VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 06 grudnia 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 60 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Temat: Religia Kościół

Teksty opublikowane w tym temacie.
Autor : prawo24 _DNIA 11-05-2003 - 14:41 | 5595 raz(y) oglądano.
artykułów : Kościół wspomaga referendum
Religia Kościół To jedna z najważniejszych decyzji, jakie podjął Episkopat Polski. Na swojej konferencji plenarnej odbywającej się w szczególnej, 3-majowej atmosferze biskupi postanowili zaapelować do obywatelskiego sumienia Polaków i wskazać narodowi właściwą drogę, jaką jest osobisty udział każdego w nadchodzącym referendum unijnym.



Autor : kodeks _DNIA 23-12-2002 - 06:28 | 4470 raz(y) oglądano.
artykułów : Kolęda była już we wrzesniu 23.12.2002
Religia Kościół Kolęda zimą? Nigdy!
Po świętach Bożego Narodzenia kolędy w Janowicach Wielkich nie będzie. Powód? Ksiądz razem z ministrantami kolędował już we wrześniu. - Postanowiłem "trochę" pozmieniać w dotychczasowej tradycji. Od tego roku będę chodził z wizytą duszpasterską tylko we wrześniu - mówi ksiądz Rudolf Zioła, proboszcz parafii w Janowicach Wielkich.
Innych zmian nie będzie, uspokaja ksiądz Rudolf Zioła
Ksiądz z rozbrajającym uśmiechem wyjaśnia: - Zimno mi tak łazić po chałupach w styczniu. Jedni ludzie mają ogrzewane domy, drudzy nie. Przeziębić się można wchodząc to do ciepłego, to do zimnego. Poza tym mam chore nogi. A na lodzie i śniegu niebezpiecznie: poślizgnąć się można, potłuc - mówi. - Lepiej nie ryzykować. Człowiek już nie jest młody - dodaje.

Rudolf Zioła od 13 lat jest księdzem w Janowicach. Wcześniej żadnych rewolucji nie przeprowadzał. To jego pierwszy raz.

Bo ciepło na dworze
Padło, że kolęda będzie we wrześniu: w październiku nie wypada - bo różaniec. W listopadzie - msze za zmarłych.

- Wrzesień jest idealny na kolędę: Ciepło na dworze, dzieci z wakacji wróciły, dzień dłuższy, nie musiałem po ciemku chodzić. Tak jest bezpieczniej, nikt nie napadnie - tłumaczy ksiądz.

Nie przeszkadza mu, że w domach nie było choinki.

- Ludzie jakoś sobie z tym poradzili: ozdabiali drzewka owocowe, znosili jakieś gałązki - mówi ksiądz Zioła. - Kolęd nie śpiewaliśmy. Ale przecież są inne pieśni kościelne. Nie było problemu - wyjaśnia.

Janowice Wielkie. Wbrew nazwie to mała wioska koło Jeleniej Góry. Kilkadziesiąt rodzin, stacja kolejowa, szkoły, kilka sklepów, mały komisariat policji, kościół

Nie protestowali
Zmiany księdza Zioły mieszkańcy Janowic Wielkich przyjęli ze zdziwieniem.

- Każdy stół białym obrusem zaścielił, świeczki postawił, wodę święconą, no i kopertę dla księdza - mówią. - Tak jakoś dziwnie było. Bez atmosfery: ani śniegu, lato za oknami, a tu ksiądz z dzwoneczkami od domu do domu łaził. Jakoś nie tak - kręcą głowami. Nie chcą podawać nazwisk. Boją się krytykować księdza.

- Dziecko do komunii za rok wysyłam. Lepiej nie ryzykować - dodają.

Ludzie starali się zrobić atmosferę świąt: przyozdabiali rośliny doniczkowe, drzewka w ogrodzie, na stołach postawili "drzewka szczęścia". Zawisły bombki, choinkowe łańcuchy

Kolęda bez kolęd
- Bez śpiewania kolęd się obyło. Modlitwa, krótka rozmowa. Wiadomo. Ksiądz musiał się dowiedzieć, co tam u jego owieczek słychać - mówią mieszkańcy. - Tylko tak bez śpiewania kolęd było nieświątecznie. No bo co człowiek zaśpiewa we wrześniu: "Żółty, jesienny liść?" A i "Wśród nocnej ciszy" nie wypada jak za oknem upał

Niektórzy z nich się boją, że ksiądz zrobi jednak jeszcze jedną "rundę" po domach w styczniu. - I znów trzeba będzie kopertę dać. A co? Nie przyjmie człowiek pasterza?

- Albo co gorsze inne zmiany powprowadza: święta poprzenosi, post kiedy indziej zrobi - mówią.

Ksiądz Zioła uspokaja: - Innych zmian nie będzie. A i po kolędzie drugi raz nie będę chodził po świętach - dodaje. - Następnym razem dopiero w przyszłym roku, we wrześniu - dodaje.

Tylko zwyczaj, nie reguła

- Nie ma żadnego przepisu czy reguły, określającego kiedy się chodzi po kolędzie - tłumaczy ksiądz Kazimierz Sowa, prezes zarządu Radia Plus. - To tylko przyjęty zwyczaj, że po kolędzie chodzi się po świętach.

Według księdza Sowy są diecezje, gdzie po kolędzie chodzi się wcześniej. Jako tego przykład podaje Śląsk, gdzie kolędowanie odbywa się już w adwencie, czyli od początku grudnia. Wcześniejsze kolędowanie praktykowane też jest m.in. na Górnym Śląsku i w części Bielska.

- Dzięki temu księża mają więcej czasu na spotykanie się z parafianami i ich bliższe poznanie. Czy taki też cel przyświecał temu konkretnemu księdzu, czy też miał inne motywy, nie potrafię powiedzieć - dodaje ksiądz Sowa.




(|602 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : bhpekspert _DNIA 20-12-2002 - 00:23 | 4271 raz(y) oglądano.
artykułów : Ksiądz na rykowisku
Religia Kościół Ksiądz na rykowisku

Wielebny staje przed sądem za to, że pieniędzmi, koniakiem oraz winem mszalnym chciał przekupić strażnika leśnego, który nakrył go w samochodzie z panienką.

Jacek Piwowarczyk pracuje w Nadleśnictwie Przytok – siedziba w Zielonej Górze. W październiku 2000 r. zauważył w lesie dwa samochody: Nissana Primerę oraz Volkswagena Golfa. Oba stały w miejscu niedozwolonym. Podszedł do Nissana i zapukał w zaparowaną szybę. – Straż leśna. Proszę okazać dokumenty – powiedział. W aucie coś zaszurało i gruchnęło. Mężczyzna zaczął gwałtownie kompletować garderobę.

– Nie pokażę żadnych dokumentów! – wydyszał do strażnika. – Ty też niczego nie pokazuj! Jedź stąd! – rozkazał siedzącej obok kobiecie. Niewiasta natychmiast posłuchała. Mężczyzna zaś wskoczył do Golfa i także się oddalił. Uciekali nadaremnie. Strażnik Piwowarczyk zapisał numery rejestracyjne obu samochodów i zrobił im zdjęcia.



* * *

Łatwo było ustalić, że właścicielem Nissana jest Tadeusz Z. mieszkaniec Grotowa. W książce telefonicznej znalazł numer do pana Tadzia. Raz zadzwonił – nic. Drugi raz – nic. Za trzecim razem odezwała się automatyczna sekretarka, która zakomunikowała, że dodzwonił się do parafii w Grotowie. Pan Jacek dryndnął do sołtysa Grotowa.

– Tadeusz Z. był u nas proboszczem, ale go wywalili za jakieś machlojki finansowe. On ma jakąś babę w Zielonej Górze – rozjaśnił sytuację sołtys.

Piwowarczyk znał tożsamość sprawcy wykroczenia polegającego na wjeździe do lasu pojazdem silnikowym, ale nadal nie wiedział, gdzie ów sprawca przebywa. A bez tego nie mógł dostarczyć wezwania na przesłuchanie. Bo sprawa nabrała wagi. Gdyby ksiądz i dama pokazali papiery, wszystko skończyłoby się na mandacie. Jakieś 3–4 dychy od głowy. Teraz obojgu groziło kolegium.

* * *

Ksiądz Z. nie mógł spać po nocach. Pamiętał błyski flesza, a na skandalu mu nie zależało. Zaczął szukać dojścia. U jednego z leśników zostawił swój numer telefonu. Sądził, że leśni ludzie lubią wypić, dlatego pewnego dnia udał się do kolegi Piwowarczyka, również pracownika nadleśnictwa, i zostawił u niego butelkę mszalnego wina: – To dla strażników. Z przeprosinami – obwieścił.

Wino choć pełne magicznych mocy, marki było raczej podłej. "Sofia" nasza powszednia.

* * *

Jacek Piwowarczyk zadzwonił do księżula, żeby wezwać go na rozmowę wyjaśniającą. Wielebny stwierdził, że przyjedzie, ale za nic nie chciał się zgodzić na wizytę w nadleśnictwie.

– Pan rozumie. Jestem księdzem...

Spotkali się w terenie. Kapłan sugerował, żeby sprawie ukręcić łeb. Zaproponował butelkę koniaku. Strażnik swoje. Ksiądz wyciągnął gotówkę. Strażnik nadal, że kolegium. Wtedy poirytowany kapłan wyciągnął spod kurtki kamerę i zaczął wrzeszczeć:

– Oddaj 200 złotych! Dałem ci pieniądze! Teraz mi je oddaj! Piwowarczyk zrozumiał, że to prowokacja. Wsiadł do samochodu i odjechał. Ksiądz nie dawał za wygraną. Biegł i filmował. Następnie z wyreżyserowanym przez siebie filmem udał się do nadleśnictwa.

* * *

Tam zaprezentował dzieło nadleśniczemu.

