrektorem szkoły Mirosławem Marmurem. Ponieważ uczennice odmówiły nam rozmowy, a zebrane materiały nie wyjaśniały sprawy, tekst nie powstał.
Po wakacjach temat odżył. 19 września dyrektor otrzymał polecenie od wizytatora, aby postawił wniosek do komisji dyscyplinarnej o zbadanie sprawy. Ukazały się kolejne artykuły. Równolegle oskarżeniami wobec Mariusza S. zajmowało się Małopolskie Kuratorium Oświaty i wizytator Regionalnego Centrum Edukacji Artystycznej Lidia Skrzyniarz. Sprawa trafiła także do Ministerstwa Kultury, które jest odpowiedzialne za szkoły artystyczne. Nowy Wiśnicz odwiedzały rozmaite komisje, a sprawą zdjęć, metod wychowawczych, i atmosferą w szkole zajął się rzecznik dyscyplinarny.

22 października do Wiśnicza przyjechała komisja dyscyplinarna Małopolskiego Kuratorium Oświaty. Wieczorem telewizja wyemitowała program o skandalu w liceum artystycznym. Dziewczyny twierdziły w nim, że niezdrowe sytuacje od dawna były tajemnicą poliszynela w tej szkole. Dyrektor szkoły Mirosław Marmur bronił nauczyciela, Mariusz S. zaprzeczył oskarżeniom.

30 października dyrektor został odwołany oraz odsunięty od prowadzenia zajęć. 4 listopada nauczyciel spotkał się rzecznikiem dyscyplinarnym i wtedy został oficjalnie oskarżony o stosowanie niedozwolonych metod nauczania. Następnego dnia p.o. dyrektor Elżbieta Hołyst odsunęła Mariusza S. od zajęć. Z datą wsteczną dnia poprzedniego.

Ponieważ w sprawie padły zarzuty molestowania seksualnego i pornografii, sprawa trafiła również do Prokuratury Rejonowej w Bochni.

19 listopada do naszej redakcji zadzwonił dyrektor liceum Mirosław Marmur. - Mariusz odebrał sobie życie - powiedział łamiącym się głosem.

O samobójczej śmierci nauczyciela z "plastyka" nie rozprawiano już tak wiele. Media, które do tej pory interesowały się sprawą, zamilkły. Ludzie, którzy publicznie potępiali Mariusza S., teraz stali się nieuchwytni lub stracili ochotę do rozmów. Wszyscy, którzy tak bardzo żyli wiśnickim skandalem, teraz chcieli o nim szybko zapomnieć.

Tam, gdzie dla innych sprawa wraz ze śmiercią Mariusza S. wreszcie się zakończyła, dla Kulis dopiero zaczęła
Zazdrościli mu sukcesów
Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Nowym Wiśniczu przez lata wyrobiło sobie wysoką pozycję, a wielu jego absolwentów trafiało do wyższych uczelni artystycznych. Dla uczniów oraz ich wychowawców były tu niemal wymarzone warunki do pracy. Niewielka miejscowość (około pięć tysięcy mieszkańców), w pobliżu Krakowa, na miejscu internat dla młodzieży oraz mieszkania dla kadry naukowej w Domu Nauczyciela. Około 200 uczniów i 40 nauczycieli. Wszyscy bardzo blisko siebie, często przez ścianę lub płot.

Gdy ponad trzy lata temu konkurs na dyrektora szkoły wygrał jeden z nauczycieli, Mirosław Marmur, nadeszły zmiany. Marmur przestał być kolegą, a stał się dyrektorem.

Ciało pedagogiczne podzieliło się na trzy obozy. Jeden antydyrektorski, drugi prodyrektorski i trzeci neutralny, co dwa poprzednie mają mu za złe. Ci, którzy znaleźli się w opozycji do dyrektora, zarzucają mu nierówne traktowanie, przymykanie oczu na nieprawidłowości. Zwolennicy twierdzą, że chcąc zrobić porządek, zaczął więcej wymagać od tych, którym się nie chciało albo nie było ich na to stać.
W podobnej sytuacji był Mariusz S, prywatnie przyjaciel dyrektora. Część nauczycieli zazdrościła mu sukcesów. °aden z nich nie mógł pochwalić się tak wysokim odsetkiem wychowanków, którzy potem trafiali na wyższe uczelnie artystyczne i je kończyli. Niektórym z nich brakowało jego zapału albo talentu. - Ludziom nie podobało się, że wymaga się od nich więcej niż dotychczas, że jako przykład daje im się kolegę z sąsiedniej pracowni - opowiada nasz rozmówca. Potwierdzają to nawet autorzy artykułów o skandalu w Wiśniczu. Choć tych informacji w swoim materiałach nie umieścili.




Autor : bhpekspert _DNIA 20-11-2002 - 23:16 | 4983 raz(y) oglądano.
artykułów : Napaść w szkole w Krakowie - Nowej Hucie 20.11.2002
Przestępstwa Napaść w szkole w Nowej Hucie Środa, 20 listopada 2002 Krakowska policja poszukuje dwóch młodych mężczyzn, którzy zaatakowali



Autor : wypadki _DNIA 18-11-2002 - 14:26 | 4152 raz(y) oglądano.
artykułów : Szajka złodziei okrada małopolskie kościoły 18 listopada 2002
Przestępstwa Szajka złodziei okrada małopolskie kościoły Poniedziałek, 18 listopada 2002 Kolejne kościoły padły łupem złodziei w Małopolsce. W miniony weekend



INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,364410877228 sekund.