– Piwowarczyk przyjął ode mnie łapówkę. Nie zależy mi na ukaraniu strażnika. Za jego grzechy rozliczę go w godzinie śmierci. Chodzi o to, żeby oddał moje pieniądze. I wszyscy zapomnimy o sprawie – stwierdził kapłan po projekcji.

Filmik nie był jednak zbyt ciekawy. Na ekranie pojawił się jedynie kawałek dachu auta, słychać bełkot księdza. Nadleśniczy słusznie stwierdził, że na tej podstawie nie można uznać, że Piwowarczyk wziął księżą kasę.

Widząc, co się święci, strażnik sporządził notatkę służbową. Domagał się od zwierzchnika, żeby sprawą zajęła się prokuratura. Czekał miesiąc – nadleśnictwo nie powiadomiło organów ścigania. Za to załatwiło sprawę z księdzem wypisując mu mandat za nielegalny wjazd do lasu – 40 zł.

Załatwiono też Piwowarczyka karząc go naganą z wpisaniem do akt za wykonywanie czynności służbowych niezgodnie z regulaminem. No to strażnik Piwowarczyk poszedł do prokuratury. Złożył zawiadomienie o popełnieniu przez księdza przestępstwa polegającego na złożeniu obietnicy udzielenia korzyści majątkowej w zamian za odstąpienie od wykonywania czynności służbowych.

* * *

Wszczęto śledztwo. Ksiądz zeznał, że feralnego dnia przebywał w lesie. W towarzystwie bratowej oraz pijanego brata, który spał na tylnym siedzeniu Nissana. Początkowo nie chciał podać adresu ani innych danych krewnych, z którymi dotleniał się wśród drzew. Później poinformował, że brat mieszka w województwie podkarpackim, a rzekoma bratowa w Zielonej Górze i na dodatek nosi całkiem inne nazwisko. Księżulo przyznał, że wręczył leśnikom mszalne wino i że proponował Piwowarczykowi butelkę koniaku. Stwierdził, że dał strażnikowi 200 zł, lecz nie po to, żeby go przekupić, ale... w celu zrealizowania filmu, który miał sprowadzić występnego strażnika na drogę cnoty. Zdaniem księdza Piwowarczyk szantażował go i zmuszał do wręczenia łapówki twierdząc, że wielebny ma poważniejsze przestępstwa na sumieniu niż tylko pobyt w lesie. Wyjdą one na jaw, gdy ksiądz stanie przed kolegium. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa klecha potraktował jako zemstę.

Prokuratura nie dała wiary tym wyjaśnieniom i postawiła kapłanowi zarzuty, a następnie skierowała do sądu akt oskarżenia.

W dokumencie nazwanym przez siebie oświadczeniem końcowym ks. Tadeusz Z. napisał: Wiem, że powołanie sędziego, prokuratora i księdza jest trudne, zwłaszcza w naszych czasach. Myślę, że i tak cel osiągnąłem – choć na ciernistej drodze. Wierzę, że Piwowarski (chodzi o Piwowarczyka – przyp. M.M.) już nigdy nie wejdzie na tą drogę. Ja daruję J.P. tę próbę zemsty na mojej osobie i wszelką krzywdę.

Ksiądz Tadziu powinien wybaczyć papieżowi. To on przez uporczywe trwanie przy idei celibatu i grzeszności seksu sprawia, że księża rozładowujący seksualną energię muszą gzić się i kryć po lasach, a przyłapani wpadają w panikę, jak gdyby popełnili zbrodnię.

PS W czasie zbierania informacji pojawiły się kolejne wątki związane z działalnością księdza Tadzia, a także Nadleśnictwa Przytok. Oznacza to, że do sprawy przypuszczalnie wrócimy.




(|931 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : Roman _DNIA 06-12-2002 - 01:01 | 4804 raz(y) oglądano.
artykułów : Niejasne zasady finansowania Radia Maryja 6.12.2002
Religia Kościół Niejasne zasady finansowania Radia Maryja

Atak, propaganda, chęć opodatkowania Kościoła katolickiego - takie zarzuty usłyszał od posłów LPR, PiS i KN reprezentant ministra finansów podczas odpowiedzi na pytanie posłów SLD dotyczące Radia Maryja.

Posłowie SLD - Cezary Stryjak, Alicja Murynowicz i Piotr Gadzinowski - skierowali do resortu finansów pytanie w sprawie publikacji w dzienniku "Rzeczpospolita" o zarzutach dotyczących nieprawidłowości finansowych w Radiu Maryja.

Na pytanie odpowiadał wiceminister finansów Wiesław Ciesielski.

Na wstępie swojej wypowiedzi Ciesielski zaznaczył, że jego wypowiedź będzie dotyczyła tylko i wyłącznie fiskalnego aspektu sprawy. Wyjaśnił, że w mediach pojawiły się zarzuty wskazujące na popełnienie przez Radio Maryja nieprawidłowości finansowych, a nawet przestępstw (chodzi o niepłacenie podatków, wystawianie zaświadczeń fałszywych darowizn, przemycanie dewiz).

Ciesielski powiedział, że nie jest prosta odpowiedź na pytanie, czy Radio Maryja podlega obowiązkowi opodatkowania. "W ciągu 10 lat istnienia rozgłośni ze strony służb skarbowych zrobiono niewiele, aby tę sytuację zmienić. Ze względu na to działalność Radia Maryja pozostawała poza zasięgiem, a nawet zainteresowaniem służb skarbowych" - tłumaczył wiceminister.

Wyjaśnił, że Radio Maryja zostało powołane jako wewnętrzna jednostka organizacyjna zgromadzenia redemptorystów prowincji warszawskiej, z siedzibą w Warszawie. W związku z tym Radio nie jest partnerem dla urzędu skarbowego; jest nim zgromadzenie zakonne, które rozlicza się z budżetem państwa.

Wiceminister przypomniał, że zgodnie z prawem kościelne osoby prawne są z podatku zwolnione z tytułu swojej działalności niegospodarczej. "Radio Maryja - które jak wiadomo nie nadaje reklam - uważa, że wszystko, co robi, jest działalnością niegospodarczą; środki uzyskuje z darowizn i przeznacza je w całości na sprawy kultowe, oświatowo-wychowawcze, naukowo- kulturalne oraz na inwestycje sakralne. Tego rodzaju wydatki ustawa zwalnia z podatku" - powiedział wiceminister finansów.

"Dla urzędu skarbowego podatnik o nazwie Radio Maryja po prostu nie istnieje; nie ma NIP-u, nie jest zarejestrowany jako podatnik, ale jest jednostką organizacyjną redemptorystów. Powstaje więc pytanie, czy zgromadzenie odpowiednio dokładnie prowadzi bilans dochodów i wydatków" - powiedział Ciesielski.

Jego zdaniem, o tym, czy zarzuty mediów są słuszne, czy nie należałoby się przekonać tylko podejmując kontrolę podatkową w zgromadzeniu redemptorystów.

Ciesielski podkreślił, że Urząd Skarbowy Warszawa-Wola rozpoczął kontrolę w zgromadzeniu prowincji warszawskiej.

Podczas zadawania pytań poseł SLD Cezary Stryjak dopytywał się wiceministra, czy byłoby słuszne powołanie specjalnej sejmowej komisji śledczej, która pomogłaby Ministerstwu Finansów w wyjaśnieniu sprawy Radia Maryja. Ciesielski uznał jednak, że takie rozwiązanie nie jest potrzebne do normalnych działań służb fiskalnych. Zapewnił, że resortowi nie chodzi o żaden frontalny atak na radio Maryja, ale o wyjaśnienie - w świetle obowiązujących przepisów - zasad finansowania radia.

"Czy ministerstwo i rząd podejmie inicjatywę ustawodawczą, aby zmienić obecna niezwykle patologiczna sytuację, która kompromituje Kościół katolicki, rzuca cień na wielu uczciwych księży i miesza nieuczciwych księży-biznesmenów, którzy wykorzystują jedynie szyld Kościoła katolickiego (...)" - pytał poseł Piotr Gadzinowski (SLD).

Wypowiedzią Gadzinowskiego poczuli się urażeni niektórzy posłowie opozycji. Jan Łopuszański (LPR) zaapelował do wicemarszałka Tomasza Nałęcza (UP) o przestrzeganie zakresu wypowiedzi posłów i dopilnowanie, "by pytania posłów (...) nie były wykorzystywane do formułowania publicznie obraźliwych sformułowań pod adresem Kościoła katolickiego".

W odpowiedzi Nałęcz powiedział, że pytania w sprawie Radia Maryja z prawej i lewej strony sali daleko odbiegają od pierwotnego pytania zadanego przez posłów SLD i że nie będzie ingerował w treść pytań. "Państwa sumieniu pozostawiam uwzględnianie meritum tych pytań" - zaznaczył.

W dalszej części pytań do wiceministra poseł Artur Zawisza (PiS) dociekał, czy Ciesielski nie odczuwa konfliktu interesów odpowiadając na pytania o Radio Maryja. Wyjaśnił, że wiceminister jest przecież publicystą antykościelnego pisma "Fakty i mity". W odpowiedzi Ciesielski przyznał, że opublikował w "Faktach i mitach" cztery artykuły o tematyce gospodarczej i nie widzi w tym nic złego.

Wielokrotnie Ciesielski musiał odpowiadać na pytania posłów LPR i PiS, czy "atak" na Radio Maryja zapowiada chęć opodatkowania całego Kościoła katolickiego i akcji dobroczynnych. Wiceminister tłumaczył, że celem resortu jest sprawdzenie prawdziwości doniesień prasowych dotyczących działań finansowych toruńskiej rozgłośni w "świetle istniejącego prawa". Zaznaczył, że nie słyszał, bo coś się zmieniło w zasadach dotyczących rozliczeń podatkowych między państwem a Kościołem katolickim czy dodatkowym opodatkowaniu darowizn.

Posłowie: Antoni Stryjewski (KN) i Urszula Krupa (LPR) pytali o to, jakim prawem telewizja publiczna - utrzymywana z podatków Polaków, w tym katolików i słuchaczy Radia Maryja - wyemitowała film szkalujący rozgłośnię i jej dyrektora. Na to pytanie Ciesielski uznał, że nie musi odpowiadać, bo nie dotyczy ono spraw związanych z działalnością Ministerstwa Finansów.

Poseł Koła Katolicko-Narodowego Antoni Macierewicz dopytywał, dlaczego resort nie skontroluje innych instytucji finansowanych w nieprawidłowy sposób - telewizji TVN, Polsatu, "Trybuny", "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Nie". Józef Skowyra (LPR) pytał wiceministra finansów, czy prokuratura z urzędu przystąpi do ścigania autorów "tego paszkwilu".

W odpowiedziach na pytania posłów opozycji Ciesielski podkreślał, że zadaniem Ministerstwa Finansów jest tylko skontrolowanie, czy jest przestrzegane prawo podatkowe. "Nie zapowiedziałem żadnego ataku, ani frontalnego, ani żadnego innego" - zaznaczył.

(|798 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : kodeks _DNIA 05-12-2002 - 04:26 | 4420 raz(y) oglądano.
artykułów : Rydzyk na widelcu 5.12.2002
Religia Kościół Rydzyk na widelcu

Oszustwo podatkowe na wielką skalę, działalność niezgodna ze statutem i zakulisowe spekulacje akcjami spółki giełdowej. To nasze zarzuty wobec zakonu redemptorystów, Radia Maryja i dyrektora Tadeusza Rydzyka. Żądamy przeprowadzenia wnikliwej kontroli działalności finansowej Radia Maryja i redemptorystów. Zbadania ich geszeftów.

Sobie znanym sposobem weszliśmy w posiadanie dokumentów dotyczących niezwykłych operacji finansowych z początków tego roku. Najważniejszy z nich to zawarta 25 stycznia umowa cesji wierzytelności. Warszawska Prowincja Redemptorystów odkupiła wówczas od spółki POLKOMBI wierzytelności pieniężne, czyli weksle, dwóch osób fizycznych: Aleksandra R. i Jana Króla. Łączna wartość wierzytelności wynosi 4 392 000 zł, lecz POLKOMBI opyliło je tylko za 2 000 000.

Szmal na transakcję spłynął na konto POLKOMBI przelewem bankowym 28 stycznia 2002 r. 2 miliony żywej gotówki pochodziły z konta Radia Maryja (patrz przelew nr 1). Następnego dnia, 29 stycznia, POLKOMBI przesłało na konto Polskiego Kredyt Banku 1 866 600 zł (patrz przelew nr 2). Była to zapłata za weksle, które wcześniej sprzedano redemptorystom.
28 stycznia zarząd POLKOMBI, reprezentowany przez ówczesnego prezesa Kazimierza Woźniaka, podpisał bowiem z Polskim Kredyt Bankiem umowę cesji wierzytelności. Kupił od banku wierzytelności Aleksandra R. i Jana Króla, płacąc właśnie 1 866 600 zł.

Skomplikowane? Nie tak bardzo. Po prostu spółka POLKOMBI posłużyła za pośrednika, za co skasowała uczciwie zarobione 133 400 zł prowizji. To często stosowany chwyt, gdy właściciel szmalu chce ukryć jego pochodzenie. Przepuszcza wówczas gotówkę przez różne spółki, licząc, że nikt nie dojdzie do źródła szmalu. Nazywa się to potocznie praniem pieniędzy.
Niektórzy dodają: brudnych pieniędzy. Ale czy ktoś widział czyste?

Oto, co powiedział nam na ten temat Kazimierz Woźniak, były prezes POLKOMBI, podpisany pod umowami z PKB i redemptorystami:

– Czy pamięta pan transakcję polegającą na wykupieniu weksli prywatnych osób, a następnie odsprzedaniu ich zakonowi redemptorystów?

– Pamiętam. Ale ja już nie jestem w POLKOMBI. Szczegółów nie pamiętam.

– A kto pamięta?

– Moi finansiści z firmy, na przykład pani Kochanowicz-Mańk. Mogę podać numer telefonu.

– Czy ta transakcja była korzystna dla POLKOMBI?

– Niewątpliwie na tym zarobiliśmy. Nic więcej nie jestem dziś w stanie powiedzieć.

Proszę zwrócić uwagę na daty. POLKOMBI, które było w trudnej sytuacji finansowej, czekało na kasę od Radia Maryja. Dopiero po jej wpłynięciu nastąpił przelew na konto Polskiego Kredyt Banku. Obieg pieniądza był zatem inny, niż mogłoby to wynikać z dokumentów. Na wszelki wypadek, żeby przynajmniej na umowach daty się zgadzały, strony podpisały oświadczenie, że do umowy z 25 stycznia wkradł się błąd drukarski, bo rzeczywiście podpisano ją 28 stycznia.

Redemptoryści dali osobę prawną, a faktycznym płatnikiem było Radio Maryja ojca Rydzyka. Czego bał się ojciec dyrektor? Czemu dał zarobić pośrednikowi, zamiast samemu kupić weksle? Dwóch doradców finansowych, gdy zapoznaliśmy się z dokumentami, odmówiło nam komentarza. Mimo życzliwości bali się, że "Kościół skończy z nimi". Trzeci zgodził się powiedzieć anonimowo:


– To jest transakcja, której celem było ominięcie obowiązku podatkowego. Redemptoryści powinni zapłacić podatek od zysku, czyli różnicy między wartością weksli a ceną, za którą je kupili. Środki przeznaczone na transakcje powinni opodatkować, zanim jej dokonali, gdyż handel długami nie jest statutową działalnością zakonu zwolnioną z podatku. Mało tego, od momentu transakcji redemptoryści powinni prowadzić ewidencję podatkową.

Warszawska Prowincja Redemptorystów jest kościelną osobą prawną. Korzysta ze zwolnienia podatkowego. Dotyczy ono jednak wyłącznie działalności statutowej wymienionej w art. 17 ustawy z 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych. Art. 17 stanowi (uwaga, będzie ważny fragment dla kontroli skarbowej) o dochodach kościelnych osób prawnych z: niegospodarczej działalności statutowej; w tym zakresie kościelne osoby prawne nie mają obowiązku prowadzenia dokumentacji wymaganej przez przepisy Ordynacji podatkowej. Zatem w przypadku działalności gospodarczej, a taką jest handel długami, redemptoryści mają psi obowiązek prowadzić księgowość. Zwolnienie podatkowe z działalności gospodarczej dotyczy wyłącznie części przeznaczonej na cele: kultu religijnego, oświatowo-wychowawcze, naukowe, kulturalne, charytatywno-opiekuńcze oraz na konserwacje zabytków, prowadzenie punktów katechetycznych, inwestycje sakralne w zakresie: budowy, rozbudowy i odbudowy kościołów oraz kaplic, adaptację innych budynków na cele sakralne, a także innych inwestycji przeznaczonych na punkty katechetyczne i zakłady charytatywno-opiekuńcze (art. 17 pkt 4b ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych). Nigdzie nie ma mowy o zwolnieniu z podatku w handlu dłu-gami czy innej lichwie. Czyli, mówiąc krótko, zakon ojca Rydzyka i jego radyjko orżnęli skarb państwa na gruby szmal, o czym niniejszym donosimy właściwym organom kontroli skarbowej, prokuraturze i innym zainteresowanym.

Ile szmalu są winni redemptoryści państwu? Trudno wyliczyć. Nie wiadomo, ile takich lub podobnych transakcji przeprowadzili braciszkowie i ile z nich zostanie wykrytych. Od tego zależy też, jaką karę nałoży na nich urząd skarbowy. Mogą to być miliony złotych, ale bardziej dokuczliwa będzie dla redemptorystów konieczność prowadzenia rachunkowości takiej jak inne osoby prawne prowadzące działalność gospodarczą.

Pozostaje jeszcze wyjaśnić, dlaczego Radio Maryja kupuje za 2 miliony weksle jakichś obywateli. Ustaliliśmy, że Aleksander R. jest mecenasem, a Jan Król to duchowny znany z eteru Radia Maryja i stron "Naszego Dziennika". To ojciec Jan Król, zamieszkały w Warszawie przy ulicy Karolkowej 49, czyli w siedzibie Warszawskiej Prowincji Redemptorystów. To właśnie on relacjonował spotkanie Radiomaryjców z Janem Pawłem II, w październiku tego roku w Watykanie. Obydwaj panowie za szmal pożyczony od Polskiego Kredyt Banku kupili w 2000 r. znaczny pakiet akcji szczecińskiej spółki giełdowej Espebepe. Dlaczego właśnie Espebepe? Nie mamy zielonego pojęcia. Skąd zakonnik miał szmal na kupienie ponad jednej czwartej akcji giełdowej spółki? Co było podstawą do udzielenia kredytu?

– Nasz oddział popełnił w tej sprawie błąd – przyznaje proszący o anonimowość wysoki pracownik banku. – Udzielono kredytu, którego zastawem były weksle i konto w biurze maklerskim. Jednak myślę, że pożyczkobiorca mimo to musiał wykazać się posiadaniem sumy 150, a nawet 200 proc. kredytu. Takie były wówczas przepisy kredytowe w naszym banku. Bardzo się ucieszyliśmy, gdy zgłosiła się spółka POLKOMBI z propozycją wykupu wierzytelności. Wobec drastycznego spadku notowań akcji, które kupili nasi dłużnicy, straciliśmy nadzieję na odzyskanie czegokolwiek.

Faktycznie, obaj panowie wyszli na akcjach Espebepe jak Zabłocki na mydle. Kupowali je po ok. 9 zł.
Teraz kurs tej spółki waha się wokół 10 gr, a w październiku wynosił nawet 2 gr (słownie: dwa). Należy jeszcze dodać, że szczeciński holding jest na skraju bankructwa i nie zanosi się na to, że stanie się giełdowym blue chipem. Czy znaczy to, że rydzyjkowi gracze giełdowi dali dupy, czy też kupnu szczecińskiej spółki przyświecał jakiś inny cel?

Próbowaliśmy skontaktować się z panią Lidią Kochanowicz-Mańk. Robiliśmy to zawzięcie, bowiem kobieta ta zdaje się być postacią łączącą całą ciemną operację finansową Radia Maryja. W czasie gdy podpisywano dwie umowy cesji wierzytelności pani Lidia była w POLKOMBI dyrektorem generalnym zajmującym się finansami. Ta sama pani Lidia jest udziałowcem spółki Espebepe.
Posiada 5,6 proc. udziałów. Wreszcie ta sama Lidia Kochanowicz-Mańk działa w Fundacji "Nasza Przyszłość", będącej "inicjatywą ewangelizacyjną" Radia Maryja. Niestety, pani Kochanowicz-Mańk nie była uchwytna ani pod komórką, ani w Fundacji "Nasza Przyszłość", z której zostaliśmy mało grzecznie wyproszeni.

Zwróciliśmy się do dowodzącego Warszawską Prowincją Redemptorystów ojca prowincjała Zdzisława Klafki z pytaniem, jaki cel przyświecał braciszkom przy dokonywaniu tej transakcji. Tak jak się spodziewaliśmy – odpowiedź nie nadeszła.

Możemy jednak pokusić się o pewną hipotezę. Radio Maryja wzbogaciło się na akcji ratowania Stoczni Gdańskiej. Zebrane przez Rydzyka pieniądze, świadectwa udziałowe i inne kosztowności nigdy nie zostały przeznaczone na upadającą stocznię. Nie jest wykluczone, że posłużyły Rydzykowi i innym redemptorystom jako kapitał obrotowy do spekulacji giełdowych. Ponieważ nie można tego było robić oficjalnie, bez płacenia słonych podatków, w imieniu Rydzyka występowały zaufane osoby fizyczne takie jak ojciec Jan Król. To oczywiście teoria, którą da się potwierdzić jedynie w wyniku śledztwa właściwych instytucji państwowych.

Dajemy zatem organom kontrolnym na tacy jawny przypadek złamania Ordynacji podatkowej. Zobaczymy, jakie konsekwencje poniosą ci, którzy postrzegani są w Pomrocznej jako święte krowy. Dajemy również wszystkim miłośnikom i sympatykom ojca Rydzyka materiał do głębokich przemyśleń. Bo skąd niby Radio Maryja ma kasę na spekulację długami i akcjami, jak nie z Waszych darowizn?

Z pogadanki ojca dyrektora Rydzyka wygłoszonej 16 listopada przez Radio Maryja:

To jest metoda, stara metoda diabelska divide et impera, dziel i rządź; kłamcie, kłamcie, a zawsze coś zostanie; plujcie, plujcie, a zawsze coś przyschnie. To są ci propagandyści XX wieku, ci najwięksi tak robili systemów totalitarnych i tak dalej się robi. (...) Z jednej strony jest takie zapalenie wyobraźni, że te biura Radia Maryja, koła przyjaciół, tyle tych pieniędzy do Radia Maryja, że to Radio Maryja, już nie wiedzą, co robić. Są to pieniądze, ale jak czytamy w poszczególnych miejscowościach, to jest nie ze wszystkich miejscowości te pieniądze przychodzą do nas. A z niektórych jak przyjdą, z wielkiej części, to przychodzi 9 osób, 10 osób, jak już 20 z tej miejscowości, to już święto, tak że niewiele. (...) Nie ukrywam, że dowiaduję się, że w niektórych biurach, na przykład tu na ławki jeszcze z tego dla księdza z parafii, a jeszcze na utrzymanie tego biura, telefon sobie zrobią, faks, coś tam kupią i tak dalej. To już jest nadużycie. (...) To takie oskubywanie tego radia. To jest nieuczciwe.
Z jednej strony radio nie utrzyma się, świadczy też o takim jeszcze komunistycznym kombinowaniu.


POLKOMBI

Towarzystwo Transportu Kombinowanego POLKOMBI, Spółka Akcyjna. Siedziba: Warszawa, Łucka 11.
Jedna z wielu spółek, które wyłoniły się z PKP S.A. W 2001 r. osobistym doradcą prezesa POLKOMBI była Ewa Spychalska (była posłanka, była ambasador w Białorusi, niegdyś doradca prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, członek rady nadzorczej Espebepe). Częstym gościem w spółce bywał Bogusław Bagsik, doradca w spółce Variant Logistic.

ESPEBEPE

Szczecińskie PrzedsiębiorstwoBudownictwa Przemysłowego. Holding, Spółka Akcyjna. Obecny (14 listopada) kurs akcji: 0,11 zł; kurs maksymalny: 34 zł; minimum absolutne (i roczne): 0,02 zł.

Akcjonariat: Jan Król 25,43 proc. (zakonnik)
Aleksander Rostocki 9,28 proc.
Lidia Kochanowicz-Mańk 5,60 proc.
Pozostali: 59,69 proc.


Fundacja "Nasza Przyszłość"

Mieści się w Szczecinku, przy ulicy Klasztornej 16. Wydaje ogólnopolski miesięcznik "Rodzina Radia Maryja", prowadzi w Szczecinku prywatne liceum i gimnazjum, księgarnię wysyłkową, kafeterię i laboratorium fotograficzne. To właśnie ta fundacja występowała do władz Torunia z propozycją przejęcia kilkudziesięciu hektarów ziemi miejskiej na działalność wyższej szkoły założonej przez Rydzyka.

Autor : Julia Schwartz / Andrzej Rozenek

(|1704 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : emerytura1 _DNIA 27-11-2002 - 07:16 | 8821 raz(y) oglądano.
artykułów : Tajemnice ojca Rydzyka (II)
Religia Kościół Radio Maryja obraca rocznie milionami złotych, ale nikt nigdy nie przeprowadził w nim kontroli skrabowej. O tym, co się dzieje w



Autor : emerytura1 _DNIA 27-11-2002 - 07:08 | 6987 raz(y) oglądano.
artykułów : Tajemnice Ojca Rydzyka
Religia Kościół Dziesięć lat temu nieznany nikomu redemptorysta rozpoczynał budowę Radia Maryja w Toruniu z 80 fenigami w kieszeni. Dziś



Autor : wypadki _DNIA 18-11-2002 - 20:24 | 6271 raz(y) oglądano.
Afery : Sprawa Paetza 18.11.2002 godz.20.09.
Religia Kościół Arcybiskup Juliusz Paetz będzie mógł sprawować posługi



Autor : gabriela _DNIA 17-11-2002 - 07:17 | 5640 raz(y) oglądano.
artykułów : PAŃSTWO DAJE NA TACĘ 17.11. 2002 Niedziela
Religia Kościół
Pieniądze Kościoła

Finanse Kościoła w Polsce są tematem wstydliwym i trudnym, bo ciekawscy szybko oskarżani są o antyklerykalizm i inne ideologiczne dewiacje. Jednak pytać i dowiadywać się przecież należy, ponieważ olbrzymia część tych pieniędzy płynie do Kościoła od państwa – czyli od nas wszystkich. Ile konkretnie? I na co?
Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z 1989 r. mówi, że „państwo i państwowe jednostki organizacyjne nie dotują i nie subwencjonują kościołów i innych związków wyznaniowych”.

Tymczasem państwo utrzymuje wyznaniowe szkoły wyższe, tysiącom duchownych w części lub całkowicie opłaca składki na ubezpieczenia społeczne, wzięło na siebie koszty nauki religii w szkołach i przedszkolach, łoży na posługę duszpasterską w wojsku, konserwację i remonty zabytków sakralnych, działalność charytatywną i oświatową prowadzoną przez kościelne instytucje.

Państwo rezygnuje też z niektórych należności podatkowych i celnych. Z budżetu państwa i samorządów na działalność instytucji kościelnych płyną zatem grube miliony złotych.

Ustawodawca przyjmując generalną zasadę o niefinansowaniu działalności kościołów, w art. 10 ustawy z 1989 r. dopuścił od niej wyjątki, zastrzegając, iż muszą one być regulowane przez ustawy lub przepisy wydane na ich podstawie. Lista wyjątków jest wyjątkowo długa.

Są zatem ustawy o Funduszu Kościelnym, o finansowaniu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego czy Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Jest też konkordat i ustawy regulujące stosunki między państwem i kościołami zarejestrowanymi w Polsce. Są dziesiątki innych przepisów, wywierających ogromny wpływ na finansowanie działalności kościelnej, zawartymi choćby w ustawach podatkowych. Są przepisy pozwalające instytucjom wyznaniowym ubiegać się o środki na działalność na zasadzie równości z instytucjami państwowymi i organizacjami pozarządowymi. Środki dosyć łatwo udaje się też zdobyć, korzystając z dojścia do urzędnika czy radnych albo nawet z przychylności ekipy rządowej będącej akurat u władzy.

Jaka może być zatem skala finansowania ze środków publicznych działalności kościołów i związków wyznaniowych?
Nie powiemy, bo nie wiemy

– Z uwagi na skomplikowany charakter tematu jak i jego drażliwość unikają go ekonomiści i specjaliści od polityki wyznaniowej – wyjaśnia prof. Jerzy Wisłocki, historyk ustroju państwa i były ekspert komisji sejmowej pracującej nad konkordatem, który ostrzegał wówczas, że jego zapisy spowodują, że Kościół w państwie znajdzie swego największego sponsora.




Autor : inspekcjapracy _DNIA 16-11-2002 - 10:12 | 3521 raz(y) oglądano.
artykułów : Watykański zakaz dla abp. Paetza
Religia Kościół Watykański zakaz dla abp. Paetza

"Gazeta Wyborcza": Arcybiskupowi Juliuszowi Paetzowi zakazano sprawowania posługi biskupiej na terenie diecezji poznańskiej - dowiedziała się gazeta w Watykanie.

Zakaz w tej sprawie podpisał prefekt Kongregacji do spraw Biskupów kardynał Giovanni Battista Re.

Oskarżany o molestowanie seksualne księży i kleryków arcybiskup Paetz wiosną tego roku zrezygnował z kierowania diecezją.

Dziś arcybiskup Paetz jest tzw. biskupem seniorem - ma mieszkanie na terenie kurii, pojawia się na różnego rodzaju uroczystościach, często niezapowiedziany.

"Gazeta Wyborcza" relacjonuje, że we wrześniu podczas pogrzebu jednego z proboszczów w Ostrowie Wlkp. - Biskup kaliski Stanisław Napierała był tak zdziwiony obecnością arcybiskupa, że witając go oficjalnie w kościele, kilka razy przejęzyczył się. Powiedział: "Witam byłego biskupa", a potem zaraz poprawił się: "To znaczy byłego arcybiskupa poznańskiego".

Jako biskup senior Paetz nie ma wpływu na kierowanie diecezją. Do tej pory mógł jednak pełnić posługę biskupią, czyli udzielać sakramentu bierzmowania, wyświęcać kapłanów, konsekrować kościoły i ołtarze.

Watykański zakaz obowiązuje tylko na terenie diecezji poznańskiej. Jeśli np. biskup z innej diecezji poprosi abp. Paetza o konsekrowanie kościoła, ten będzie mógł to zrobić.

(|188 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : grupowe _DNIA 03-10-2002 - 00:27 | 6388 raz(y) oglądano.
artykułów : Za sado-maso J.Urban Oskarżony przez prokuratora o zniesławienie Papieża
Religia Kościół Obwoźne sado-maso

Czujni jak czujniki cenzorzy katoliccy zakazują telewizjom pokazywania tortur i okrucieństwa. Nawet wobec kotków i ptaszków, które przecież na to zasługują. Ta zgraja moralistów mniema, że telewizor stwarza zachętę do tych rozrywek przez samo pokazanie np. kolesia, który wyrywa włosy koleżance i skrzydełka muszce, czy chłopa, który batoży konia i kochankę. Bo sadyzm to smaczna pokusa dla katolickiego ludu. Nim zapadnie noc, a z nią wolność ekranowa, nadaje się więc filmy o czułej hodowli kretynów – czyli stworów dobrych i wrażliwych. Lub pielęgnacji mamuś kitujących na raka. Tak męczący dobór repertuaru wynika z nauk papieża, który zachwala miłość do drugiego człowieka. Oczywiście, z wyjątkiem miłości pozamałżeńskiej.

Dziadunio Karol Wojtyła nałogowo spala mnóstwo benzyny lotniczej, żeby w różnych krajach mamrotać o miłości bliźniego, demonstrować zaś miłość własną. Zaspokajają ją hołdy milionów już teraz pochlebczo wyolbrzymianych przez polską prasę.

Witając sędziwego bożka wciąż gdzieś jacyś żółci i śniadzi klaszczą, skaczą, tańczą w telewizorze. Wkrótce jednak ekrany TV zajmą zbliżenia polskich dziewic zalanych łzami szczęścia poniżej blond grzywek.

Tłumy katolickich klakierów nie słuchają, co ich idol szemrze. Nie przejmują się pomysłem miłości bliźniego, zachętami do okazywania dobroci i współczucia. Gdyby bowiem było inaczej, to zamiast zbierać się na placach, robić aplauz gwiazdorowi J.P. 2, podnosić mu samopoczucie i adrenalinę, podpisaliby jak świat długi i szeroki list otwarty do papieża przepojony chrześcijańskim miłosierdziem:

"Kochany staruszku! Połóż się do łóżka. Przykryj kołderką. Poczytaj sobie Katarzynę Grocholę albo jakiś lekki kryminał. Poćpaj kawiorku, pocmoktaj melbę, mniam, mniam. Puść se na wideo "Dzień świra" – uśmiejesz się zacnie. Podłub sobie w nosie albo między palcami u nóg, co tam lubisz. Trochę drzemki, potem kaku. Nie rób z siebie widowiska zgrozy. Trochę miłosierdzia dla osoby ludzkiej nazwiskiem Wojtyła. I dla ubogich narodów wydających straszną forsę na seanse dręczenia papieża-starca. Przejazd papamobile jest dla finansów państwa jak powódź, trzęsienie ziemi, wojna lokalna, nalot szarańczy lub US Force.

Wyrzuć te starcze środki dopingowe, którymi Cię szpikują jak byczków hodowanych na olimpiadę, żebyś mógł przez godzinę ruszać nogą i mniej trząść ręką. Trują Cię przecież okrutnie i jesteś po tym podwójny
kapeć. Nie rób widowiska z ludzkiej agonii, powściągnij więc chętkę, żeby paść na stanowisku. Choruj z godnością, gasnący starcze, albo kończ waść, wstydu oszczędź.

Seriale telewizyjne typu horror robi się dziś używając robotów, tricków, elektroniki, skanerów i kaskaderów. Żeby zmontować spektakl grozy, nie trzeba męczeństwa gwiazdora, udręki jego dworu, reżyserów i widzów. Karolu Wojtyło! Twój anioł stróż w poczuciu bezradności już dawno w łeb sobie palnął".

Znęcanie się papieża nad sobą i nad wrażliwszą częścią publiczności TV – tą chrześcijańską, naginaną do współczuwania – nazywane bywa bohaterstwem Jana Pawła. Jednakże każde bohaterstwo stanowi łamanie praw człowieka wobec siebie samego. Ktokolwiek zaś znęca się nad sobą, tym łatwiej uczyni to innym.

Starczy upór papieża w zadawaniu sobie udręki i czynieniu z niej widowiska pokazuje wyznawcom oraz niepodległym magii gapiom, że człowiek żyjący publicznie zatraca instynkt samozachowawczy i ludzkie wobec siebie odruchy. Ambicje władcze stają się jego najsilniejszą skłonnością.
Polityk za każdą cenę udaje wigor, żeby nie zdradzić słabości, więc nie stracić władzy. Breżniew Watykanu jako magik duchowy ma jednak wpływ na ludzi biorący się z ich wiary w różne świętości. Krzepić ją może mit, obraz na telebimie, znak umowny, np. kukła, czarny kamień, dwa patyki na krzyż, strumień światła. Dla wzbudzania metafizycznych emocji nie trzeba żywego trupa obwozić po świecie, wlec po ulicach i stadionach. Chyba że ktoś pragnie wzniecać kult masochizmu i sadyzmu, znęcania się nad sobą i fanatyzmu.

Czyż więc wodza chrześcijan nie można potraktować po chrześcijańsku i zamiast dostarczać podniet
jego próżności w postaci milionów wyznawców i tuzinów kłaniających się prezydentów, jakże po ludzku
podać mu do łóżka nocniczek na Jego Świątobliwą kupkę?


Autor : Urban

Obwoźne sado-maso cd.

Zajebać Urbana! Niech żyje papież! Zostań z nami! Wypierdalaj! Katolicki głos w domu i zagrodzie.

Niespełna tysiąc słów liczył felieton Jerzego Urbana zatytułowany "Obwoźne sado-maso", a opublikowany w 33 numerze "NIE" na przyjazd papieża do Polski. Wśród tych tysiąca słów kilka było takich, które określały J.P. 2 słodziuchno – jako "dziadunia" czy "kochanego staruszka", a kilka mniej czule – np. jako "gasnącego starca". Felieton przepojony był wartościami ekologicznymi i humanitarnymi oraz modnym ostatnio miłosierdziem. Urban namawiał przecież papę, aby przestał się męczyć uciążliwymi podróżami i by odpoczął na Piotrowym tapczanie po długim życiu pełnym niespodzianek.

Pewnie tekścik przemknąłby nie zauważony przez medialną autostradę, gdyby nie prawicowi politycy – nasi najwierniejsi Czytelnicy, jak się okazuje. No i gdyby nie wyznaczone już przez premiera wybory... Aktywiści Prawa i Sprawiedliwości zażądali od kierownictwa SLD, aby potępiło publikację Urbana. Natychmiast przesłuchani przez dziennikarzy aktywiści SLD wprost felietonu nie potępili, ale się od niego zdystansowali – jedni lekko, drudzy z wdziękiem parowozu. Jednym i drugim serdecznie dziękujemy. Zachowamy to we wdzięcznej pamięci naszych twardych dysków.

Teraz znów kolejne PiSuarki i LPRki złożyły zawiadomienie o przestępstwie, którego miał się niby dopuścić Urban dokonując papierowego zamachu na papieża. Czekamy na decyzję wymiaru sprawiedliwości, bo nic by tak dobrze nie zrobiło Urbanowi jak zostanie więźniem sumienia. Jedna tylko prośba do prokuratorów – miejcie trochę miłosierdzia, o którym prawiło Słońce Świata, i wsadźcie go, gdy wróci z wakacji.

Felieton o papieżu zauważyli również ci nasi Czytelnicy, których Durczok z Lisem nie zaprosili do
telewizora, by odcięli się od Urbana. Zachęceni przez polityków tacy właśnie zwykli ludzie także skomentowali pisaninę Urbana. Uczynili to na naszej stronie internetowej. Te opinie są dla nas wielokrotnie bardziej cenne i ważkie od opinii polityków, wyrażone bowiem zostały bez kalkulacji jakiegoś efektu, szczerze i spontanicznie, niektóre z typowo katolicką tolerancją. Z kilkuset komentarzy wybraliśmy te, które wydały nam się z jednej strony typowe, a z drugiej – świeże*. Wszystkie jakże inne od kunktatorskich opinii polityków.

Marek: Nie wiem co sprawia że pan urban ma takie nastawienie do świata religii, sprawia mu to przyjemność? Uważam że powinien się pan zastanowić nad swoim postępowaniem i wsłuchując się w słowa Papieża wyciągać wnioski ze swojego życia. Jest jeszcze czas żeby się nawrócić...

Arek T.: Wielka szkoda towarzyszu urban że nie mieliście odwagi komentować w podobny sposób stanu zdrowia swoich braci partyjnych kilka lat temu. Myślę że wtedy zrobili by z was większego bohatera. Czasami myślę gdy spotykam takich jak ty grubych, tłustych zarozumiałych żydów że Hitler miał rację wysyłając was do nieba mam nadzieję że być może kiedyś sami siebie wyniszczycie. Przykro mi że polska kraj z tak ogromną tradycją musi mieć coś takiego jak urban.

Barrt: Przestań się dowalać do choroby JP II bo to nie jego wina że tak wygląda za to twoje jebane odstające uszy mnie wkurwiają i widocznie natura tak chciała... jak już pojebany, to i brzydki.

Olek: A kto jak nie Urban napisze o tym, o czym głośno nie wypada mówić.

Player: Urban, powiedz szczerze uszata kurwo, od jak dawna leczysz się psychicznie i zażywasz psycho-tropy??? Szkoda, że nie nauczyli cię w szkole co to znaczy tolerancja, szerokie horyzonty, poszanowanie innych poglądów itd., jesteś po prostu zakompleksioną, obrzydliwą, uszatą szmatą, która daj Boże niech umiera w wielkich cierpieniach, zdychaj długo i boleśnie, a wtedy zrozumiesz co to znaczy ból, cierpienie i choroba.

Jot: Doskonały felieton zarówno w formie jak i treści, jak zresztą wszystkie dotychczasowe.

Art.: Od razu poznać że to żydowskie ścierwo napisało ten tekst zapewne nie bez przyjemności.

marcin I.: Urban ty w morde jebana kurwo życzę ci żebyś szybko zdechł bo cię zabiję a za świnię nie chcę siedzieć. Wypierdalaj z Polski ty żydowaty komuchu!!!

Shadow: Czytam te komentarze i nie wierzę własnym oczom. Takiego języka używa oddany katolik? Smutne jest to tutaj oddane świadectwo ludzi, którzy każdej niedzieli w kościele memrają "i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". To jest fanatyzm religijny w najpodlejszym wydaniu pod słońcem. Czy to jest język, którym zostało napisane Pismo Święte?

Arek: urban, ty skurwysynu, obyś jak najszybciej zdechł. Wtedy przyjdę na twój grób (o ile ziemia przyjmie takie ścierwo) i oddam z ulgą mocz.

I.N.D.I.: Zauważyliście, że papież nie używał okularów? Szkoda mi tego człowieka bo jak na osobę na takim stanowisku sprawiał zawsze pozytywne wrażenie i wydawało się, że stara się robić wiele dobrego... Ludzie nie słuchali co mówi tylko bili mu brawo, że się odzywa... Tak jakby zrobił jakąś sztuczkę. To poniżające. Jakby był gadającą małpą. A przecież to również człowiek i należy mu się tak czy inaczej szacunek.

Krzysztof Krzyś: Naprawdę dobry artykuł. Już dawno nie widziałem, by ktoś tak celnie ugodził narodowo-katolickiego hipopotama. Nie czarujmy się. Pan Wojtyła raczej nie jest w szczytowej formie, a robienie pokazówki Obwoźnej ze zniszczonego, chorego starca jest niesmaczne.

Igr: Dużo jeździłem po świecie i teraz wiem dla czego wszędzie zawsze do słowa Polak dodają przydomek "głupi". Szanuję Jerzego Urbana. Panie Jerzy, ten kraj nie zasługuje na Pana, niech sobie żyją w gumnie, a Pan zasługuje czegoś dużo lepszego. Jestem obcekrajowcem i przepraszam za pomyłki.

???: Lubiłem cię Urban, ale przesadziłeś, obraziłeś mnie miliony Polaków i samego Papieża, jesteś prymitywnym, głupim, zadufanym w sobie, niosącym odrazę do własnej osoby. Urban miej miłosierdzie nad sobą i nami i weź spluwę i walnij sobie w ten głupi łeb, ty szmato!

Ilia Muroniec: Nie należy bluzgać na autora. On czeka na takie wybuchy nienawiści jako na potwierdzenie jakości swojej roboty, tymczasem artykuł zupełnie na to nie zasługuje. Nie jest żadnym kijem w mrowisko. Jest kiepski – niczego nie obnaża, nic nie wnosi, nie ma tu żadnego dowcipu. Powtarza oklepane frazesy w mającej szokować formie, która tuszuje nijakość i brak pomysłu.

aNDRZEJ: Pierdolony Uszatku lecz się lecz!

tengu: Po przeczytaniu tego artykułu byłem zniesmaczony. Po spokojnym rozważeniu jednak zgadzam się z zawartymi w nim tezami, mimo że są one podane z sosem o smaku gówna.

Dolly Buster: Urban ten artykuł to żyła złota. Zrób teraz dmuchaną lalkę ze swoją gębą i sprzedawaj katolom pod kościołami, przecież każdy chce cię teraz wyjebać w dupę.

Janusz: Najgorsze co mogłoby się przydarzyć urbanowi to brak reakcji na ten artykulik. Dlategk dziwię się Kaczyńskiemu... Dziwię się też sobie samemu że klikałem na tę stronę.

NIE dla NIE: Ja uważam że tą sprawą powinien zająć się prokurator, ponieważ artykuł obraża nie tylko Karola Wojtyłę czyli J.P. II ale obraża Głowę Państwa Watykańskiego!!! O obrażaniu uczuć religijnych już nie wspomnę bo polskie prawo toleruje niestety takich "gadzinowskich" Urbanów. Polacy pamiętajcie o jednym! To nie Polak Was obraża a to chyba wszystko wyjaśnia!

Zły Miś: Urban rządzisz! Więcej takich artykułów, więcej Urbanów, więcej Prawdy! Pamiętaj, że jak taliban z LPR skieruje sprawę do sądu (dzisiaj SSGiertych groził właśnie czymś takim) to będą cię bronić nie tylko twoi zwolennicy ale także wszyscy obrończy wolnej prasy i słowa, bo przecież ataki na twój felieton to nic
innego jak próba ich ograniczenia. NIE cenzurze! Urban trzym się!

prawo: Urban powinien po prostu dostać po ryju tak żeby się popłakał. Ma szczęście że Człowiek którego obraża, wybaczył iu już zanim to napisał.

dUPa(3%)z uszami: Po co piszecie te farmazony. Po prostu rozpierdolcie te kioski gdzie to gówno się
sprzedaje i podpalcie chujowi chatę. Niech go rodzony miller nie pozna. Stoczniowcom wolno napierdalać
kogo popadnie to nam też.

* zachowano gramatykę i interpunkcję oryginału

Fifty-fifty

Na trzy dni (27–29 sierpnia 2002 r.) postawiliśmy na naszych stronach internetowych sondę z pytaniem:

Co sądzisz o felietonie Urbana o papieżu?

Nadeszło prawie 10 tysięcy odpowiedzi. Po ich przefiltrowaniu (jeden adres = jeden głos) wyszło, że głosowało 1985 osób. Dziękujemy.

Na odpowiedź Wizyta Wojtyły to był faktycznie sado-masochistyczny cyrk. Urban ma rację – padły 664 głosy, czyli 33,45 proc. wszystkich.

Na odpowiedź Żyjemy w wolnym kraju i każdy może wypowiadać swoje sądy – 712 głosów (35,78 proc.).

Na odpowiedź Urban to kanalia, powinien trafić za kratki, bo obraził Ojca Świętego – 608 głosów (30,63 proc.).

Gdyby w sondzie wzięła udział reprezentatywna grupa Polaków, to by wyszło, że w katolickim kraju zwolenników Urbana i Wojtyły jest mniej więcej pół na pół.

RED


(|2051 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : abecadlo _DNIA 19-08-2002 - 06:56 | 3780 raz(y) oglądano.
artykułów : Niedziela - papieskie wezwanie do okazywania bliźnim miłosierdzia
Religia Kościół Niedziela - papieskie wezwanie do okazywania bliźnim miłosierdzia

- Dziś patrzymy sercem na Ojca Świętego przychodzącego na Błonia z Łagiewnik od Pana Jezusa Miłosiernego i św. siostry Faustyny - powiedział wczoraj kardynał Franciszek Macharski






Uroczyste wezwanie Polaków do okazywania bliźnim miłosierdzia było najważniejszym wydarzeniem trzeciego dnia wizyty papieża w Ojczyźnie. Jan Paweł II zachęcił wiernych do naśladowania czwórki nowych błogosławionych, którzy oddali swe życie służbie najbardziej potrzebującym.
Mszy św. na krakowskich Błoniach towarzyszył nieopisany entuzjazm prawie 2,5 mln wiernych. To największe w polskich dziejach zgromadzenie liturgiczne pożegnało papieża słowami słynnej "Barki".


Okazujcie miłosierdzie!
Już w sobotę wieczorem w sektorach na krakowskich Błoniach zaczęły się gromadzić grupy pielgrzymów.

Przed mszą św. odprawioną przez Jana Pawła II Błonia były wielkim konfesjonałem. Na wiernych przychodzących na mszę św. czekali w sektorach księża gotowi ich wyspowiadać. Organizatorzy przygotowali do udzielania sakramentu pojednania 500 księży, jednak prawie każda grupa, przybywająca na miejsce celebry miała swojego kapłana, który również spowiadał, tak, że kapłanów udzielających tego sakramentu było dużo więcej.

Blisko dwa i pół miliona wiernych zgotowało Ojcu Świętemu niezwykle gorące powitanie. Kilka minut trwały okrzyki: "Witaj w domu!" "Kochamy Ciebie!"

Papież pojawił się wśród pielgrzymów kilkanaście minut po godz. 9. Jadąc papamobilem między sektorami zatrzymał się na chwilę, by umożliwić zrobienie wspólnej fotografii zatytułowanej "Rodzinne zdjęcie Polaków z Ojcem Świętym".

Jana Pawła II przywitał na Błoniach metropolita krakowski, kardynał Franiciszek Macharski. - Po 3 latach patrzymy nie na Franciszkańską, ale na ten ołtarz Słowa i Eucharystii. Chcemy teraz trwać w wierności i miłości - tak jak w tamtej trudnej godzinie próby przed laty - powiedział kardynał Macharski, nawiązując do poprzedniej pielgrzymki, podczas której z powodu choroby papież nie przyjechał na Błonia.


Pozdrowił "całą Polskę"
Papież wyraził wdzięczność za zaproszenie go do "mojego Krakowa" i za gościnę. Pozdrowił "całą Polskę", wszystkich rodaków, szczególnie cierpiących i chorych, i tych rozsianych po całym świecie. Jan Paweł II zapewnił bezrobotnych, bezdomnych, ludzi w podeszłym wieku, samotnych i rodziny wielodzietne o swej duchowej bliskości i stałym towarzyszeniu im w modlitwie.

Podczas mszy św. papież ustanowił czworo nowych błogosławionych. Błogosławionymi zostali abp Zygmunt Szczęsny Feliński, metropolita warszawski, którego car zesłał na Syberię; jezuita o. Jan Beyzym, misjonarz, który posługiwał trędowatym na Madagaskarze; s. Sancja Szymkowiak ze Zgromadzenia Sióstr Serafitek oraz ks. Jan Balicki, przedwojenny rektor seminarium w Przemyślu.

- Czworo nowo błogosławionych jednoczy oddanie sprawie miłosierdzia - powiedział w homilii papież Jan Paweł II, nawiązując też do sobotnich uroczystości w Łagiewnikach. Papież przypomniał, że błogosławiony arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński pamiętał o ludziach biednych i zagubionych, i angażował się w obronę wolności narodowej.

- Potrzeba tego i dzisiaj, kiedy różne siły - często kierujące się fałszywą ideologią wolności - starają się ten teren zagospodarować dla siebie. Kiedy hałaśliwa propaganda liberalizmu, wolności bez prawdy i odpowiedzialności nasila się również w naszym kraju, pasterze Kościoła nie mogą nie głosić jednej i niezawodnej filozofii wolności, jaką jest prawda krzyża Chrystusowego - mówił Jan Paweł II.


Gotowość do niesienia pomocy
Papież przestrzegł w homilii, że przed ludzkością jawią się nowe, nie spotykane dotąd zagrożenia. Powiedział, że orędzie o Bożym Miłosierdziu powinno stać się zatem zarzewiem nowej cywilizacji - cywilizacji miłości.

Ojciec Święty przypomniał, że z wielowiekowej tradycji Krakowa, której znamieniem była zawsze gotowość do niesienia pomocy potrzebującym, wyrosło wielu świętych i błogosławionych, którzy poświęcili swe życie posłudze miłosierdzia - od biskupa Stanisława, Jadwigi Królowej, Jana Kantego, Piotra Skargi, po Brata Alberta, Anielę Salawę i kardynała Sapiehę.

Jan Paweł II powiedział, że w nowe tysiąclecie weszliśmy z dziedzictwem dobra, ale i zła. - Przed ludzkością jawią się nowe perspektywy rozwoju, a równocześnie nowe zagrożenia. Człowiek nierzadko żyje tak, jakby Boga nie było. Uzurpuje sobie prawo Stwórcy do ingerowania w tajemnicę życia ludzkiego. Usiłuje decydować o jego zaistnieniu, wyznaczać jego kształt przez manipulacje genetyczne i w końcu określać granice śmierci - powiedział.

Ojciec Święty przestrzegł, że odrzucając Boże prawa i zasady moralne, otwarcie występuje się przeciw rodzinie. - Na wiele sposobów usiłuje się zagłuszyć głos Boga w ludzkich sercach, a Jego samego uczynić "wielkim nieobecnym" w kulturze i społecznej świadomości narodów. "Tajemnica nieprawości" wciąż wpisuje się w rzeczywistość świata, w którym żyjemy - powiedział.

Papież podkreślił, że "człowiek przeżywa lęk przed przyszłością, przed pustką, przed cierpieniem, przed unicestwieniem". - Może właśnie dlatego, przez świadectwo skromnej zakonnicy z Łagiewnik, Chrystus niejako wchodzi w nasze czasy, aby wyraźnie wskazać na to źródło ukojenia i nadziei, jakie jest w odwiecznym miłosierdziu Boga - powiedział. Wyraził przy tym przekonanie, że nadszedł czas, aby orędzie o Bożym Miłosierdziu stało się zarzewiem nowej cywilizacji - cywilizacji miłości.


Wyobraźnia miłosierdzia
Papież wzywał też wiernych, by dzięki "wyobraźni miłosierdzia", w duchu solidarności z bliźnimi wspierali ludzi potrzebujących pomocy. Przypomniał swoje słowa z pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 r.: "gdy jesteśmy mocni Duchem Boga, jesteśmy także mocni wiarą w człowieka - wiarą, nadzieją i miłością: są one nierozerwalne i jesteśmy gotowi świadczyć sprawie człowieka wobec każdego, któremu ta sprawa prawdziwie leży na sercu".

- Dziękuję Wam za cierpliwość - zakończył homilię Jan Paweł II.

Na zakończenie mszy św. na krakowskich Błoniach papież pozdrowił młodzież, szczególnie Ruch Światło-Życie i harcerzy. Pozdrowił też w 12 językach przybyszów z innych krajów. Jan Paweł II powiedział młodym, że Bóg przez pośrednictwo św. Faustyny przekazuje im przesłanie miłosierdzia. - Bóg przekazuje je Wam, abyście w jego świetle rozeznawali, co znaczy być ubogim w duchu, miłosiernym, pokój czyniącym, łaknącym sprawiedliwości, a w końcu prześladowanym dla imienia Jezusa - mówił papież.

- Jako biskup Krakowa starałem się wspierać Was swą obecnością, a jako biskup Rzymu nieustannie jestem z Wami w moich modlitwach i serdecznych myślach - mówił papież do oazowiczów. - Jesteśmy z Tobą - skandowali młodzi. - Bóg Wam zapłać - odpowiedział Jan Paweł II. Kolejne zawołanie młodzieży: - Zostań z nami, wywołało dowcipną reakcję papieża: - Ładnie, ładnie, namawiają mnie, żebym zdezerterował z Rzymu.


Papieska "Barka"
Po pozdrowieniach w 12 językach papież - jak co niedzielę - odmówił Anioł Pański. Gdy już miał opuszczać ołtarz, na Błoniach rozległa się oazowa pieśń - "Barka". Wtedy Jan Paweł II nieoczekiwanie jeszcze raz poprosił o mikrofon i powiedział: - Właśnie ta oazowa pieśń prowadziła mnie z Ojczyzny przed 23 laty. Miałem ją w uszach, kiedy słyszałem wyrok konklawe, i z nią, z tą oazową pieśnią nie rozstawałem się przez te wszystkie lata. Była jakimś ukrytym tchnieniem Ojczyzny, była też przewodniczką na różnych drogach Kościoła i ona przyprowadzała mnie wielokrotnie tu - na krakowskie Błonia, pod kopiec Kościuszki - wspominał papież.

- Dziękuję ci, pieśni oazowa - dodał.

Wtedy wierni zaczęli skandować: - Niech żyje, żyje nam, "Sto lat" oraz "Do zobaczenia".

- Dziękuję wam Błonia krakowskie za waszą gościnę wielokrotną - mówił.

- Dziękujemy - odpowiedzieli zebrani.

- Chciałbym dodać i "do zobaczenia", ale to już jest całkowicie w Bożych rękach - odpowiedział papież.

Na koniec wierni jeszcze raz odśpiewali "Barkę", a papieski orszak ruszył w kierunku Rynku Głównego.


Tyle mądrości...
- Jestem zauroczona. Ja wiedziałam o tym, że papież ma poczucie humoru, ale nie wiedziałam, że potrafi "tak ot sobie" mówić w kilku językach - powiedziała jedna z wiernych uczestniczących we mszy. Pytana o homilię wygłoszoną przez papieża stwierdziła, że musi to sobie przemyśleć, bo "tyle mądrości na raz to trochę za dużo".

- Czułem się jakby papież mówił o moich sprawach. Jakby dokładnie mnie opisywał. To jest niesamowite, aż jestem w szoku - powiedział, nie ukrywający łez wzruszenia pielgrzym z Łodzi.

Gdy msza dobiegała już końca, wiele osób - zwłaszcza z tylnych sektorów - wyszło na trasę papieskiego przejazdu, by choć przez chwilę zobaczyć papieża z bliska. - Widzieliśmy papieża na telebimie, ale raczej domyślaliśmy się, że to on, bo byliśmy zbyt daleko, żeby go dokładnie widzieć - mówili młodzi ludzie. - Dlatego teraz chcemy zająć sobie dobre miejsca przy trasie przejazdu papieża, żeby go zobaczyć z bliska.

Wśród wiernych wyraźnie dało się wyczuć różnice w natężeniu śpiewu jednej pieśni. Słowa "Żegnamy cię, alleluja" były śpiewane cicho, wręcz niechętnie, natomiast - "Czekamy już, alleluja" - bardzo głośno.








Rekord Europy
Dwa i pół miliona wiernych zgromadzonych wczoraj na krakowskich Błoniach, to rekord Europy. Jeszcze nigdy na spotkanie z Janem Pawłem II na naszym kontynencie nie przyszło jednorazowo aż tyle osób. Nadal jednak palmę pierwszeństwa dzierżą Filipińczycy - w 1995 r. na placu stolicy Filipin Manili zebrało się znacznie ponad 4 miliony osób. Było to najliczniejsze w ogóle zgromadzenie ludzi w historii świata.



(|1400 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : abecadlo _DNIA 18-08-2002 - 22:25 | 3779 raz(y) oglądano.
artykułów : Do zobaczenia Błonia Krakowskie! 2002.08.18
Religia Kościół Do zobaczenia!


2002.08.18
- Dziękuję wam Błonia krakowskie za waszą gościnę wielokrotną i tę dzisiejszą. Chciałbym dodać i "do zobaczenia"... ale to już jest całkowicie w Bożych rękach. Pozostawiam to bez reszty Bożemu Miłosierdziu.



Kliknij w zdjęcie, żeby wejść do galerii
Krakowskie Błonia
To było największe w historii i najbardziej wzruszające spotkanie Polaków z Ojcem Świętym. Krakowskie Błonia wypełniło po brzegi przeszło 2,2 miliony osób. Ile dokładnie? Nie wiadomo. Ludzie pragnący wysłuchać papieża - Polaka wypełnili sektory, ulice, ogromne połacie zbocza Kopca Kościuszki.

Msza przyciągnęła też polskich prezydentów - byłego i obecnego, premiera i kilku ministrów oraz dwie głowy państw z zagranicy.

Wreszcie na Błoniach

Jan Paweł II wstał bardzo wcześnie. Przed uroczystościami długo się modlił w kaplicy Pałacu Arcybiskupiego. Zjadł lekkie śniadanie i ruszył swoim papamobile na spotkanie z wiernymi. Gdy się pojawił na Błoniach jego twarz co chwilę rozjaśniała się promiennym uśmiechem.

Specjalistom z Mielca i Biura Ochrony Rządu w porę udało się rozwiązać problem, który pojawił się w sobotę wieczorem w nowiuteńkim papamobile. W papieskim samochodzie zacięła się winda, która pomaga Ojcu Świętemu dostać się do pojazdu.

Przed rozpoczęciem uroczystości papież długo jeździł między sektorami z wiernymi. Wyglądał na mocno wzruszonego.

Wzruszenie

Wzruszenia nie kryli i oni. Pół godziny wcześniej nie było jeszcze wiadomo, czy papieżowi uda się przejechać między sektorami - ludzie tak bardzo chcieli zobaczyć Go z bliska, że kompletnie zablokowali przejazd.

Papieża witał papieża metropolita krakowski Franciszek Macharski.

Nie zostawiajmy ich

W swej homilii mówił o miłosierdziu i namawiał nas do miłosierdzia. Przykładami do naśladowania stali się nowi błogosławieni, których wczoraj beatyfikował: arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński, ojciec Jan Beyzym, ojciec Jan Balicki i siostra Sancja Szymkowiak.

Kilka razy papież podkreślał by nie zostawiać samych sobie ludzi w potrzebie.

- O mej duchowej bliskości i stałym towarzyszeniu w modlitwie pragnę zapewnić wszystkich doświadczanym wielorakimi trudnościami, zwłaszcza bezrobotnych, bezdomnych, ludzi w podeszłym wieku, samotnych i rodziny wielodzietne - wymieniał wzbudzając coraz większy aplauz.

Mówił też o trudnych czasach, w jakich żyjemy. Przestrzegał, by nie uzurpować sobie prawa do ingerowania w tajemnicę życia ludzkiego, , wyznaczać jego kształt przez modyfikacje genetyczne. - Wszystko to powoduje, że człowiek przeżywa lęk przed przyszłością, pustką, cierpieniem, unicestwieniem - mówił.

Z "Barką" w uszach

- Trzeba spojrzenia miłości, by dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny i wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia, beznadziei- mówił.

I prosił by dzięki bratniej miłości chleba naszego powszedniego nikomu nie brakowało.

Długiego kazania pielgrzymi - mimo upału - wysłuchali w skupieniu.

- Dziękuję wam za cierpliwość - zakończył Ojciec Święty. On sam też wyglądał na zmęczonego. Łamał mu się głos. Momentami ciężko było usłyszeć co śpiewa.


Papieża rozmawia z młodzieżą
Więcej relacji dźwiękowych na stronach Trojki OnLine

Siły, a wraz z nimi humor, ponownie wstąpiły w niego pod koniec uroczystości. Najpierw gdy do pielgrzymów nawołujących "Zostań z nami" odparł: - No, no, chcecie żebym zdezerterował z Rzymu.

Szczególnie jednak gdy usłyszał swoją ulubioną pieśń - oazową "Barkę".Wyraźnie poruszony zaczął wspominać.

- Właśnie ta oazowa pieśń wyprowadziła mnie z Ojczyzny przed 23 laty - rozległy się brawa, a Ojciec Święty kontynuował swoje niezwykłe wyznanie. - Miałem ją w uszach, kiedy słyszałem wyrok konklawe. Z tą oazową pieśnią nie rozstawałem się przez wszystkie te lata. Była jakimś ukrytym tchnieniem Ojczyzny.

(|580 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : abecadlo _DNIA 17-08-2002 - 07:53 | 3698 raz(y) oglądano.
artykułów : Papieski humor
Religia Kościół Papieski humor "Wojtyłę szczegóły nużyły. Chyba że chodziło o jakiś dobry wic. Na dobry dowcip nigdy nie żałował czasu" - tak o Karolu Wojtyle, kiedy był jeszcze biskupem, a potem kardynałem, mówili ksiądz Adam Boniecki i biskup Tadeusz Pieronek. Zabawne anegdoty o Papieżu i jego poczuciu humoru krążyły, jeszcze zanim został głową Kościoła. Naturalność, skromność i prostota cechowały jego zachowanie także po 1978 r. Jan Paweł II po prostu pozostał sobą - człowiekiem otwartym na innych, skorym do inteligentnych, autoironicznych, a czasem nawet złośliwych żartów. Szereg "papieskich anegdot" przedstawia w książce Spotkania z Wujkiem Karolem o. Leon Knabit. I tak kiedyś o. Leon (mężczyzna wysoki, ale bardzo szczupły) namówił arcybiskupa Wojtyłę na odwiedziny opłatkowe w swojej parafii. Na zakończenie spotkania gość odezwał się do parafianek: "Wszystko bardzo miłe, cenię waszą pracę i oddanie Kościołowi. Ale jedna rzecz mi się zupełnie nie podoba". Strwożone parafianki zaczęły patrzeć po sobie - czyżby coś się nie udało? - "Jak wy dbacie o swego proboszcza? Popatrzcie, jak on wygląda!" Innym razem arcybiskup Wojtyła przyjechał na pogrzeb sufragana częstochowskiego. "Witając się ze zgromadzonymi biskupami, pominął jakoś biskupa z Siedlec. Rychło jednak się spostrzegł, wrócił, podszedł do pominiętego i powiedział po prostu: - Świnia jestem, nie przywitałem księdza biskupa". Kiedyś - o czym pisał Jan Turnau - kardynał Wojtyła przyjechał z wykładem do seminarium duchownego księży redemptorystów w Tuchowie. Ciekawszy od wykładu okazał się jednak sposób, w jaki gość przebył parę pięter między aulą a refektarzem: usiadł na poręczy schodów i… zjechał. A tak biskup Pieronek wspominał wizytę kardynała w podhalańskiej parafii: "Wita go góralka: - Eminencyjo, najprzystojniejszy księże kardynale". A Wojtyła: - No, coś w tym jest". W 1979 r., już po wyborze na papieża, na audiencji dla pracowników "Tygodnika Powszechnego", "Znaku" i "Więzi" Wojtyła przygląda się znajomym twarzom i spostrzega sarmackie wąsy zapuszczone niedawno przez Tadeusza Żychiewicza. "Wąsy pana Żychiewicza" - powiedział - "są największym osiągnięciem mojego pontyfikatu". Najczęściej poczucie humoru Jana Pawła II doceniamy podczas jego pielgrzymek, kiedy prowadzi dialog z wiernymi, a czasem przedrzeźnia i żartuje z ich okrzyków. Tak też było podczas ostatniej podróży do Polski, w 1999 r. W Licheniu Papież opowiadał, że kiedy wjeżdżał do sanktuarium, okrzyki ludzi "Witaj w Licheniu" skojarzyły mu się z "Witaj, ty leniu!". Z okna krakowskiej kurii skandującym "Niech żyje Papież!" odpowiadał: "Macie rację, jeszcze żyje". Słynne było kichnięcie Papieża w 1997 r. we Wrocławiu na Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym i jego natychmiastowy komentarz: "Okazuje się, że nawet coś takiego jak kichnięcie może służyć ekumenizmowi". Na koniec plotka z papieskiego numeru "Vivy": kiedyś jedna z sióstr-kucharek podobno westchnęła podczas posiłku "Ileż ja mam kłopotu z Waszą Świątobliwością". Odpowiedź Papieża brzmiała: - "Siostro, a ile kłopotów mam ja z moją świątobliwością..."

(|433 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : abecadlo _DNIA 16-08-2002 - 09:12 | 4780 raz(y) oglądano.
artykułów : Zawsze wierni? Papież w Polsce
Religia Kościół Zawsze wierni? Papież w Polsce



Autor : atest94 _DNIA 14-08-2002 - 15:30 | 5267 raz(y) oglądano.
artykułów : Tragarze Ewangelii
Religia Kościół Tragarze Ewangelii Kościół katolicki obrastał przez wieki zakonami, uczelniami i fundacjami wspierającymi dzieło misyjne.

(Cały artykuł: 'Tragarze Ewangelii' |4038 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 334
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,276925086975 sekund.